Wimbledon. Agnieszka Radwańska: rakiety są całe, bo już nie miałam na nic siły
Agnieszka Radwańska przegrała z Niemką Sabine Lisicki 4:6, 6:2, 7:9 w półfinale wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach w Wimbledonie.
2013-07-04, 21:21
Posłuchaj
Polska tenisistka, choć nie kryła sportowej złości, nie odreagowała jej na rakietach, bo nie miała na to sił.
Wimbledon: Radwańska - Lisicki. Polka nie zagra w finale Wielkiego Szlema
W sobotnim finale rywalką Lisicki będzie Francuzka Marion Bartoli (nr 15.), z którą krakowianka ma bilans meczów 7-0.
- No  tak, porażka z Bartoli w finale zabolałaby chyba bardziej, niż  dzisiejsza, szczególnie patrząc na nasze statystyki. W sumie trudno  przewidzieć jakby było. Wiele zależałoby jakbym się czuła. Gdybym, tak  jak dziś, wyszła na kort z mocnymi tape'ami na nogach, to na pewno  byłoby ciężko wygrać z nią. Gdyby mi się nie udało, to nie sądzę, żeby  jakakolwiek rakieta w moim termotobagu była w całości. Teraz wciąż są  całe, może dlatego, że nie miałam już na nic siły - uważa Radwańska.
Gorzej niż w zeszłym roku
Przed  rokiem krakowianka wystąpiła w Londynie w finale, w którym przegrała w  trzech setach z Amerykanką Sereną Williams. Dotychczas to jest jej  najlepszy wynik w Wielkim Szlemie.
- Na pewno jest żal, że  wymknęła się szansa na drugi finał, pewnie na pierwszy tytuł. Choć z  drugiej strony Bartoli zagrała dzisiaj mecz życia przeciwko Flipkens,  więc trudno byłoby ją przekreślać na wejście. Tym bardziej, że ja po  czterech już meczach trzysetowych mogłabym być w rozpadzie, przynajmniej   częściowym. Ciężko tak gdybać, w końcu z drabinki szybko zniknęły  Serena Williams, Maria Szarapowa i Wiktoria Azarenka. Nie wiem czy na  coś takiego nie będziemy czekać ze sto lat - powiedziała Radwańska.
Pojedynek  z Lisicki był jej czwartym z rzędu trzysetowym meczem w tegorocznym  Wimbledonie, a trzecim od poniedziałku. Tym razem do gry wyszła z  szerokimi opaskami uciskowymi na obydwu udach
- Te tape'y na moich  nogach to nic poważnego, zwykłe przeciążenie, czy właściwie zmęczenie  materiału nadmiarem tenisa. Niestety w drugim tygodniu Wielkiego Szlema  człowiek nie jest już tak świeży jak w pierwszym, zawsze coś już dolega.  No dzisiaj trochę mi się ciężko biegało. Były takie momenty, że  chciałam biec, wystartować do piłki, ale nogi nie chciały. Na pewno nie  było to sto procent, tak jak z Li. Tamten mecz, a ten, zupełnie bez  porównania, dwa różne światy. Tamten tu był absolutnie najwyższy poziom z  obu stron - uważa Radwańska.
To było tylko jedno przełamanie
Lisicki poprawiła bilans meczów z Polką na 2-1, choć w decydującym secie przegrywała już 0:3.
- Tak  naprawdę to było tylko jedno przełamanie serwisu. Owszem, wynik 3:0  robi wrażenie, ale to tylko jeden "break", więc wciąż wtedy jest jeszcze  wszystko możliwe. Tym bardziej, że ona serwowała bardzo dobrze. Choćby  wtedy gdy była równowaga, dla mnie na 6:5, a ona nagle puszcza drugi  serwis 100 mil na godzinę. No trochę też szczęścia miała w pewnych  momentach, no i wykorzystała swoją szansę - powiedziała Radwańska.
Od  stanu 3:3 w ostatnim secie wyrównana gra toczyła się o każdy punkt.  Sytuacja ocierała się o pełen napięcia thriller przez mnożące się  szczęśliwe taśmy, trafienia w linię lub minimalne auty, asy i zabójcze  returny, podwójne błędy serwisowe, gry na przewagi, dropszoty, woleje,  smecze, niewymuszone błędy i wygrywające uderzenia.
Na korcie nie brakowało emocji
- Emocji nie  brakło, na pewno i ryzyka, choć w paru momentach jednak wstrzymywała  trochę rękę, zamiast uderzyć maksymalnie. Ciężko gdybać, bo nigdy się  nie dowiemy jakby było, gdyby. Prawdopodobnie, gdybym nie miała  problemów z nogami, to pewnie bym dzisiaj wygrała. Pewnie byłabym lepsza  o kilka piłek i tyle - dodała Radwańska.
Przed miesiącem  24-letnia Polka po raz pierwszy dotarła do ćwierćfinału na kortach  ziemnych im. Rolanda Garrosa w Paryżu, co wcześniej kilkakrotnie udawało  jej się w Australian Open i Wimbledonie.
- No tak, Paryż już  trochę odczarowałam pod tym względem i tylko US Open jeszcze odstaje od "ćwiartek". No jakby tym razem był ćwierćfinał, bym się nie obraziła, a  jak więcej, to by było jeszcze lepiej. Teraz będę miała kilka dni  odpoczynku, a za dwa tygodnie lecę do Stanów Zjednoczonych na cykl  turniejów przed Nowym Jorkiem. Nie wracam już teraz na +ziemię+, tylko  będę trenować na betonie - powiedziała Radwańska.
Specjalny serwis Polskiego Radia - Wimbledon 2013
man