Polskie kluby na celowniku UEFA? Kary sypią się wyjątkowo obficie

Polskie kluby nie mają łatwego życia z Komisją Dyscyplinarną UEFA. Lech Poznań i Śląsk Wrocław brutalnie zetknęły się ze "sprawiedliwością", którą stara się ona wymierzać na piłkarskich stadionach. Władze europejskiej piłki zdecydowały o zamknięciu obiektu "Kolejorza" na mecz europejskich pucharów, Śląsk zaś dostał grzywnę za... herb miasta Brzeg.

2015-08-05, 18:14

Polskie kluby na celowniku UEFA? Kary sypią się wyjątkowo obficie
Piłkarze Lecha będą musieli rozegrać następny mecz w Poznaniu przy pustych trybunach. Foto: PAP/EPA/GEORGIOS KEFALAS

Posłuchaj

Prezes Lecha Karol Klimczak uważa, że kara jest zbyt surowa i wprowadza odpowiedzialność zbiorową (IAR)
+
Dodaj do playlisty

W lipcu podczas wyjazdowego meczu Lecha Poznań z FK Sarajevo w II rundzie rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów kibice Lecha Poznań wywiesili transparent z hasłem, które UEFA uznała za nazistowskie: "Legion Piła - krew naszej rasy".

Powiązany Artykuł

Za transparent odpowiedzialna była grupka z sekcji kibicowskiej "Legion Piła" (według prezesa Lecha miały to być trzy osoby). Na reakcję UEFA nie trzeba było długo czekać. Efekt? Mecz bez publiczności w europejskich pucharach i 50 tysięcy euro grzywny. Przez odpowiedzialność zbiorową cierpi zarówno klub, jak i kibice. Budżet ucierpi zaś dwukrotnie, a brak zysków z dnia meczowego to strata jeszcze bardziej bolesna od kary finansowej, nałożonej przez UEFA.

- Myślę, że straty z takiego meczu to około milion złotych. I to wszystko za nieodpowiedzialne zachowanie dwóch lub trzech osób. One wkrótce zostaną zidentyfikowane i na pewno je ukarzemy. Stadion to nie jest miejsce, aby dyskutować o polityce i swoich przekonaniach. Jak ktoś chce to robić, niech sobie zorganizuje wiec, zgromadzenie publiczne, założy partię polityczną albo w pokoju niech wywiesi taki transparent - przyznał prezes "Kolejorza" Karol Klimczak.

Źródło: Foto Olimpik/x-news

REKLAMA

Zastrzeżenia nawet do... herbu

UEFA przyjęła bardzo ostrą strategię walki z wszelkimi przejawami tego, co według niej jest niepoprawne politycznie. Ksenofobia, rasizm, polityka na stadionach - wszystko to jest piętnowane bardzo surowo. Problem w tym, że organizacja nie zawsze jest w tym konsekwentna, a momentami nie tyle zahacza o absurd, co zaczyna się w nim pławić. Przykładem może być Śląsk Wrocław.

Rewanżowe spotkanie z NK Celje w pierwszej rundzie kwalifikacji Ligi Europy przebiegło spokojnie, wydawało się, że nie doszło do żadnego incydentu. Delegat UEFA miał jednak co do tego inne zdanie, a klub z Wrocławia został we wtorek zaskoczony karą, którą otrzymał. Grzywna została ustalona na 15 tysięcy euro, a dotyczyła symbolu, który pojawił się na trybunach i został zinterpretowany jako "zakazany".

Rzecznik prasowy Śląska Michał Mazur zdradził, że delegat UEFA nie miał zastrzeżeń do zabezpieczenia i przebiegu spotkania, a jedynie kilka razy pytał o jedną z flag, co pozwala przypuszczać, że to właśnie ona spowodowała grzywnę.

- Długo się w klubie zastanawialiśmy, o co może chodzić i wychodzi nam, że właśnie o tę flagę. Ale aż nie chce nam się w to wierzyć, bo to była flaga naszego fan klubu z Brzegu z herbem tego miasta oraz herbem Śląska Wrocław. Z daleka herb Brzegu może komuś się kojarzyć ze swastyką, ale to już nie nasza wina - powiedział.

REKLAMA

Rzecz w tym, że ten symbol znajdował się na jednej z flag, które przygotował fan klub z Brzegu. Symbol, który nie spodobał się UEFA, jest motywem z pieczęci monet, pochodzącym z czasów założenia miasta - sięga więc XIII wieku. Śląsk nie dostał odpowiedzi, co jest w nim nieprawidłowego i w jaki sposób może naruszać standardy politycznej poprawności. 


Śląsk czeka na wyjaśnienie i na pewno wszyscy w klubie są bardzo ciekawi, jak z sytuacji wybrnie UEFA.

- Być może chodzi o coś zupełnie innego niż o herb Brzegu, ale nic innego nam nie przychodzi do głowy - zakończył Mazur.

Cypryjski skandal przeszedł bez echa

Skoro można karać za tak wydumane zarzuty, dlaczego UEFA nie zajęła się szybciej czymś znacznie poważniejszym? Przykładu nie trzeba szukać daleko, wystarczy przypomnieć to, co działo się w Nikozji, kiedy Jagiellonia grała z miejscową Omonią w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Europy.

