Walka Adamek - Molina. Sędzia uratował "Górala", czy skazał na porażkę? Arbiter może mieć kłopoty
- Moim zdaniem liczenie przez sędziego od nokdaunów było zbyt szybkie. Powiedzmy, że na przestrzeni pięciu sekund, po których ja przejąłem liczenie, została ”urwana” prawie sekunda. To wniosek wynikający z kilkukrotnej analizy materiału wideo - wyjaśnia sędzia walki Adamek - Molina w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
2016-04-06, 15:18
Posłuchaj
Powiązany Artykuł
Walka Adamek - Molina. Sędzia za szybko skazał "Górala" na porażkę? Jest protest
Trwa gorąca dyskusja na temat decyzji o zakończeniu pojedynku Adamka z Moliną przez sędziego ringowego pojedynku Leszka Jankowiaka. Współpromująca "Górala” grupa Main Events złożyła protest do federacji IBF.
Zdaniem Leszka Jankowiaka werdykt jaki zapadł po walce na pewno nie zostanie zmieniony, bo do tego nie ma podstaw. Jankowiak ma jednak inne obawy. - Personalnie oczywiście mogę mieć problemy. Nie w tym sensie, że ktoś zadzwoni i pogrozi mi palcem, tylko mogę być pomijany przy kolejnych obsadach - wyjaśnia w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
Podstawowym zarzutem obozu Adamka jest to, że sędzia rozpoczął liczenie w chwili nokdaunu "Górala", podczas gdy Molina nie był jeszcze zdyscyplinowany i odesłany do neutralnego narożnika.
- Doprecyzujmy, choć to bez większego znaczenia, ja wypowiedziałem komendę "down” i podążyłem do Amerykanina skierować go do dalszego narożnika, a w tym czasie liczeniem zajmował się sędzia czasowy od nokdaunów. Ów arbiter miał obowiązek liczyć cały czas od momentu, gdy Adamek dotknął matę ringu tzw. trzecim punktem podparcia. Od tej regulacji nie ma żadnego wyjątku - wyjaśnia Jankowiak.
Jednak jak podkreślają adwersarze, Erik Molina jeszcze nie został doprowadzony na swoje miejsce. - To nie miało żadnego znaczenia. Byłbym zobligowany przerwać liczenie tylko w hipotetycznej sytuacji, gdyby już zdyscyplinowany przeze mnie Amerykanin, w chwili gdy przejąłem liczenie od szóstej sekundy, na przykład odwracał się do kibiców lub wskakiwał na liny - wyjaśnia sędzia i dodaje, że inną sprawą jest fakt, że jego zdaniem liczenie przez sędziego od nokdaunów było zbyt szybkie. - Powiedzmy, że na przestrzeni pięciu sekund, po których ja przejąłem liczenie, została ”urwana” prawie sekunda. To wniosek wynikający z kilkukrotnej analizy materiału wideo - wyjaśnia.
W komentarzach pojawiała się opinia, że może lepszą decyzją byłoby odesłanie Adamka do narożnika, by w ciągu minutowej przerwy spróbował dojść do siebie.
REKLAMA
- Była to jedna z ewentualności, natomiast w ułamku sekundy, który miałem na podjęcie decyzji uznałem, że nie jest to najlepsze rozwiązanie. Po prostu nie byłem przekonany, czy Tomek w ogóle będzie w stanie wrócić do narożnika. Najpierw go przytrzymałem, a chwilę później odprowadzając do narożnika musiałem trzymać naprawdę mocno za biodra, bo miałem wrażenie, że Tomek trochę "pływał”. Poza tym moim zadaniem nie jest kalkulowanie i unikanie odpowiedzialności, tylko w pierwszej kolejności dbanie o zdrowie zawodnika - uważa Jankowiak.
"Tacy pięściarze jak Tomek nie powinni w taki sposób kończyć kariery"
Źródło/Press Focus/x-news
Zdaniem sędziego, pięściarza trzeba czasami chronić przed samym sobą lub jego narożnikiem. - Narożnik z oczywistych względów bywa mniej zdystansowany do wydarzeń, choć nie twierdzę, że w tym przypadku byłoby tak samo. Jako sędziowie jesteśmy uczulani, aby w pierwszej kolejności brać pod uwagę swoją opinię, a nie oczekiwać reakcji trenera lub innej osoby z otoczenia zawodnika. Natomiast pozwolę sobie na jedno "gdybanie”...
- Załóżmy, że w kolejnej rundzie Tomek dostałby jeszcze jeden mocny cios z prawej ręki, bezwładnie rozłożyłby się na ringu i stałaby się tragedia. Dzisiaj nasłuchiwalibyśmy informacji ze szpitala. Czy myśli pan, że stopień hejtu, który spotyka mnie obecnie, byłby mniejszy?
(ah, PolskieRadio.pl, Gazeta Krakowska)
REKLAMA