Liga Mistrzów: Real zapowiada ofensywę w meczu z Atletico. "Królewscy" zdeklasują lokalnego rywala?
Trzy bramki zaliczki dają Realowi Madryt bardzo duży komfort przed środowym rewanżem półfinału Ligi Mistrzów z Atletico Madryt. "Królewscy" nie zamierzają jednak oszczędzać lokalnego rywala i zapowiadają ofensywną grę. Możemy spodziewać się gradu bramek na Vicente Calderon?
2017-05-10, 08:40
Posłuchaj
- Zamierzamy podejść do rewanżu podobnie jak do innych meczów, chcemy wyjść silni na murawę i dać z siebie wszystko. Zobaczymy, co się wydarzy, ale nasz cel pozostaje ten sam. Wynik pierwszego meczu niczego nie zmienia, będziemy dążyć do strzelenia goli - przyznał Zidane przed środowym starciem na stadionie Atletico.
Oba zespoły spotkały się w finale Ligi Mistrzów w 2014 i 2016 roku. W obu przypadkach lepszy był Real (raz po dogrywce, a raz po rzutach karnych). Z kolei dwa lata temu "Królewscy" wyeliminowali Atletico w ćwierćfinale LM.
Francuski szkoleniowiec triumfował w Lidze Mistrzów z Realem jako piłkarz w 2002 roku, a w ubiegłym sezonie dokonał tego jako trener "Królewskich".
- Ten klub uwielbia takie momenty, a my skupiamy się na jutrzejszym meczu. Cokolwiek osiągnąłeś w przeszłości, musisz to wciąż potwierdzać. Może pokonaliśmy Atletico w dwóch finałach LM, ale to będzie inne spotkanie - podkreślił Zidane.
REKLAMA
Jak dodał, absolutnie nie można czuć się już finalistą obecnej edycji.
- Oni mają swoje atuty i my mamy swoje. To, że wygraliśmy tamte finały z Atletico, nie oznacza, że awansujemy. Gdybyśmy tak pomyśleli, zrobiliśmy duży błąd - zaznaczył trener Realu.
Jeśli podopieczni Diego Simeone chcą dokonać cudu, jako inspirację mogą potraktować starcie z 2015 roku, kiedy triumfowali aż 4:0. W tym sezonie Real jednak bardzo rzadko pozwala sobie na wpadki, a w tym przypadku jego odpadnięcie z rozgrywek byłoby wydarzeniem wręcz szokującym. Skala trudności dla "Los Colchoneros" jest wręcz trudna do oszacowania - nawet rozegranie najlepszego meczu w sezonie niekoniecznie wystarczy do tego, by po 180 minutach gry unieść ręce w geście triumfu.
REKLAMA
Wydawało się, że broniący tytułu zespół będzie miał większe problemy z rywalem, który w ostatnich sezonach potrafił stworzyć jedną z najlepszych linii defensywnych i był przekleństwem drużyn uwielbiających prowadzić grę. Błysk Cristiano Ronaldo nie pozostawił jednak złudzeń co do tego, do kogo należał ten mecz.
Portugalczyk w trzech poprzednich meczach Ligi Mistrzów (dwóch z Bayernem Monachium i jednym z Atletico) zdobył aż osiem bramek, po ubogim w trafienia początku rozgrywek był w stanie wrzucić najwyższy bieg właśnie wtedy, kiedy jego zespół najbardziej tego potrzebował.
Można powiedzieć, że pierwsze spotkania półfinałowe w walce o tytuł najlepszej drużyny Europy oddzieliły chłopców od mężczyzn, zwłaszcza w przypadku rywalizacji Juventusu z Monaco. Trzeba jednak podkreślić, że zwyciężyły w nich zespoły bardziej konkretne, i to w sposób, który rozwiał wszelkie wątpliwości.
REKLAMA
Hegemon Serie A czeka w finale na "Królewskich" i zapowiada się na to, że nic nie będzie w stanie namieszać w planach Włochów, którzy od ostatniego gwizdka w starciu z Monaco postawili sobie już nowy cel, który przesłoni wszystko inne. W środowy wieczór poznamy ich rywala.
ps
REKLAMA