REKLAMA

"Kibice" cypryjskiego klubu obrzucili kamieniami boisko, na którym odbywał się trening Jagiellonii, jednak to był dopiero początek. Podczas meczu na trybunie pojawiła się wielka flaga, która sugerowała, że Polacy podczas II Wojny Światowej walczyli po stronie nazistów. "Nasi dziadkowie ścigali was aż do Berlina" - to jedno zdanie bez wątpienia obraziło nie tylko kibiców Jagiellonii. To, że znajomość historii Europy wydaje się autorom oprawy bardzo odległa, to już inna kwestia.

Co ciekawe, choć w większym stopniu oburzające, delegat UEFA nie zapisał tego w swoim protokole, dlatego Jagiellonia w tej sprawie musi niejako działać na własną rękę. 

- Komisja Dyscyplinarna UEFA dopiero otrzyma naszą skargę razem z materiałami dowodowymi. Byliśmy zaskoczeni, że UEFA nie wszczęła żadnego postępowania. Ze swojej strony robimy wszystko, aby Omonia została ukarana - komentuje klub.

Cypryjski klub skarżył się także UEFA na... zachowanie polskich kibiców przed meczem. Chuligani mieli zakłócać sen zawodników Omonii w hotelu, w którym nocowali przed meczem. Z zamiaru wtargnięcia do hotelu zrezygnowali dopiero po intwerwencji policji. Trudno powiedzieć, czy polski klub spotka kara za te incydenty, jednak trzeba zwrócić uwagę, w jaki sposób zostanie upomniana Omonia.

REKLAMA

"Koniec meczu będzie końcem waszego życia"

Relacje polskich klubów z UEFA są wyjątkowo trudne, co może przyznać Legia Warszawa, która w ubiegłym sezonie była kilkukrotnie karana przez sterników europejskiej piłki. W obecnych europejskich rozgrywkach największy skandal wywołał jednak jej przeciwnik, albański zespół FK Kukesi.

Piłkarz klubu ze stolicy, Ondrej Duda, w pierwszym meczu został trafiony w głowę kamieniem, który poleciał ze strony trybun gospodarzy, a mecz został zakończony na początku drugiej połowy. Kara - walkower i 70 tysięcy euro, a dodatkowo dwa mecze bez udziału publiczności. Jak na razie brak informacji o tym, czy Kukesi zostanie wykluczone z przyszłorocznych rozgrywek. Do agresji, którą chuligani z Albanii wyładowali na Dudzie, dochodzi też transparent, który głosił "Koniec meczu będzie końcem waszego życia. Nie jestem Słowianinem, jestem Albańczykiem". Groźba jest tutaj jasno czytelna. UEFA zezwoliła też na to, by odbył się rewanż w Warszawie.

Czy kara dla Kukesi za czyn, który mógł skończyć się tragedią, może być porównywalna z tą, którą dostał Lech za transparent wywieszony przez trójkę ludzi? Jak widać, dla UEFA kary mają bardzo podobny wymiar.

Źródło: Legia.com/x-news

REKLAMA

Boniek wkroczył do akcji i wywołał burzę

Głos w sprawie kary dla Lecha Poznań zabrał także prezes PZPN, Zbigniew Boniek. 

- Wkurza mnie, że UEFA karze za rasizm, nazizm, a za komunizm, który był równie okrutny. O systemie kar można by napisać książkę. Jestem absolutnie po stronie Lecha, bo kara jest kosmiczna. Klub nie dostał ostrzeżenia. Czy to nie byłoby lepsze - prośba o natychmiastową weryfikację i usunięcie flagi. Przecież w Poznaniu pracują rozsądni ludzie - mówił w "Przeglądzie Sportowym".

Prawdziwą burzę wywoływały komentarze Bońka na Twitterze, dotyczące Jacka Purskiego z antyrasistowskiej organizacji "Nigdy Więcej", która współpracuje z FARE (Football Against Racism in Europe - działająca z FIFA organizacja walcząca z rasizmem w futbolu).

Prezes PZPN doszukiwał się m.in. tego, że ktoś doniósł obserwatorom o treści transparentu na stadionie "Kolejorza", umieścił także link do artykuł szkalującego Purskiego, co spotkało się z negatywnymi komentarzami. Atmosfera wokół ostatnich wydarzeń zrobiła się gęsta. Wielu dziennikarzy sportowych oburzyło się na takie działania prezesa PZPN.

REKLAMA

Trzeba liczyć, że zła passa polskich klubów jeśli chodzi o kary od UEFA odejdzie do przeszłości, a nierozsądne komentarze w tej sprawie odejdą w niepamięć. Aby tak się stało, zespoły i kibice muszą jasno uświadomić sobie, że nie mogą dawać absolutnie żadnych powodów do tego, by UEFA czy FARE mogły znaleźć cokolwiek, co można uznać za obraźliwe i mogące wzbudzić zastrzeżenia. Biorąc pod uwagę, że kontrowersyjny może być nawet herb miasta, będzie to jednak trudne zadanie.

Paweł Słójkowski, man, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej