NBA: finał Miami Heat - San Antonio Spurs na remis. LeBron James bohaterem
W drugim meczu finałowym ligi NBA broniący tytułu koszykarze Miami Heat pokonali w niedzielę na wyjeździe San Antonio Spurs 98:96. W rywalizacji do czterech zwycięstw jest remis 1-1. Kolejne spotkania odbędą się we wtorek i czwartek na Florydzie.
2014-06-09, 10:59
To był zdecydowanie bardziej zacięty mecz niż pierwsza konfrontacja tych drużyn, którą Spurs na tym samym parkiecie wygrali 110:95.
W niedzielę prowadzenie zmieniało się 17 razy, 12-krotnie tablica pokazywała wynik remisowy, a rozstrzygnięcie zapadło w samej końcówce.
Jeszcze na 2,25 min. przed ostatnią syreną, po trzypunktowym rzucie francuskiego rozgrywającego Tony'ego Parkera, gospodarze prowadzili 93:92. Od tego momentu w kolejnych akcjach nie trafiali jednak do kosza bądź tracili piłkę.
Skuteczniejsi byli za to koszykarze z Florydy, którzy po "trójce" Chrisa Bosha, wolnym najlepszego na parkiecie LeBrona Jamesa i punktach spod kosza Dwyane'a Wade'a na 9,4 sekundy przed ostatnim gwizdkiem sędziów wyszli na prowadzenie 98:93. Punkty z dystansu Argentyńczyka Manu Ginobilego tuż przed końcową syreną tylko zmniejszyły rozmiary porażki zespołu trenera Gregga Popovicha.
Bohaterem spotkania był LeBron James. Gwiazdor ekipy z Florydy pokazał, że zupełnie zapomniał o skurczach mięśni, które uniemożliwiły mu dokończenie pierwszego meczu. W 38 minut zdobył 35 punktów i miał 10 zbiórek, chociaż rozpoczął od zaledwie jednego celnego rzutu z czterech oddanych w pierwszej kwarcie. Wsparli go Bosh - 18 i Wade - 14, a "wielką trójkę" Miami udanie uzupełnił Rashard Lewis - także 14 pkt.
Najlepszymi strzelcami Spurs byli Parker - 21 i Ginobili - 19 pkt. 38-letni skrzydłowy Tim Duncan uzyskał 157. double-double w swoim 231. meczu w fazie play off. Zdobył 18 pkt. i miał 15 zbiórek.
Właśnie skuteczność rzutów przesądziła o zwycięstwie w tym meczu, w którym tylko raz odnotowano dwucyfrowe prowadzenie któregoś z zespołów (30:19 dla Spurs na początku drugiej kwarty, najwyższa różnica na korzyść Heat to 69:64 w trzeciej odsłonie i 98:93 w końcówce).
Podopieczni trenera Erika Spoelstry trafiali z gry z 53-procentową celnością (rywale 44-proc.). Na linii rzutów wolnych obrońcy tytułu mieli 76-procentową skuteczność (16/21), podczas gdy gospodarze zaledwie 60-proc. (12/20).
Heat walczą o tzw. three-peat, czyli trzeci tytuł z rzędu. Najlepsi byli także w 2006 roku. Spurs natomiast z mistrzowskiego tytułu cieszyli się w latach: 1999, 2003, 2005 i 2007.
(PAP.ah)
REKLAMA