Ekstraklasa: "doktor blefu" skończył przygodę z Legią. Co dalej z mistrzem Polski?

Trener na lata, który miał dać Legii nową jakość i poprowadzić ją do sukcesów, sportowego i organizacyknego kroku w przód, w sobotni wieczór został zwolniony. To, czy mistrz Polski uratuje sezon, to jedno - ważniejszą kwestią jest to, jak wygląda koncepcja zarządzania klubem.

2018-04-15, 20:00

Ekstraklasa: "doktor blefu" skończył przygodę z Legią. Co dalej z mistrzem Polski?
Romeo Jozak. Foto: Marcin Kadziolka / Shutterstock.com

Posłuchaj

Mioduski dodał, że jego zdaniem zatrudnienie Jozaka było dobrym ruchem (IAR)
+
Dodaj do playlisty

27 - tyle meczów rozegrała Legia pod wodzą Romeo Jozaka. 13 września, kiedy Dariusz Mioduski zdecydował się na zatrudnienie Chorwata, większość kibiców potrzebowała informacji, kim jest człowiek, którego zadaniem było poprowadzenie stołecznego klubu do obrony mistrzostwa Polski. To, o co gra się co roku w Warszawie, jest jasne chyba dla wszystkich.

Oczywiście nie można mówić, by była to postać anonimowa -  Jozak przychodził do mistrza Polski nie jako szkoleniowiec z sukcesami, ale jako twórca niesamowitej akademii Dinama Zagrzeb.  Gdyby trzeba było wskazać jedną osobę, która wprowadziła szkoleniową rewolucję w Zagrzebiu, wybór padłby właśnie na niego.

Wyjątkowo elokwentny, mający bardzo duży autorytet, zawsze gotowy do dyskusji i potrafiący błyskawicznie odpowiadać argumentami na obronę swoich tez. Z drugiej strony potrafiący też przyznawać się do błędów, kiedy jego rozmówca ma rację. Przy tym wszystkim wydaje się być odporny na krytykę - tak pisały o nim chorwackie media. Ile z tego okazało się prawdą?

REKLAMA

Jozak na pewno sprawiał dobre wrażenie na konferencjach prasowych, nienagannym angielskim mówił o swojej wizji, piłce, doświadczeniach. Jedni spijali z jego ust, inni traktowali z rezerwą, a niektórzy w dość wymowny sposób pokazywali, co myślą o trenerze, który trenerem przecież nigdy nie był. Gdyby w Warszawie objął podobną funkcję co w Dinamie, nie znalazłby się chyba nikt, kto tego ruchu by nie docenił. 

Luka Modrić, Mateo Kovavić, Mario Mandżukić, Eduardo, Vedran Ćorluka, Marko Pjaca, Tin Jedvaj, Sime Vrsaljko - to kilka nazwisk zawodników, którzy wypływali na szerokie wody właśnie z Dinama. To działa na wyobraźnię, zwłaszcza, kiedy weźmie się pod uwagę pieniądze, który chorwacki klub na nich zarobił.

Jozak jednak miał ambicję, by sprawdzić się jako szkoleniowiec. I jasno widać, że swojej szansy nie wykorzystał. Z ust Dariusza Mioduskiego można było usłyszeć, że Chorwat miał być szkoleniowcem na lata. Właściciel Legii zapowiadał, że klub będzie stawiał na młodych, uważnie przyjrzy się akademii, nie będzie szaleństwa na transferowym rynku. Okazało się, że większość z tych ładnych deklaracji można było włożyć między bajki.

Średnia wieku jest bardzo wysoka, do zespołu dołączyło wielu nowych piłkarzy, przede wszystkim z zagranicy, z młodych piłkarzy można wyróżnić właściwie tylko Sebastiana Szymańskiego, jednak on także często był pomijany przy ustalaniu wyjściowego składu. Legia nie miała na boisku żadnego stylu, zamiast drużyny przypominała zbieraninę. Zawodnicy, którzy dołączyli do zespołu, może nie są przypadkowi, jednak trudno mówić o podniesieniu poziomu. Być może w innych warunkach byliby użyteczni. Tymczasem idealnie wpasowali się w bezbarwną Legię.

REKLAMA

Obrońca tytułu ma szczęście - wciąż liczy się w wyścigu po mistrzostwo Polski, przede wszystkim ze względu na słabą postawę rywali. 11 porażek, które poniósł zespół Jozaka (3 z nich wędrują na konto Jacka Magiery, kolejnego "trenera na lata"), to jednak rezultat, z którym dotychczas nikomu nie udało się sięgnąć po końcowe zwycięstwo w Ekstraklasie. Strata jest minimalna, przeciwnicy także się mylą. Ale jesteśmy na tym etapie sezonu, na którym każdy punkt może zaważyć o sukcesie lub porażce.

