Rajd Dakar: Małysz mógł utopić samochód
Adam Małysz i Rafał Marton po skróconym odcinku specjalnym 11. etapu Rajdu Dakar uzyskali 13. rezultat.
2013-01-16, 23:24
Posłuchaj
Z powodu podniesionego poziomu wody w rzekach rywalizację przerwano na pierwszym punkcie pomiaru czasu. - Mogliśmy utopić Toyotę - przyznał Orzeł z Wisły.
- Początek był bardzo ciężki. Jechaliśmy na niskim ciśnieniu powietrza w kołach, bo mieliśmy forsować wydmy. Dojazd do nich był niebezpieczny, dużo kamieni. Nie chcieliśmy ryzykować przebicia opony. Miejscami trzeba było zredukować prędkość niemal do zera. Głębokość wody w rzekach sięgała półtora metra. Przed nami znalazło się utopione auto (buggy). Wybraliśmy miejsce koło niego i gdy poszliśmy "bombą", buggy znowu zalała woda. Zawodnicy opuścili samochód. Jeszcze dwa razy przejeżdżaliśmy przez rzekę. W takich miejscach nie dało się odpuścić, bo mogliśmy utopić Toyotę - powiedział Małysz.
Na punkcie nr 1 poinformowano załogi, że dalsza część odcinka została odwołana. - Siedem aut pojechało na CP 2 i teraz będą je ściągać. Nie wiemy, co z wynikami etapu. Czekamy na decyzje sędziów. Do mety w Santiago jeszcze daleko, ale jestem w dobrej kondycji. Takim samochodem mogę jechać! To jest bajka - wyjaśnił mistrz olimpijski w skokach narciarskich.
Jak podkreślił, w ogóle nie czuje się zmęczony. - W zeszłym roku zmęczenie dopadało mnie już po 5-10 kilometrach, bo w środku panował 60-stopniowy upał. Nasze poprzednie auto nie chciało podjechać pod żadną wydmę. Pokonujemy trasę swoim tempem, bez jakiegoś napinania się, tak żeby być na mecie w zaplanowanej dwudziestce. Na razie przekraczamy plan i jestem bardzo zadowolony z wyniku - zaznaczył.
man
REKLAMA