Rozstanie znanej, polskiej siatkarskiej pary wisi na włosku
Były trener polskich siatkarzy plażowych Martin Olejnak podsumował swoją pracę z biało-czerwonymi. Odniósł się też do przyszłości najbardziej utytułowanej pary - Grzegorza Fijałka i Mariusza Prudla.
2016-11-17, 14:35
- Formalnie jest pan jeszcze przez kilkanaście dni trenerem trzech czołowych polskich par męskich, ale nie zdecydował się pan na przedłużenie kontraktu na kolejne lata. Pod pana opieką biało-czerwoni wywalczyli medale mistrzostw Europy, stawali na podium zawodów World Touru oraz brali udział w rywalizacji olimpijskiej. Jakby pan podsumował ten okres pracy?
Martin Olejnak Jestem przekonany, że Fijałek i Prudel muszą zmienić partnerów
Martin Olejnak: po igrzyskach w Rio de Janeiro pozostał niedosyt. Myślałem, że trochę więcej osiągniemy w tej imprezie. Jak patrzę ogólnie na ten ostatni sezon, to jestem jednak bardzo zadowolony. 2015 rok był najmniej udany w mojej pracy w Polsce. Powody były różne - zawodnicy mieli wówczas swoje problemy, trapiły ich kontuzje. Powiedziałem im później, że jak dobrze przepracujemy okres przed kolejnym sezonem, to będzie znacznie lepiej. I tak było, ale niestety nie w turnieju olimpijskim. Ale i tak mam dużą satysfakcję z tego, co osiągnęliśmy razem.
- W kontekście wspomnianego startu w Rio de Janeiro czy też wcześniejszych lat żałuje pan którejś ze swoich decyzji? Ma pan poczucie, że można było coś zrobić inaczej, lepiej?
Powiązany Artykuł

MP w siatkówce plażowej: Fijałek i Prudel zgodnie z planem obronili tytuł
M.O.: raczej niczego nie żałuję i niczego bym nie zmienił. Może niektóre małe problemy inaczej bym rozwiązał, ale nie mam poczucia, że popełniłem jakiś duży błąd. Nie na wszystko też miałem wpływ.
- Krążą pogłoski, że przed nowym sezonem dojdzie do rozstania pierwszej pary, z którą pan zaczął współpracę - Grzegorza Fijałka i Mariusza Prudla. Występujący razem od 2008 roku zawodnicy nie chcieli na razie potwierdzić tej informacji i zaznaczyli, że czekają na pomysły nowego szkoleniowca. Jak pan widzi dalsze losy najbardziej utytułowanego duetu w historii polskiej siatkówki plażowej?
M.O.: jestem przekonany, że muszą zmienić partnerów. Wynik uzyskany podczas ostatnich igrzysk jest na to dowodem. W Brazylii nie było między nimi chemii. Chcieli osiągnąć sukces, ale coś nie zadziałało. Nie stanowili monolitu. Uważam, że koniecznie powinni spróbować swoich sił w innych zestawieniach. W przypadku Grześka i Mariusza to nawet nie jest kwestia różnicy charakterów, ale tego, jak się widzi pewne sprawy, spojrzenia na sport.
- Podobno już wcześniej wyszedł pan z propozycją, by zestawić ich z przedstawicielami młodego pokolenia - Michałem Brylem i Kacprem Kujawiakiem.
M.O.: pomysłów i opcji było więcej. Teraz będzie to pytanie dla nowego trenera. To on podejmie decyzję i będzie ponosił za nią odpowiedzialność.
- Kolejnym doświadczonym duetem, z którym pan pracował w Polsce byli Michał Kądzioła i Jakub Szałankiewicz, którzy w ostatnich latach często mieli pecha, jeśli chodzi o zdrowie...
Martin Olejnak Najlepsze lata Bartosza Łosiaka i Piotra Kantora dopiero przyjdą
M.O.: myślę, że oni też nie będą już razem grali. Mieli dwie szanse na udział w igrzyskach i nie wyszło. Nie mają już wspólnego celu. Jak już mówiłem, wszystko będzie zależało od nowego szkoleniowca, ale ja bym proponował im zmianę.
- Jedynym z tych trzech duetów, który by się obronił przed takim zaleceniem, będą więc Bartosz Łosiak i Piotr Kantor?
M.O.: oni chyba zapłacili frycowe podczas turnieju olimpijskiego w Rio. Ale uważam, że w ich przypadku najlepsze lata dopiero przyjdą. To młodzi zawodnicy. Gdyby nie awansowali na te igrzyska, to nikt nie mógłby mieć do nich pretensji. Zajęli trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej WT w ostatnim sezonie. To pokazuje, że są parą, która jest przyszłością polskiej siatkówki plażowej. Są nią również Bryl i Kujawiak, którzy byli na zapleczu naszej kadry. Gdy ktoś był kontuzjowany, to jeden z tej dwójki zastępował go w imprezach WT. Próbowaliśmy różnych kombinacji i wychodziło to interesująco. Złapali dzięki temu pewność siebie, co potwierdzili pod koniec sezonu, gdy w Grand Slamie w Long Beach zagrali bardzo dobrze i zajęli piąte miejsce.
- Uważa pan, że mogą w niedalekiej przyszłości - tak jak w tym roku Kantor i Łosiak - stawać na podium zawodów cyklu?
M.O.: tak. To kolejny duet, który może coś zdziałać. Ale z drugiej strony nie wiadomo, czy nowy trener nie spróbuje ich zestawić z bardziej doświadczonymi graczami po to, by przyśpieszyć ich rozwój. To często stosowane rozwiązanie. Dzięki temu młodzi zawodnicy osiągają dany poziom nie za cztery lata, ale za dwa.
- Zaczynając pracę w Polsce miał pan pod opieką tylko Fijałka i Prudla. Później dołączyły do nich dwie kolejne pary. Który model jest lepszy w przypadku tej dyscypliny sportu - indywidualna praca, czy w szerszej grupie, co pozwala na zwiększenie rywalizacji?
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Rio 2016. Michał Kądzioła: Na pewno trzeba wyciągnąć z tego startu wnioski
M.O.: trudne pytanie. Idealnym rozwiązaniem wydaje się być sytuacja, gdy na jedną parę przypada jeden trener. Taki scenariusz możliwy jest jednak tylko w krajach, w których zawodnicy dzięki działaniom marketingowym mogą sobie pozwolić na samodzielne opłacanie szkoleniowca. Gdy pieniądze wykłada federacja, to trzeba się dostosować. To nie jest według mnie aż taki problem. W innych krajach często funkcjonuje system, gdzie na dwóch trenerów przypadają trzy, cztery pary z danego kraju i dają radę. Zawodnicy mogą to widzieć inaczej. Zwłaszcza ci doświadczeni, którzy później muszą się podzielić szkoleniowcem z innymi. Jeśli im się nie podoba taka sytuacja, to mogą wydawać własne pieniądze i mieć trenera na wyłączność.
- Polski Związek Piłki Siatkowej nie podał jeszcze, kto od przyszłego sezonu będzie szkoleniowcem czołowych męskich par. A pan wie już, z kim będzie współpracował od 2017 roku?
M.O.: mam kilka propozycji, które rozważam. Możliwe jest zarówno prowadzenie kobiecych par, jak i męskich. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest praca z rodakami. To jedna z opcji. W tym wypadku w grę wchodziłby tylko żeński duet, bo nie ma obecnie na Słowacji męskich par, z którymi można byłoby pracować i walczyć na arenie międzynarodowej. W przypadku kobiecej ekipy jednak pojawił się znak zapytania, bowiem jedna z siatkarek z tego duetu zrezygnowała i nie wiadomo, czy uda się znaleźć dla niej odpowiednią następczynię. Nie wiadomo też, czy w związku z tym krajowa federacja wyłoży odpowiednie pieniądze. Sprawa jest niełatwa, ale wciąż otwarta. Bardziej lubię męską siatkówkę, bo jest bardziej dynamiczna, atletyczna. Ale z drugiej strony u kobiet jest mniejsza konkurencja i łatwiej o sukces. Mam też oferty z Niemiec. W ciągu dwóch, trzech tygodni będę musiał podjąć decyzję.
(ah)
REKLAMA