Jozak nawet w ojczyźnie znalazł wielu przeciwników. Jeden z chorwackich dziennikarzy nazwał go "doktorem blefu", co wydaje się dość dobrze oddawać to, co pokazał podczas swojej krótkiej przygody w Warszawie. Ktoś jednak dał się nabrać na roztaczaną przez niego wizję. 

Nie ma sensu ukrywać, że stołeczny klub ma bardzo dużą przewagę nad resztą stawki, od lat rozdaje karty. Miał odskakiwać rywalom po grze w fazie grupowej Ligi Mistrzów, zdominować ligową rywalizację, przyciągać coraz bardziej atrakcyjnych graczy, wyznaczać standard pod względem organizacyjnym, dobijać do europejskiej czołówki. Tymczasem kibice dostali sezon, który jest prawdziwą drogą przez mękę, w którym zgrzyty widać na boisku i poza nim, w którym mistrza nie boi się nikt.

REKLAMA

Schedę po Jozaku przejmuje jego dotychczasowy asystent, Dean Klafurić. Człowiek, u którego także trudno doszukać się imponującego trenerskiego CV. Prowadził trzecioligowe zespoły chorwackie, zaliczył krótki epizod w drugoligowym NK Gorica, do tego przez trzy lata był selekcjonerem kobiecej reprezentacji. 

- Klub przechodzi rewolucję, potrzebował jej w każdym aspekcie, żeby wznieść się na wyższy poziom. Naszym największym wyzwaniem jest stworzenie drużyny, a nie tylko grupy piłkarzy. Mimo tych zmian wciąż mamy szansę na dwa trofea. Nie ma możliwości, bym podejmował same trafione decyzje. Nie będę jednak czekał ze zmianą, jeśli uważam, że jest ona konieczna. Nawet jeśli ktoś ma sądzić, że to wprowadza chaos. Jeśli trzeba będzie zrobić kolejne zmiany, dokonam ich. Będę to robił tak długo, aż będziemy mogli sobie pozwolić na stabilizację - tłumaczył prezes Dariusz Mioduski.

To tyle, jeśli chodzi o wizję. Legia dogra sezon, możliwe też, że zdobędzie mistrzostwo. Trudno przewidzieć, czy Klafurić zostanie na stanowisku, być może okaże się świetnym fachowcem - nie takie rzeczy widziała Ekstraklasa. Wciąż jednak trudno zrozumieć fakt, że odchodzi tylko Jozak, a zostają praktycznie wszystkie osoby z jego otoczenia. Czy one także nie odpowiadają za wyniki i grę drużyny w tym sezonie?

REKLAMA

Dla większości polskich trenerów Legia pozostaje poza zasięgiem. Nie mają wystarczająco dobrych wyników, nie potrafią ładnie mówić o tym, gdzie widzą ten zespół za kilka lat, może są zbyt młodzi i niedoświadczeni, albo wręcz odwrotnie - mają za dużo lat na karku i nie rokują. Klub na tym poziomie to przecież elita, która jest nagrodą. Przynajmniej w teorii, bo właśnie widzimy, że kryteria doboru nie są aż tak wyśrubowane. Pięciu ostatnich szkoleniowców stołecznej ekipy nie dało rady poprowadzić zespołu przez cały sezon, według zapowiedzi Klafurić to też rozwiązanie tymczasowe.

Można domyślać się, że latem znów będzie mowa o rewolucji, wielkich zmianach po Romeo Jozaku, które muszą nastąpić. Ktokolwiek przyjdzie do Warszawy, będzie miał swoją wizję, zawodników, których będzie starał się sprowadzić i takich, których spróbuje się pozbyć.

Za czasów, gdy w Legii karty rozdawał Bogusław Leśnodorski, bardzo wiele mówiono o szastaniu pieniędzmi, ryzykownych interesach, chaotycznym zarządzaniu, nastawieniu na szybki efekt. Mioduski miał zapewnić stabilizację, inne podejście. Na razie tego nie widać. To, że mistrz Polski jeszcze o coś w tym sezonie walczy, to cud i jednocześnie obraz Ekstraklasy, którą rządzi przypadek. Na wchodzenie na "inny poziom" trzeba będzie jeszcze poczekać.

ps, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej