Diabelski plan szczypiornistów. Wiemy "co by było gdyby"

Kołowy reprezentacji Bartosz Jurecki ma nadzieję, że po zwycięskim meczu z Serbią (25:24) do polskich piłkarzy ręcznych wróciło szczęście, którego ostatnio w spotkaniach o wielką stawkę im brakowało.

2013-01-18, 15:40

Diabelski plan szczypiornistów. Wiemy "co by było gdyby"

Posłuchaj

Musimy wygrać jak najwyżej - mówi Bartosz Jurecki (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Ze Słowenią pierwsza połowa była dużo lepsza niż obie w spotkaniu z Serbią, a jednak przegraliśmy. W czwartek, jak zawsze, walczyliśmy do końca. Nigdy nie odpuszczamy. Nawet, gdy Serbowie uciekli nam na pięć bramek i sytuacja nie była najlepsza, zmieniliśmy styl obrony na 5-1, bramkarz miał kilka udanych interwencji i wszystko zaczęło z powrotem prawidłowo funkcjonować - powiedział Jurecki, który 31 stycznia będzie obchodził 34. urodziny.
Z relacji srebrnego medalisty mistrzostw świata z 2007 i brązowego z 2009 wynika, że sztab szkoleniowy uspokajał zawodników i przestrzegał przed zbytnim pośpiechem.
- Zauważyliśmy, że jest szansa dojść Serbów. Trenerzy nas uczulali, żebyśmy nie próbowali odrobić straty "na hurra", w ciągu minuty, tylko mamy spokojnie rozgrywać piłkę i stopniowo doganiać rywala - tłumaczył kołowy SC Magdeburg.
Decydującego o zwycięstwie gola w meczu z Serbami zdobył niemal równo z końcową syreną prawoskrzydłowy Robert Orzechowski.
Trener Michael Biegler kilkanaście sekund wcześniej poprosił o czas i wtedy ustalono, jak ma wyglądać rozegranie ostatniej akcji.
- Ustawialiśmy ją pod Karola Bieleckiego, ale Słoweńcy wyszli do niego bardzo wysoko. Ten zdołał jednak odegrać do Marcina Lijewskiego, a później piłka trafiła do "Orzecha", który dokończył dzieła i tym razem to my cieszyliśmy się ze zwycięskiego gola. "Orzech" rzucał w trudnej sytuacji, z bardzo ostrego kąta, więc należą mu się wielkie ukłony z naszej strony - zaznaczył.
Bartosz Jurecki ma nadzieję, że do polskiej ekipy wróciło szczęście, którego ostatnio w spotkaniach o wielką stawkę brakowało.
- Szczęście wróciło do nas i mam nadzieję, że już go nie wypuścimy. Ostatnio nie mieliśmy go za wiele. Było wiele kontuzji i nie mogliśmy skompletować optymalnego składu. Z kolei w końcowych sekundach to my traciliśmy bramki. Tak było przy remisie w Alicante z Serbią, który nie pozwolił nam pojechać na olimpiadę do Londynu - zauważył.
W meczu z Serbią poniewierany przez rywali polski obrotowy często korzystał z pomocy lekarskiej.
- Kołowi nie mają łatwo, ale fajnie, że dorzuciłem swoją cegiełkę do tego zwycięstwa. Troszeczkę jestem poobijany. Bolą łokieć, plecy, ale to norma w tej dyscyplinie - zapewnił Jurecki.
W czwartek po kolejnych niewykorzystanych rzutach karnych przez Michała Kubisztala i Orzechowskiego, przyszła kolej na Jureckiego i ten wykazał się stuprocentową skutecznością.
- Nie mam specjalnego sposobu na rzucanie karnych. Podchodzi się do piłki, patrzy, co robi bramkarz i rzuca w kierunku bramki. Jeśli wpadnie, to fajnie. Wczoraj mi się udało, rzuciłem cztery na cztery, a mogło być zupełnie inaczej - powiedział.
Ostatnim grupowym rywalem Polaków, którzy mają zapewniony awans do 1/8 finału z jednego z trzech pierwszych miejsc w tabeli, będzie zawsze niewygodny dla nich zespół Korei Płd.
- Koreańczycy są bardzo niewdzięcznym przeciwnikiem. Stosują wszelkie możliwe warianty obrony. Są bardzo szybcy, zwinni. Jeżeli im odpuścimy, to na pewno wykorzystają szansę i będą chcieli udowodnić, że porażka z Arabią Saudyjską była zwykłą wpadką. Mają trochę odmłodzony skład, ale zawsze mieliśmy z nimi problemy. Dlatego od pierwszej do ostatniej minuty musi być pełna koncentracja - dodał.
Bartosz Jurecki nie chciał się wypowiadać na temat ewentualnych rywali w dalszej fazie turnieju.
- Są możliwe różne warianty. Możemy zająć pierwsze, drugie lub trzecie miejsce w grupie, więc musimy czekać do ostatniego gwizdka i zobaczymy, co się stanie. Chorwaci i Hiszpanie to faworyci tych mistrzostw. Węgrzy są trochę słabsi, ale pokazali na olimpiadzie, gdzie zajęli czwarte miejsce, że mają mocną drużyną. Dlatego obojętne, na kogo trafimy. Na pewno nie będzie łatwo. Nieważne z kim, ważne żeby walczyć - zakończył obrotowy biało-czerwonych.

Poniżej warianty "co by było gdyby”, przygotowane przez Andrzeja Janisza, który mecze Polaków komentuje w radiowej Jedynce.

Polacy zajmą pierwsze miejsce w grupie, jeśli:
- Serbia wygra ze Słowenią 1 bramką, ale przy wyniku niższym niż 25-24
- Serbia wygrywa 25-24, a my z Koreą minimum 10 bramkami
Polska ma 3 miejsce przy wygranej Serbów jedną bramką przy wyniku wyższym niż 25-24
Pozostałe warianty oznaczają drugie miejsce w grupie naszej drużyny. W każdym przypadku warunkiem koniecznym jest wygrana z Koreą.

Do radiowej Jedynki zapraszamy także na kolejny mecz reprezentacji Polski na mistrzostwach świata. W sobotę o godz. 18 zmierzą się oni w ostatnim starciu grupowym z Koreą Południową.


Wyniki meczów 4. kolejki grupy C:

Słowenia - Białoruś             27:26 (12:17)
Arabia Saudyjska - Korea Płd.   24:22 (11:13)
Polska - Serbia                 25:24 (11:13)

tabela:
                      M   Z  R  P   bramki  pkt
 1. Słowenia          4   4  0  0  118-99    8 - awans
 2. Serbia            4   3  0  1  119-95    6 - awans
 3. Polska            4   3  0  1  101-85    6 - awans
 4. Białoruś          4   1  0  3  102-105   2
 5. Arabia Saudyjska  4   1  0  3   80-112   2
 6. Korea Płd.        4   0  0  4   91-115   0

REKLAMA

ah, PAP, IAR, PR1

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej