Tour de France 2017: kraksa na "królewskim" etapie. Majka ucierpiał
Kolumbijczyk Rigoberto Uran (Cannondale) wygrał w niedzielę dziewiąty, "królewski" etap kolarskiego wyścigu Tour de France. Trzeci był Brytyjczyk Christopher Froome (Sky), utrzymując pozycję lidera. Z czołówki wypadł Rafał Majka, który ucierpiał w kraksie.
2017-07-09, 18:03
Posłuchaj
Polski lider ekipy Bora-Hansgrohe uczestniczył w kraksie na ok. 70. kilometrze etapu. Mocno poobijany i poraniony Majka nie był w stanie dogonić głównego peletonu, ale ambitnie kontynuował jazdę. Polak po wyścigu trafił na badania do szpitala. Rzecznik ekipy Bora-Hansgrohe nie potrafił powiedzieć, czy będzie kontynuował jazdę.
- Nie potrafię powiedzieć, czy będzie w stanie dalej jechać. Na całym ciele ma krwawiące rany. Czegoś takiego nie widzi się często - przyznał rzecznik zespołu Polaka Ralph Scherzer. Dodał jednak, że Majka chce kontynuować ściganie w tegorocznej "Wielkiej Pętli", ale ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie po dokładnej diagnozie lekarzy.
Powiązany Artykuł
Tour de France
Uważany za najtrudniejszy w tegorocznej "Wielkiej Pętli" etap z Nantua do Chambery (181,5 km) - z trzema premiami górskimi najwyższej kategorii - okazał się pechowy dla faworytów i obfitował w dramatyczne zwroty akcji.
Już po kilkudziesięciu kilometrach musiał się wycofać po ciężkim upadku, w tym samym miejscu co Majka, wicelider Brytyjczyk Geraint Thomas (Sky), odwieziony do szpitala z podejrzeniem złamanie obojczyka.
Bardzo poważnemu wypadkowi uległ także, na zjeździe z ostatniej górskiej premii, jeden z kandydatów do zwycięstwa - Richie Porte (BMC). Australijczyk przy prędkości około 80 km/h nie utrzymał toru jazdy, wpadł na pobocze i przekoziołkował przez jezdnię mocno uderzając plecami o kamienistą skarpę. Długo opatrywany na miejscu trafił ostatecznie do szpitala.
Do mety dotarła na czele szóstka kolarzy, w której z głównych faworytów zabrakło Kolumbijczyka Nairo Quintany i Hiszpana Alberto Contadora. Ostatnim dramatycznym akordem etapu był finisz, po którym płaczący ze szczęścia Francuz Warren Barguil wpadł w ramiona członków ekipy, by za kilkadziesiąt sekund usłyszeć, że o milimetry szybszy był jednak Uran.
REKLAMA
Poniedziałek będzie dniem przerwy w imprezie.
man
REKLAMA
REKLAMA