Liga Europy: Lokeren - Legia. To nie dramat Legii, jedynie potknięcie
Po porażce z Lokeren 0:1 Legia Warszawa będzie musiała powalczyć o pierwsze miejsce w grupie L Ligi Europy w swoim ostatnim spotkaniu z tureckim Trabzonsporem. Trzeba jedna przyznać, że porażka ta przyszła w dobrym momencie - w fazie pucharowej miejsca na błędy nie będzie.
2014-11-28, 09:24
Posłuchaj
>>>Liga Europy: Lokeren - Legia. Koniec świetnej serii Legii [RELACJA]<<<
Poprzednie cztery spotkania Ligi Europy kończyły się zwycięstwami warszawian. Mecz w Belgii zaczął się w wymarzony sposób dla gospodarzy, którzy w 7. minucie objęli prowadzenie po precyzyjnym strzale Hansa Vanakena. Wcześniej w środku pola błąd piłkę stracił Ivica Vrdoljak - przez chwilę wróciły koszmary z poprzedniego sezonu, kiedy po tego rodzaju błędach warszawianie tracili bramki, które skutkowały kolejnymi porażkami.
Czego zabrakło Legii?
- Zagraliśmy przeciwko bardzo dobrej drużynie, która w tym sezonie przegrała tylko jeden mecz. Nie byliśmy w stanie zagrać na swoim najlepszym poziomie. I to jest przyczyna, dla której nie mogliśmy zdobyć bramki, czy wywalczyć punkt, czy nawet wygrać. Wiemy, że stać nas na zdecydowanie lepszą grę niż w tym spotkaniu - powiedział po meczu trener Henning Berg.
Mecz z Lokeren przerwał też znakomitą serię stołecznego klubu w spotkaniach wyjazdowych w Europie. Ostatni raz na obcym terenie legioniści przegrali rok temu z Lazio Rzym. Czwartkowe spotkanie bardzo przypominało pierwsze starcie tych drużyn, jednak role zostały odwrócone. To Lokeren wykorzystało swoją najlepszą sytuację, a Legia miała problemy z narzuceniem własnego stylu gry. Brakowało dokładności, utrzymania się przy piłce, płynnego konstruowania akcji. Piłka zbyt często odskakiwała od nogi piłkarzom, popełniali zbyt dużo prostych technicznych błędów, psuli łatwe podania, grali nieuważnie w obronie. Kibice nie oglądali zespołu, który dotychczas tak imponował w europejskich rozgrywkach.
REKLAMA
To naturalne, że w piłce zdarzają się słabsze mecze. Legioniści w większości akcji byli ułamek sekundy spóźnieni, często brakowało im kilku centymetrów, by osiągnąć zamierzony cel. Bezpańskie piłki padały łupem piłkarzy Lokeren, masę problemów defensywie gości sprawiali świetnie dysponowani skrzydłowi Belgów. Ondrej Duda miał swoją szansę na bramkę, jednak najlepszy w tym meczu gracz przyjezdnej drużyny przestrzelił z kilku metrów po podaniu Michała Żyry.
Źródło: Press Focus/x-news
REKLAMA
Niewykorzystany Orlando Sa
Kibice wiele obiecywali sobie po występach Orlando Sa, Jakuba Koseckiego i powrocie do gry Tomasza Jodłowca, który pauzował w Ekstraklasie po czerwonej kartce.
Niestety, trudno powiedzieć, żeby którykolwiek z nich pokazał się z dobrej strony. Wciąż można odnieść wrażenie, że Sa wciąż nie jest do końca wykorzystywany przez kolegów z drużyny. Dostaje niewiele podań, a najlepszą sytuację w meczu z Lokeren stworzył sobie sam, jednak nie był w stanie oddać celnego strzału. To może rodzić frustrację, Portugalczyk wciąż bowiem nie może pokazać pełni swoich możliwości w ataku i skupić się na tym, co należy do napastnika - na trafianiu do siatki.
Kosecki po dobrym występie w Bełchatowie nie pokazał żadnego ze swoich atutów. W ataku pozycyjnym był praktycznie bezużyteczny, jego szybkość i gra jeden na jeden nie znalazły zastosowania. Nie przydawał się także w obronie, dlatego też możliwości podłączania się do ataku nie miał grający na lewej obronie Guilherme, cofnięty bardzo głęboko.
Jodłowiec w pierwszej połowie miał kilka strat, nie notował też tylu przechwytów co zazwyczaj. W drugiej części gry był bardziej widoczny, jednak zbyt często próbował trudnych rozwiązań, od których w tym zespole są inni zawodnicy.
REKLAMA
Nie zawiódł Duszan Kuciak, ale trudno wymagać od bramkarza, by wygrywał drużynie mecze. Porażka z Lokeren nie spowoduje rewolucji w składzie Legii, ale pokazała wyraźnie, że w grze drużyny wciąż jest wiele elementów, które mogą ulec poprawie.
Ta porażka to nie tragedia
Łukasz Broź powiedział, żeby nie robić z tej porażki tragedii. Seria musiała w końcu zostać przerwana i trzeba przyznać, że stało się to w komfortowym dla Legii momencie.
Zespół Henninga Berga utrzymał prowadzenie w grupie L, ale drugi Trabzonspor zmniejszył stratę do dwóch punktów po wygranej z Metalistem Charków 3:1. 11 grudnia w szóstej serii spotkań Ligi Europy Legia zmierzy się w Warszawie z ekipą z Turcji. Stawką spotkania będzie pierwsze miejsce w grupie.
REKLAMA
Łatwo obliczyć, że Legii wystarczy remis do tego, by wygrać grupę i w konsekwencji trafić na łatwiejszych rywali w kolejnej fazie. Henning Berg zasłużył na zaufanie i jeden gorszy mecz w pucharach nie powinien prowadzić do wyciągania daleko idących wniosków. Mamy jednak nadzieję, że ta niemoc była jedynie potknięciem mistrzów Polski w dalszej drodze w Lidze Europy.
W dyspozycji z poprzednich spotkań zespół jest w stanie powalczyć z potentatami, który walczą o puchar. Jednak jeśli gorszy dzień przydarzy się znowu, i Legia nie znajdzie sposobu na to, jak odmienić swoją grę jeszcze w trakcie meczu, sytuacja w fazie pucharowej może bardzo się skomplikować - tam margines błędu jest wyjątkowo ograniczony.
Paweł Słójkowski, polskieradio.pl
REKLAMA