Robert Kubica ściga Formułę 1. Na Festiwalu Prędkości prowadził bolid prawą ręką
Robert Kubica znów zadziwia świat. Na angielskim Festiwalu Prędkości poprowadził bolid Renault używając tylko prawej ręki, czyli tej, która ucierpiała podczas koszmarnego wypadku w 2011 roku.
2017-07-03, 10:38
Festiwal Prędkości w angielskim Goodwood to impreza organizowana od 1993 roku. Kibice mieli okazję podziwiać pokazy samochodów i motocykli różnych serii wyścigowych, w tym również bolidów Formuły 1. W Goodwood Robert Kubica zasiadł za sterami Renault E20, czyli maszyny przygotowanej na 2012 rok.
- To wspaniałe uczucie. Jedno z najlepszych, jakie miałem w ostatnich latach. To wielka szansa. Kolejna, bo dostałem tutaj i w Walencji. Oczywiście to tylko show, ale emocje były ogromne - powiedział Polak. - Nie robię tego, żeby pokazać się w mediach. To nie koniec tematu Formuły 1 - dodał.
W Walencji, kilka tygodni temu, Kubica zasiadł w bolidzie po raz pierwszy od sześciu lat. Wykręcał konkurencyjne czasy, pokonał aż 116 okrążeń hiszpańskiego toru. W Anglii był moment, że prowadził bolid prawą ręką, lewą pozdrawiając kibiców.
REKLAMA
Robert Kubica Nie robię tego, żeby pokazać się w mediach. To nie koniec tematu Formuły 1
Robert Kubica do Formuły 1 wskoczył przebojem w 2006 roku. Już w swoim trzecim występie, na włoskiej Monzy, znalazł się na podium. Wynik zszedł trochę na drugi plan, bo właśnie po nim swoje odejście z F1 ogłosił 7-krotny mistrz świata, Michael Schumacher.
Prawdziwą rewelacją stał się dwa lata później, gdy w barwach BMW-Sauber zaliczył pole position w Bahrajnie, a potem wygrał Grand Prix Kanady.
Kariera Polaka załamała się w lutym 2011 roku, gdy brał udział w koszmarnym wypadku na trasie włoskiego rajdu. Najbardziej ucierpiała prawa ręka, którą - jak niedawno ujawniono - operowano aż 18 razy.
REKLAMA
Na razie żaden team (najbardziej liczy się na Renault), nie ogłosił, że Polak dostanie szansę chociażby w oficjalnych testach. Takie sytuacje, jak ta w niedzielę w Goodwood, pokazują, że RK jest coraz bliżej. To byłby jeden z najbardziej niesamowitych comebacków w historii sportu.
REKLAMA