MŚ siatkarzy U21: potwierdzić dominację w "dorosłej" siatkówce [KOMENTARZ]
Polscy siatkarze po raz trzeci w historii zostali mistrzami świata do lat 21. Z poprzednich dwóch drużyn wielu zawodników odnosiło później sukcesy w seniorach. Podobna przyszłość rysuje się przed złotymi medalistami z 2017 roku.
2017-07-04, 07:19
Posłuchaj
Trener Sebastian Pawlik po mistrzostwach świata w Czechach (IAR)
Dodaj do playlisty
W minionych tygodniach w świecie sportu odbywały się dwie duże imprezy pod szyldem "U21". W Polsce oglądać mogliśmy piłkarskie mistrzostwa Europy, a niewiele dalej - w Czechach - rozgrywane były mistrzostwa świata siatkarzy.
Występy na zielonej murawie są do jak najszybszego zapomnienia. Biało-czerwoni zostali pod względem sportowym najgorszym gospodarzem w historii (jeden punkt i ostatnie miejsce w grupie).
Co innego siatkarze, którzy za naszą południową granicą "rozstawiali po kątach" rywali i zostali mistrzami świata. Dla polskiej siatkówki to trzeci taki sukces na przestrzeni dwudziestu lat. Właśnie 20 lat temu najlepszymi juniorami świata zostali podopieczni Ireneusza Mazura.
Co łączy mistrzowską ekipę z Bahrajnu z mistrzowską ekipą z Czech? Słynne "złote pokolenie '77" swoje medale zdobywało w roku, w którym ich następcy się rodzili (1997). W międzyczasie chwile radości w Iranie zapewnili nam w 2003 roku siatkarze Grzegorza Rysia.
REKLAMA
Wspominamy o tym nie bez powodu. W sporcie młodzieżowym najważniejsze nie są wcale medale. To znaczy są, ale te, które ci młodzi chłopcy zdobędą później na "dorosłych" turniejach. I historia pokazuje, że o przyszłość możemy być spokojni.
Wróćmy jeszcze na chwilę do piłki nożnej. Największy sukces w tej kategorii wiekowej Polacy osiągnęli na igrzyskach olimpijskich w Barcelonie. 25 lat temu wywalczyli srebrne medale. Z tej drużyny nie mieliśmy jednak zbyt dużej pociechy w seniorach. Niektórzy z nich dziesięć lat później wywalczyli awans na mundial w Korei i Japonii. I szybko z tego turnieju odpadli.
Jak nie oni, to kto?
Pod siatką jest zdecydowanie lepiej. Paweł Zagumny po juniorskim sukcesie został później mistrzem i wicemistrzem świata oraz mistrzem Europy, Piotr Gruszka to wicemistrz świata oraz mistrz i brązowy medalista ME, Grzegorz Szymański i Sebastian Świderski cieszyli się ze srebra mundialu, a Krzysztof Ignaczak ma w CV złoto mistrzostw świata oraz złoto i brąz na Euro. A to tylko jedna generacja.
W drugiej wcale gorzej nie było. Marcin Możdżonek, Michał Ruciak, Michał Winiarski, Mariusz Wlazły, Marcel Gromadowski i Paweł Woicki to też medaliści różnych imprez z kadrą A.
REKLAMA
Co najmniej pięciu zawodników z każdej drużyny zasilało więc (ze znakomitym skutkiem) "jedynkę". I tym razem będzie podobnie. Tym bardziej, że podopieczni Sebastiana Pawlika jeszcze bardziej dominują nad rywalami niż poprzednicy.
W tym przypadku mamy do czynienia z prawdziwym ewenementem. Grając razem wygrali wszystko, co było do wygrania. To mistrzowie świata i Europy kadetów oraz mistrzowie świata i Europy juniorów. Na żadnym z tych turniejów nie przegrali nawet jednego spotkania. Przeszli do historii siatkówki. Ich przygoda z młodzieżowym graniem właśnie dobiegła końca, od przyszłego roku wkroczą w wiek seniora. Wielka szkoda, można stwierdzić pół żartem, pół serio.
- W momencie wygrania przez nas ostatniego turnieju ja osobiście czułem pustkę, żal. Coś się wspaniałego kończy, myślę, że nikt już tego nie przeżyje i my też nie. Chyba, że wszyscy z naszym sztabem znajdziemy się w seniorach. Mógłbym cofnąć się o trzy lata i od nowa próbować wygrać te wszystkie medale. To były najpiękniejsze chwile w naszym życiu - powiedział po "wszystkim" libero tej drużyny Mateusz Masłowski.
Wszystkim pewnie na najwyższym poziomie zaistnieć się nie uda, ale z wysoko podniesionym czołem mogą rzucać wyzwanie starszym.
REKLAMA
- Jak nie oni, to kto? To są chłopcy, którzy w ciągu trzech lat nie przegrali żadnego meczu. Myślę, że stopniowo, powoli będą przebijać się w tej dorosłej siatkówce - nie ma wątpliwości trener Pawlik.
Trzech z nich będzie miało okazję już całkiem niedługo. Oto w poniedziałek selekcjoner Ferdinando de Giorgi powołał do szerokiej kadry na mistrzostwa Europy Jakuba Kochanowskiego, Bartosza Kwolka i Tomasza Fornala.
Mistrzowie świata zastępują mistrzów świata
Szczególnie powołanie dla tego pierwszego można skomentować w stylu "idzie nowe". Na środku siatki mamy chyba największy kłopot bogactwa. Wymowny jest fakt, że kapitan młodzieżówki i MVP ostatniego turnieju "wygryzł" ze składu Piotra Nowakowskiego, Marcina Możdżonka i Andrzeja Wronę. Cała trójka to „seniorscy” mistrzowie świata z 2014 roku. I wcale nie zamierzają jeszcze kończyć kariery…
Kwolek i Fornal to odpowiedź włoskiego trenera na problemy z przyjęciem, jakie pojawiły się podczas fazy interkontynentalnej Ligi Światowej. Kwolek był największym "bombardierem" w czeskim mundialu, stylem gry przypomina trochę Bartosza Kurka (choć ustępuje mu warunkami fizycznymi). Zawodnik bardzo ofensywny, ale powinien popracować jeszcze nad przyjęciem. A że ma "tylko" 193 centymetry wzrostu? Michał Kubiak ma 191…
REKLAMA
O Fornalu już niektórzy eksperci mówią "młody Michał Winiarski". Nie mamy nic przeciwko żeby tak jak "Winiar", został kiedyś mistrzem świata seniorów.
W oczekiwaniu na powołanie nogami przebierają też chociażby rozgrywający Łukasz Kozub (najlepszy rozgrywający turnieju), czy wspomniany Masłowski. I tylko atakującego na miarę Mariusza Wlazłego nie widać, ale ten może "wyklaruje" się już w roczniku 1999…
Perspektywy na najbliższe lata? Młodzi już teraz będą wywierać presję na starszych kolegów, a w niedalekiej przyszłości ich zastąpią. A przecież już w drużynie De Giorgiego grają choćby Bartłomiej Lemański z rocznika 1996, Aleksander Śliwka i Artur Szalpuk (obaj urodzeni rok wcześniej) oraz Mateusz Bieniek i Maciej Muzaj (obaj 1994). Tak, polską siatkówkę czekają "tłuste" lata.
Obecne czasy trudno jednak nazwać "chudymi". Polska jest w tym momencie mistrzem świata seniorów, juniorów i kadetów. Podobnym osiągnięciem mogą pochwalić się tylko Brazylijczycy, którzy w takiej sytuacji znaleźli się w 2002 roku. Później zdominowali siatkarski świat na ładnych kilka lat...
REKLAMA
Bartosz Orłowski, PolskieRadio.pl
REKLAMA