George Weah prezydentem Liberii - (k)raju, który stał się piekłem?
Liberia miała być rajem na ziemi, jako pierwsza w Afryce uzyskała niepodległość. Teraz sama musi radzić sobie z biedą, wojną domową i epidemią eboli. Lekarstwem ma być George Weah, zdobywca "Złotej Piłki".
2017-10-12, 16:45
Jest 8 sierpnia 1996 roku. Weah ma już na koncie koronę króla strzelców Ligi Mistrzów w barwach Paris Saint-Germain, transfer do Milanu i co najważniejsze nagrodę FIFA dla piłkarza roku. Pierwszą i ostatnią w historii piłkarza z Afryki.
Verona na San Siro egzekwuje rzut rożny. Liberyjczyk przejmuje piłkę. Przebiega z nią całe boisko, mija rywali jak tyczki. Weah w końcu wykiwał rywali w wyborach? Niestety może też wykiwać rodaków strzelając populistycznego samobója.
***
1 października 1966 roku w stolicy Monrowii George Tawlon Manneh Oppong Ousman Weah. Kraj jest niepodległy od 122 lat, był pierwszym na "Czarnym Lądzie". Gdy Holendrzy, Anglicy, Niemcy czy Belgowie dzielili Afrykę między siebie, do akcji wkroczyli Amerykanie.
REKLAMA
Tamtejsze towarzystwo, a jakże, kolonizacyjne, dogadało się z autochtonami. Wykupiło dla nich ziemię na wschodzie kontynentu, ale pod warunkiem, że przyjmie potomków niewolników z USA. Wydaje się, że kolor skóry połączy Liberyjczyków.
***
Konstytucja oparta na tej z Ameryki, ale przede wszystkim dolary zaczynają robić swoje. Bajka się spełnia. W latach 20-tych XX wieku do kraju wchodzi przemysł oponiarski, z Firestone'ami na czele. Liberyjczycy zaczynają hodować kauczuk, co przynosi pieniądze.
REKLAMA
Guma idealnie przykrywa, to pod nią. Dopiero w 1947 roku rdzenni mieszkańcy dostają pierwsze, i tak ograniczone prawa wyborcze. Wytrzymują długo, bo do 1980 roku, gdy Samuel Toe przeprowadza krwawy zamach stanu. To co udało się potem jako tako złagodzić w RPA, eksploduje w "Kraju Wolności". Prezydent Tolbert i jego trzynastu najbliższych współpracowników zostaje zgładzonych.
***
USA od zawsze trzymały rękę na liberyjskim pulsie. W 1984 roku Reagan grozi krajowi, nawet interwencją militarną i Toe godzi się na przywrócenie zlikwidowanych partii politycznych. Społeczeństwo i tak wybucha.
Od 1989 roku do 2003 roku ginie 250 tysięcy ludzi. Maczety i karabiny do rak biorą dzieci, kobiety są gwałcone. Raj upada.
REKLAMA
***
Lilian Thuram - piłkarz, który na własnych barkach dał Francji finał mistrzostw świata 1998, gdy mu "odbiło" i strzelił dwa jedyne gole w reprezentacji. Od zakończenia kariery szczególnie, ale już wcześniej, mocno angażuje się w sprawy polityczne i społeczne. - Nie chcę być prezydentem, od małego chciałem zmienić świat - mówi. Weah wydaje się jego zaprzeczeniem.
***
Zlikwidować ubóstwo, zapomnieć o wojnie domowej, zwalczyć skutki epidemii eboli, która w Liberii, Gwinei i Sierra Leone zabiła 11 tysięcy ludzi. Na papierze Weah jest zbawcą, w praktyce nie wiele wiadomo o jego pomysłach.
REKLAMA
Jest populistą. Czy to źle? W takich czasach naród potrzebuje niosącego nadzieję. Sam urodził się w biedzie. Dopiero po zakończeniu kariery zrobił matura, poleciał na studia do USA. Gdy rodacy nie mają, co włożyć do ust (PKB to ponad 400 dolarów rocznie na osobę) i często brakuje prądu, Weah spogląda na kraj z luksusowej willi.
***
Liberia potrzebuje symbolu. Weah jest jednym z nich, przeszedł klasyczną drogę od zera do bohatera. Przegrał dwa wybory, za trzecim razem ma rzut karny.
Przeciwnicy mówią, że jego prezydentura to budowa domu od dachu. Teraz życie zweryfikuje legendarnego piłkarza dużo wnikliwiej od trenerów czy dziennikarzy sportowych. Miejsca i czasu na słabszy mecz nie ma.
REKLAMA
Media twierdzą, że wygrał wybory, komisja wyborcza apeluje, by wstrzymać się do oficjalnych wyników. Pogratulował mu już kolega z Milanu, Paolo Maldini. Liberia jest wymarzoną pożywką dla "fake newsów". Weah to z krwi i kości bohater narodu, ale do prezydentury może to nie wystarczyć.
Kuba Czernikiewicz, PolskieRadio.pl
REKLAMA