Doping: niebawem rywalki powiedzą "cześć Tereska"? Zbyt niska kara może się Johaug nie opłacać

W ubiegłym tygodniu w Oslo odbył się "proces” z udziałem Therese Johaug, w którym biegaczka była przesłuchiwana w sprawie wykrytego u niej dopingu. Po dwóch dniach zeznań padł mit działającej jak szwajcarski zegarek norweskiej machiny. Czy śledztwo w sprawie wpadki Johaug będzie ostatnim w ekipie norweskich biegaczy?

2017-02-03, 16:10

Doping: niebawem rywalki powiedzą "cześć Tereska"? Zbyt niska kara może się Johaug nie opłacać
. Foto: fot.theresejohaug.no

Posłuchaj

Michał Rynkowski o prawdopodobnym wymiarze kary dla Johaug (PolskieRadio.pl)
+
Dodaj do playlisty

Tuż po przesłuchaniach w Oslo menedżer zawodniczki Joern Ernst zapewniał, że w najbliższych tygodniach jego klientka nie zamierza wyjeżdżać z Norwegii. Johaug miała w kraju oczekiwać na decyzję dotyczącą długości jej dyskwalifikacji. Biegaczka nagle zmieniła jednak plany i wyruszyła testować olimpijskie trasy, by w lutym 2018 zdobyć, coś, czego nie ma w kolekcji - złoty medal olimpijski w rywalizacji indywidualnej.

- Można założyć, że jakiś mecenas, który wspiera Johaug w całym postępowaniu, przewiduje jaki będzie werdykt, ale to są jedynie przewidywania – mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

Powiązany Artykuł

Therese Johaug 1200.jpg
Norwegia zadrży w posadach? Co ujawni Johaug?

Johaug wyruszyła do Korei ze swoim nowym trenerem, Palem Gunnarem Mikkelsplassem na - jak to określił jej menedżer cytowany w dzienniku "Verdens Gang"  - taką prywatną mini wycieczkę treningowo-zapoznawczą.

Wiele zatem wskazuje, że Norweżka ze spokojem oczekuje na "wyrok” i z optymizmem patrzy w przyszłość. "Jej linia obrony okazała się zwycięska” – pisały po przesłuchaniach norweskie media. Uważa się, że zawodniczka może liczyć na obniżenie proponowanych 14 miesięcy dyskwalifikacji. Kiedy zatem koleżanki przywitają mistrzynię radosnym okrzykiem "cześć Tereska"?

REKLAMA

Co zatem wiemy po przesłuchaniach

- Według mnie mało prawdopodobne jest, aby zawodniczka została uniewinniona, dlatego, że w jakiejś mierze ponosi odpowiedzialność za to, że substancja zabroniona znalazła się w jej organizmie. Wprawdzie lekarz norweskiej kadry wziął na siebie pełną odpowiedzialność za to, że podał zawodniczce substancję zabronioną za pośrednictwem maści, niemniej jednak to zawodnik także zawsze ponosi odpowiedzialność za to, co zostanie wykryte w pobranej od niego próbce. Realnie oceniając sytuację dojdzie do skazania, ale trudno ocenić jaka zostanie nałożona sankcja. Minimalna kara jaka może zostać orzeczona to rok dyskwalifikacji i to w jakieś mierze jest prawdopodobne – wyjaśnia Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

"

Michał Rynkowski Norweska agencja antydopingowa powinna wszcząć oddzielne postępowanie w zakresie naruszenia przepisów antydopingowych przez norweskiego lekarza

Obrona Johaug w dużej mierze opierała się na niepodważalnej zasadzie jaka obowiązuje w norweskiej reprezentacji, a mianowicie bezwzględnym przestrzeganiu punktu zapisanego w umowie jaką podpisuje każdy zawodnik, a mianowicie ślepego słuchania poleceń lekarza kadry. Johaug zatem wyjaśniła, że na pudełku, które dostała od lekarza Fredrika Bendiksena nie zauważyła oznaczenia "doping", zresztą opakowanie szybko wyrzuciła, nie czytając ulotki, bo jak wyjaśniała ta była w języku włoskim. - Zrobiłabym wszystko tak jak Therese. W stu procentach ufałabym lekarzowi kadry, zwłaszcza takiemu jak Fredrik Bendiksen – mówiła podczas zeznań Marit Bjoergen, która wystąpiła w roli świadka i zdaniem obserwujących "proces" dziennikarzy zeznania mistrzyni olimpijskiej były niezwykle istotne.

- Ja jednak myślę, że dla samego postępowania to było bez znaczenia. Kluczowe to według mnie zeznania lekarza i samej Therese Johaug - uważa Rynkowski.

Lekarz kadry Fredrik Bendiksen, mający trzydziestoletnie doświadczenie wziął na siebie pełną odpowiedzialność za zaistniałą sytuację. Przyznał, że nazwy clostebol, kończącej się specyficznym dla zabronionych w sporcie medykamentów "- bol",  nie skojarzył ze sterydem anabolicznym, Z kolei oznaczenie "doping” wpisany w znak zakazu uznał za specyficzną szatę graficzną opakowań leków we Włoszech. – Rzadko się zdarza, aby lekarz kadry brał pełną winę na siebie, bo on też będzie podlegał odpowiedzialności. Jemu też grozi do czterech lat dyskwalifikacji, co w konsekwencji oznacza brak możliwości wykonywania zawodu, a o tym nie za dużo się jak dotąd mówi – podkreśla dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.

