Premier League: Leicester robi kolejny krok do mistrzostwa. "Lisy" zamienią sen w rzeczywistość?
Szalony sezon w Premier League powoli dobiega końca, a Leicester City z żelazną konsekwencją zmierza po tytuł mistrza Anglii. W niedzielnym spotkaniu "Lisy" rozbiły Swansea Łukasza Fabiańskiego.
2016-04-24, 22:25
To miał być kolejny test na drodze Leicester do mistrzostwa Anglii. W poprzednim meczu "Lisy" zremisowały 2:2 z West Hamem, pozwalając goniącemu je Tottenhamowi na zmniejszenie straty do 5 punktów na 4 kolejki przed końcem rozgrywek. Rywal w wyścigu poczuł swoją szansę i miał podstawy do tego, by liczył na potknięcie zespołu z King Power Stadium w meczu ze Swansea z Łukaszem Fabiańskim w bramce.
Dodatkowo na wyobraźnię mógł działać fakt, że w tym meczu nie mógł zagrać Jamie Vardy, który w poprzednim spotkaniu zobaczył czerwoną kartkę. 22 bramki w 34 spotkaniach - snajper Leicester mógł pochwalić się imponującym dorobkiem, jego gole dały zespołowi najwięcej punktów ze wszystkich strzelców Premier League.
- Na pewno odczują jego brak. Mają świetny zespół, zasługują na to, by być w miejscu, w którym są teraz. Nikt nie dał im niczego za darmo, sami wszystko wywalczyli - mówił przed niedzielnym spotkaniem Mauricio Pochettino, trener zespołu z północnego Londynu.
Tymczasem, jeśli ktoś wietrzył niespodziankę, mógł poczuć się srogo zawiedziony. Menedżer Claudio Ranieri bez najmniejszych problemów poradził sobie z tym, by wypełnić lukę po jednym z najważniejszych zawodników. Na boisku swój moment wykorzystał Leonardo Ulloa, który w dwukrotnie wpisał się na listę strzelców, zastępując Vardy'ego w imponującym stylu.
REKLAMA
Do tego swojego gola dołożył Riyad Mahrez, a strzelanie zakończył Marc Albrighton, podsumowując zły dzień polskiego golkipera.
Bajka Leicester trwa, choć Claudio Ranieri dopiero przed tym spotkaniem po raz pierwszy przyznał, że jego zespół bije się o tytuł. Wcześniej nie dało się usłyszeć od niego podobnej deklaracji, bez względu na sytuację w tabeli.
Awans do czołowej czwórki i gra w w Lidze Mistrzów byłaby dla tej drużyny sukcesem, na określenie tego, czym będzie mistrzostwo, trudno znaleźć słowa. Przed startem sezonu większość ekspertów stawiała "Lisy" w gronie zespołów, które czeka walka na utrzymanie. Każdy kolejny mecz potwierdzał, jak bardzo złudne było to przeświadczenie. Równo rok temu trwała ich "wielka ucieczka" przed degradacją, zakończona sukcesem. Od tego czasu niesamowita forma trwa. Forma kilku zawodników eksplodowała, transfery okazały się trafione, zwłaszcza ten N'Golo Kante, który jest płucami i sercem drużyny, w każdym meczu zostawiając na boisku wiele zdrowia, w odbiorze nie mając sobie równego w Europie. I trener, który wydawał się być na zakręcie, a w dodatku przychodził do klubu po kontrowersyjnym odejściu swojego poprzednika.
REKLAMA
Oczywiście, nie było racjonalnych podstaw do tego, by przewidzieć scenariusz, który dzieje się na oczach kibiców. Leicester może być bogatym klubem, jednak w porównaniu z resztą angielskich potęg może wydawać się kopciuszkiem. Nie chodzi tu jednak tylko o piłkarzy Ranieriego - fatalna postawa Chelsea, zaskakująco bezradny Manchester United, imponujący Tottenham, który w ostatnich sezonach ocierał się o TOP 4, jednak od 2010 roku nie mógł znaleźć sposobu, by znaleźć się wśród elity... Pod wieloma względami ten sezon Premier League jest wyjątkowy, a tak sensacyjny mistrz Anglii tylko to potwierdzi.
Z walki o tytuł w niedzielnym starciu z broniącym się przed spadkiem Sunderlandem wypisał się Arsenal, który zremisował 0:0 i został na przeklętym dla siebie, czwartym miejscu. Wyzwanie Leicester może rzucić już tylko Tottenham. Zespół, który także przeszedł niesamowity progres, który od dłuższego czasu jest w świetnej formie, a w dodatku ma w swoim składzie największego faworyta do tytułu króla strzelców, Harry'ego Kane'a. Opinie ekspertów od angielskiej piłki są zgodne - "Koguty" grają obecnie najbardziej atrakcyjną piłkę na Wyspach, ale wygląda na to, że to nie wystarczy. Nawet jeśli wygrają swój poniedziałkowy mecz, wrócą do momentu sprzed startu 35. kolejki, mając 5 punktów straty.
W całej lidze piłkarze Mauricio Pochettino dominują właściwie w każdym elemencie. Najlepsza obrona, najlepszy atak, ilośc stworzonych szans, strzałów na bramkę czy goli po stałych fragmentach gry. To jednak wciąż za mało na "Lisy", które, zapatrzone w jeden cel, nie zamierzają się zatrzymać.
REKLAMA
Przed Leicester jeszcze trzy mecze - z Manchesterem United, Evertonem i Chelsea. Taki terminarz nie wydaje się łatwy, ale po tym, z jaką pasją i determinacją gra zespół Ranieriego, ich sukces wydaje się nieuchronny. Wielu graczy, którzy w niebieskich koszulkach biegają po boiskach Premier League, poznało smak odrzucenia przez silniejsze kluby, musiało przez lata dochodzić do pozycji, w której są obecni, a ich droga do tego wiodła przez piłkarskie peryferia. Tego doświadczenia nic nie może zastąpić - wciąż mają wiele do udowodnienia. Przez całe rozgrywki kwestionowano ich szanse, twierdzono, że wreszcie dojdzie do głosu brak doświadczenia i silniejsze kadrowo zespoły będą to w stanie wykorzystać.
Maraton starć z potentatami na przełomie roku poszedł idealnie, a oczekiwane przez wielu zmęczenie materiało nie nadeszło. Kiedy Leicester mógł mieć zadyszkę, wciąż wygrywał. Skromnie, jedną bramką, kilka razy będąc o krok od straty punktów. W marcu i kwietniu, w kluczowym momencie sezonu, cztery razy z rzędu zwyciężył 1:0. W siedmiu ostatnich meczach tylko raz nie zachowali czystego konta.
Na czele Premier League są obecnie dwie drużyny, które z hukiem złamią porządek, który panował od lat w rozgrywkach. Jakie będzie miało to przełożenie na przyszłe sezony? Po tym, co oglądamy w tym sezonie, nie sposób tego przewidzieć. To jednak rewelacyjny dowód na to, że w sporcie nigdy nie powinno się przestawać marzyć, bez względu na to, jak niewielkie szanse na sukces ma się zdaniem innych.
REKLAMA
A Claudio Ranieri? Kibice mogą tylko prosić, by nigdy się nie zmieniał.
- Mieliśmy sen, a teraz naszym celem jest sprawić, by zmienił się w rzeczywistość - powiedział po wygranej ze Swansea menedżer.
Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA