Polskie orły w Heerenveen nie rozwinęły skrzydeł. Z "Jaskini Lwa" wracają głodne
- Chcielibyśmy na pewno lepiej. Ale nie każdy sezon jest "medalodajny” jak poprzedni. Wracamy do Polski z niedosytem. Zabrakło oczywiście medalu - mówi Krzysztof Niedźwiedzki, trener polskich panczenistek po zakończonych w Holandii mistrzostwach świata.
2015-02-16, 13:31
Posłuchaj
W niedzielę w Heerenveen zakończyły się mistrzostwa świata w łyżwiarstwie szybkim. Reprezentacja Polski wraca z Holandii bez medalu. O podsumowanie występu "biało-czerwonych" Cezary Gurjew poprosił trenerów Krzysztofa Niedźwiedzkiego i Witolda Mazura.
>>> Wszystko o mistrzostwach >>>
Cezary Gurjew: Krzysztof Niedźwiedzki, trener kobiecej reprezentacji Polski w łyżwiarstwie szybkim. Jak pan podsumuje występ w mistrzostwach świata, dwa dziewiąte miejsca Luizy Złotkowskiej i szóste drużyny?
Krzysztof Niedźwiedzki: Chcielibyśmy na pewno lepiej. Ale nie każdy sezon jest "medalodajny” jak poprzedni. Wracamy do Polski z niedosytem. Zabrakło oczywiście medalu. Wydaje mi się, że najbliżej był w biegu drużynowym. Nie wszystko się tutaj poukładało dobrze, tutaj wyszło doświadczenie. Wcześniej trzeba się objeździć, "obstartować”. To jest zupełnie inna ranga niż Puchar Świata, na którym zdobywaliśmy już podium.
CG: Miał pan sporo szczęścia. Były dramatyczne chwile związane z Natalią Czerwonką, przerwa Katarzyny Bachledy - Curuś, ale szczęście polegało na tym, że pojawiła się Aleksandra Goss. I dziewczęta czuły spisywały się bardzo dobrze w Pucharze Świata. Bardzo mocno czuła się Luiza Złotkowska. I to jest właśnie wielka sztuka. Bo gdy w zespole jest jedna, zdecydowana liderka to może przeszkadzać.
KN: To na pewno nie pomaga tym, które starają się uzupełnić miejsce w podstawowym składzie. Ola do tej pory bardzo dobrze spisywała się w drużynie. Natomiast tutaj wyraźnie czuła tę presję sięgnięcia po medal. Dla niej to była, w tym momencie, taka sprawa jeszcze bardzo mało realna. Ta presja sprawiła to, że ona troszeczkę pogubiła się i ten bieg nie wyszedł jej najlepiej. Zresztą nie tylko jej. Myślę, że generalnie drużyna pobiegła poniżej swoich oczekiwań jeżeli chodzi o możliwości.
CG: Rok poolimpijski, a okazuje się, że świat nie odpuszcza.
KN: Oczywiście, nikt nie odpuszcza. My też nie zrobiliśmy jakiejś przerwy w przygotowaniach. Przygotowywaliśmy się normalnie. Wyniki pokazują, że świat naprawdę się nakręca. Przed nami jeszcze trochę pracy. Będziemy wypatrywać przede wszystkim tych najbardziej wartościowych, dla nas najkorzystniejszych startów.
CG: Witold Mazur, do niedawna zawodnik, obecnie trener kadry młodzieżowej. Artur Waś na miejscu piątym, Zbigniew Bródka szósty, szóste miejsce drużyny. Nie jest więc tak źle, ale podium jednak nie dla "biało-czerwonych".
Witold Mazur: No tak się złożyło. To był taki weekend, w którym w kilku sytuacjach zabrakło szczęścia. A to Zbyszek nie najlepiej wylosował na 1500 merów, a to Arturowi przytrafiło się kilka błędów w pierwszym biegu na 500 metrów. Drużyna też z problemami, z bardzo niekorzystnym programem, to powiedzmy jasno. Program mistrzostw świata bardzo mocno działał na naszą niekorzyść, gdyż trzech chłopaków jedzie na 1500 i tego samego dnia jadą wyścig drużynowy po bardzo krótkiej przerwie (dwie godziny - przyp. red.) Nie dopracowaliśmy się na ten moment godnych następców i to jest problem, nad którym trzeba będzie popracować.
CG: Widać jak dobrze układa się współpraca między Arturem Wasiem a Jeremy’m Wotherspoon’em, wciąż rekordzistą świata.
WM: Tak, można powiedzieć, że to jest modelowa współpraca na linii trener - zawodnik. Artur jest takim zawodnikiem, który przez Jerem’iego zna swoje słabości. I Jeremy bardzo precyzyjnie i konsekwentnie próbuje te słabości wyeliminować. I jest ich coraz mniej. Jeszcze są, ale jest ich coraz mniej.
Polscy panczeniści bez medalu MŚ. "Nie ma dramatu, to był trudny sezon. Kolejne lata będą lepsze"
REKLAMA
/Foto Olimpik/x-news
ah
REKLAMA