REKLAMA

Lekarz podczas przesłuchania mówił o wielu obowiązkach, którym musiał stawić czoła kiedy przebywał na obozie norweskiej kadry we Włoszech, a podczas którego podał Johaug maść w składzie której był zabroniony środek. Gdy zdecydował się na wycieczkę do lokalnej apteki i zakup leku dla Johaug (po tym jak stwierdził, że w zawsze perfekcyjnie wyposażonej podręcznej apteczce, bez której kadra Norwegii nie rusza się nigdzie nie ma odpowiednich leków) na głowie miał przygotowania do spotkania z mediami, które miało dotyczyć dopingowej wpadki Martina Sundby'ego (norweskiego reprezentanta, który przedawkował leki na astmę), zajmował się także kontuzją ręki jednego z norweskich zawodników, a także sprawami osobistymi, których jak wyjaśniał podczas przesłuchania "nie zamierza komentować publicznie”.

"

Michał Rynkowski Wysokość stężenia nie jest jednoznacznym dowodem, który określa w jaki sposób substancja dostała się do organizmu Johaug 

- Według mojej oceny norweska agencja antydopingowa (Antidoping Norge) powinna wszcząć oddzielne postępowanie w zakresie naruszenia przepisów antydopingowych przez norweskiego lekarza - uważa Michał Rynkowski.

Podczas procesu ujawniono także, owiane dotąd tajemnicą, wartości próbki biegaczki i stężenie clostebolu, które wyniosło 13 nanogramów na milimetr. Agencja przyznała, że ilość ta nie podwyższa wydolności organizmu i że zgadza się z wersją biegaczki o stosowaniu maści na poparzone słońcem usta.

- To przy orzekaniu kary może mieć znaczenie, bo może stanowić element, który uprawdopodobnia zeznania, które zostały przedstawione przez zawodniczkę. Gdyby to stężenie było wysokie to sugerowałoby, że stosowała substancję w sposób celowy, w dawkach dopingujących – zauważa Michał Rynkowski.

REKLAMA

Niskie stężenie clostebolu w próbce może przemówić jednak także na niekorzyść Johaug, która ostanie badanie, przed tym feralnym wrześniowym, miała ponad cztery miesiące wcześniej.

- W przypadku wykrycia niższych stężeń nie można też wykluczyć innego scenariusza, takiego, że zawodniczka stosowała steroidy jakiś czas temu. Powodem tak niskiego stężenia, prawie na granicy wykrywalności, może być to, że steroidy były stosowane dużo wcześniej. Sama więc wysokość stężenia nie jest jednoznacznym dowodem, który określa w jaki sposób substancja dostała się do organizmu Johaug - tłumaczy Rynkowski.  

x-news

Przy okazji przesłuchań w Oslo, okazało się, że święte przykazanie "słucham lekarza” działa w norweskiej kadrze bez zarzutów. Wyszło jednak na jaw jak beztrosko norwescy zawodnicy podchodzą to tematu szkoleń i kursów antydopingowych zalecanych przez ich związek narciarski. Johaug i jej koledzy i koleżanki z kadry zlekceważyli bowiem monity przesyłane przez związek mailem, które przypominały o obowiązku zrobienia w internecie krótkiego, trwającego 30 minut kursu. Co więcej okazało się, że Johaug kurs raczyła zrobić, ale dopiero po tym jak ogłosiła zalewając się łzami, że wykryto u niej clostebol. Johaug tłumaczyła, że w natłoku innych obowiązków, między innymi tych związanych ze spotkaniami ze sponsorami - których ma tak dużo - "ten mail jej umknął”.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

O co tutaj biega - tło.jpg
O co tutaj biega

Skrócenie długości kary, czy uniewinnienie, na które liczy Johaug może jej się nie opłacać

Norweska agencja antydopingowa Antidoping Norge sugeruje dla Johaug 14 miesięcy dyskwalifikacji liczonej od dnia zawieszenia, czyli 18 października. W ten sposób kara zakończyłaby się na dwa miesiące przez zimową olimpiadą, która odbędzie się w dniach 9-24 lutego 2018 roku.

Swoje postanowienie dotyczące długości dyskwalifikacji dla Johaug norweska konfederacja sportu ogłosi pod koniec lutego. Johaug i jej obrońcy, co podkreślali w trakcie przesłuchań, liczą nawet na uniewinnienie. Jednak trójka sędziowska, która będzie wydawała ostateczną decyzję musi pamiętać, że zbyt łagodna kara może spotkać się z protestem WADA i  Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, która może odwołać się do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie.

Jeżeli tak się stanie, to końcowy wyrok i ostanie słowo od którego już nikt nie będzie mógł się odwołać wyda Trybunał Arbitrażowy w Lozannie (TAS), a ten w podobnej sprawie jak ta Johaug nie orzekał kar niższych niż 16 miesięcy.

Więcej na blogu autora - O co tutaj biega

Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl

REKLAMA


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej