Ekstraklasa: Lech Poznań - Podbeskidzie. Gwizdy w Poznaniu dla mistrzów Polski
Lech Poznań przegrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała 0:1. Bramkę dla gości w 57. minucie spotkania zdobył Mateusz Szczepaniak.
2015-09-12, 22:30
Posłuchaj
Poznańska lokomotywa miała ruszyć ze stacji "strefa spadkowa", tymczasem ugrzęzła na niej na dobre. Dwa tygodnie przerwy w rozgrywkach ligowych miało pomóc Lechowi, a tymczasem jeszcze bardziej rozbiło zespół. Goście zagrali przede wszystkim ambitnie, twardo i z determinacją, a to wystarczyło do odniesienie nieoczekiwanego, pierwszego zwycięstwa w sezonie.
Spotkanie zaczęło się obiecująco dla lechitów. Już w piątej minucie w jednej akcji poznaniacy trzykrotnie mieli szansę pokonać Emilijusa Zubasa. Najpierw Karol Linetty z bliska trafił w litewskiego bramkarza rywali, który znakomicie spisał się przy dwóch kolejnych dobitkach Denisa Thomalli i debiutującego w ekipie mistrza Polski Macieja Gajosa.
Były pomocnik Jagielloni Białystok miał jeszcze trochę kłopotów ze zrozumieniem się ze swoimi nowymi partnerami, a jeszcze większe ze skutecznością. Pod koniec pierwszej połowy mógł jeszcze dwukrotnie wpisać się na listę strzelców, lecz nawet z kilku metrów nie był w stanie uderzyć w światło bramki.
Krótko po jego pudle kibice w dosadny i niecenzuralny sposób wykrzyczeli co myślą o grze swoich ulubieńców. Schodzących do szatni na przerwę zawodników Lecha żegnały głośne gwizdy.
REKLAMA
Drużyna trenera Dariusza Kubickiego w pierwszej odsłonie nie kwapiła się do bardziej zdecydowanych ataków. Były lechita Mateusz Możdżeń oraz jego koledzy próbowali strzałami z dystansu sprawdzić refleks Jasmina Burica. Bośniak nie miał jednak kłopotów, żeby zachować czyste konto.
Pecha miał natomiast Damian Chmiel, który z powodu kontuzji barku musiał opuścić boisko po niespełna 10 minutach gry.
Po zmianie stron gospodarze nadal zawodzili, a twardo grający bielszczanie z łatwością rozbijali ich ataki.
W 57. min goście wyprowadzili skuteczny kontratak. Frank Adu Kwame idealnie obsłużył Mateusza Szczepaniaka, a ten pewnie pokonał Burica zdobywając trzeciego gola w tym sezonie.
REKLAMA
Stracona bramka jeszcze bardziej zirytowała kibiców i najwyraźniej zdeprymowała samych piłkarzy "Kolejorza". Podopieczni trenera Macieja Skorży w drugiej odsłonie zagrali katastrofalnie i aż trudno było uwierzyć, że ta drużyna trzy miesiące temu sięgała po mistrzostwo kraju.
Gdy już dochodziło do zagrożenia w polu karnym Podbeskidzia, gospodarzom brakowało chłodnej głowy, by pokonać Zubasa. To była już piąta porażka Lecha w obecnym sezonie, a czwarta z rzędu.
Po meczu powiedzieli:
Maciej Skorża (trener Lecha): Stworzyliśmy dzisiaj wystarczająco dużo sytuacji, by wygrać nawet... kilka meczów. Liczy się jednak to, co wpadnie do bramki, a nam się nie udało żadnej z tych licznych okazji wykorzystać. Ponieśliśmy bardzo bolesną porażkę na własnym terenie. Jestem przekonany, że brakowało nam tego otwarcia, takiej iskry, która podpaliłaby lont. Każda kolejna niewykorzystana sytuacja sprawiała, że nasze morale szło w dół. W tym meczu były różne fragmenty gry w naszym wykonaniu, takiej, której nie musieliśmy się wstydzić, ale nie brakowało przestojów.
- W sporcie, w piłce nożnej takie momenty się zdarzają. Szkoda, że akurat nas to dopadło, w takim właśnie momencie i w takim stylu. Z pokorą przyjmujemy słowa z trybun. Ja mogę jeszcze ciężej pracować, jeszcze więcej wyciskać od zawodników. Nie zamierzam natomiast panikować i dalej chcę wykonywać swoją pracę.
- Osiem meczów jest za nami i 22 do rozegrania w rundzie zasadniczej. Tę drużynę stać wciąż, aby walczyć o czołowe lokaty. Staram się znaleźć nie tylko czarne strony tego meczu. Jestem zadowolony z gry Macieja Gajosa, mimo że nie wykorzystał kilku sytuacji. Jest to kreatywny zawodnik, co dziś pokazał. Cieszę się z powrotu Dawida Kownackiego i wciąż czekamy na Darko Jevtica i Marcina Robaka. Dzięki nim nasza siła ofensywna, a co za tym idzie nasza skuteczność powinna lepiej wyglądać.
REKLAMA
Dariusz Kubicki (trener Podbeskidzia): Był to mecz dwóch drużyn, którym niekoniecznie się wiedzie w tym sezonie. Widać było, że obie chciały wygrać. Jeśli chodzi o kulturę gry, gospodarze nas zdecydowanie przewyższali, bo mają zawodników o bardzo wysokich umiejętności technicznych. Uważałem, że stać nas na zdobycie jednej bramki i zachowanie czystego konta. Tak się stało, choć długo przyszło nam czekać na tę bramkę. Wyjeżdżamy z kompletem punktów i świetnie smakuje to zwycięstwo. Gratuluję swoim zawodnikom, bo choć nie uniknęli błędów, to widać było, że chcą grać. Walka, determinacja połączona nawet z bólem sprawiły, że osiągnęliśmy pozytywy wynik. Nie wiemy jeszcze, co dokładnie przytrafiło się Damianowi Chmielowi. Boję się, że to może być poważny uraz, bo to twardy zawodnik i bez powodu nie zszedłby z boiska.
Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 (0:0)
Bramki: 0:1 Mateusz Szczepaniak (56).
Żółta kartka - Lech Poznań: Barry Douglas, Tomasz Kędziora. Podbeskidzie Bielsko-Biała: Mateusz Możdżeń, Kohei Kato, Adam Mójta.
Sędzia: Paweł Gil (Lublin). Widzów 11 902.
Lech Poznań: Jasmin Buric - Tomasz Kędziora, Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Barry Douglas - Maciej Gajos, Karol Linetty (75. Dariusz Formella), Kasper Hamalainen, Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski (64. Gergo Lovrencsics) - Denis Thomalla (46. Dawid Kownacki).
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Emilijus Zubas - Adam Pazio, Gracjan Horoszkiewicz, Krystian Nowak, Adam Mójta - Damian Chmiel (10. Jakub Kowalski, 90. Lukas Janic), Mateusz Szczepaniak, Kohei Kato, Mateusz Możdżeń, Frank Adu Kwame (90+2. Kamil Jonkisz) - Robert Demjan.
ah
REKLAMA