W Barcelonie kończy się cudowna era

2012-04-28, 14:41

W Barcelonie kończy się cudowna era
Josep Guardiola, trener Bayernu Monachium. Foto: Wikipedia/Tsutomu Takasu

Wydawało się, że FC Barcelona nie może żyć bez Guardioli, a Guardiola bez FC Barcelony. Doszło jednak do zaskakującego rozwodu. Co dalej?

Nigdy nie przepadałem za tą drużyną. Zawsze wolałem Real Madryt, ale przede wszystkim - Athletic Bilbao. Mam jednak olbrzymi szacunek do tego klubu - jako godnego rywala moich ulubieńców w La Liga. Niesamowite wrażenie robią na mnie osiągnięcia Katalończyków, w szczególności sukcesy ostatnich trzech lat. Wydawało się, że piłkarze z Barcelony są praktycznie niezwyciężalni. jakby pochodzili z zupełnie innej planety.

Ten sezon skutecznie zrewidował jednak mit. Najpierw porażka w Gran Derbi na Camp Nou z odwiecznym rywalem z Madrytu i praktycznie stracone szanse na mistrzostwo Hiszpanii. Chwilę później klęska w półfinale Ligi Mistrzów z Chelsea, gdy już wydawało się, że zobaczymy "Blaugranę" w Monachium.

Tym samym w Barcelonie zakończyła się pewna era. Era Josepa Guardioli. Prędzej czy później musiało to nastąpić. Nie zmienia to mojej opinii, że wybitny pniegdyś iłkarz okazał się równie znakomitym szkoleniowcem. Co prawda, smówi się czasami, że "Blaugrana" to taka drużyna, której wystarczy nie przeszkadzać, a Messi, Xavi, Puyol, czy Iniesta nie potrzebują żadnych wskazówek by brylować na boisku.

I może jest coś na  rzeczy, ale przecież "nie przeszkadzanie" to też sztuka. Sztuka, którą Guardiola opanował bezbłędnie. W ostatnich latach jego ekipa wygrywała bowiem niemal wszystko, co było do wygrania. Trzy razy zdobywała tytuł Primera Division, dwukrotnie wygrywała Ligę Mistrzów, a do tego Puchar Hiszpanii, Superpuchar Hiszpanii, Superpuchar Europy i klubowe mistrzostwo świata. Stąd też nie dziwią mnie liczne nagrody dla "Pepa", jak Trener Roku według UEFA, FIFA, czy prestiżowego "World Soccer Magazine." Nie wspominam o wyróżnieniach w samej Hiszpanii.

REKLAMA

Jak "Duma Katalonii" będzie funkcjonować bez Guardioli? Bardzo trudno przewidzieć. Z jednej strony zastępca Guardioli i jego dotychczasowy asystent, Tito Vilanova przejmuje zespół w podobny sposób, jak niegdyś sam "Pep". Od lat związany jest on  z klubem, zna wszystkich zawodników i każdą kępkę trawy na Camp Nou; podpatrywał też swojego mentora i wspólnie z nim tworzył tę nieziemską ekipę od podstaw. Składu też specjalnie nie musi zmieniać. Wystarczy kilka transferów by wzmocnić defensywę, a może sprowadzenie jakiegoś silnego napastnika, który trochę odciąży Messiego. I może "Blaugrana" znów zacznie ogrywać wszystkich? 

Ale jest jeden podstawowy problem - Vilanova to nie Guardiola. "Pep" był ikoną FC Barcelony jako piłkarz. Wielu jego podopiecznych w dzieciństwie trzymało jego plakat nad łóżkiem. Nie musiał więc specjalnie zabiegać o ich szacunek. 42-letniemu Tito trudniej będzie znaleźć posłuch w drużynie. Wszak w zespole z Camp Nou zdołał się pokazać jedynie w rezerwach, a potem grał w przeciętnych hiszpańskich drużynach. Decyzja władz klubu z Katalonii wydaje się zatem dość ryzykowna.

A co dalej stanie się z samym Guardiolą? To także zagadka. Poza Katalonią "Pep" praktycznie nigdy nie był w stanie się odnaleźć. Przez 11 lat grał w FC Barcelonie, a dopiero pod koniec kariery piłkarskiej zdecydował się na przeprowadzkę do Włoch i krótki epizod w Katarze, a następnie w Meksyku. Trudno więc orzec, czy jego metody sprawdzą się w zespole o zupełnie innym charakterze. W końcu Barcelona jest dość unikalna w podejściu do futbolu.

Niemniej jednak - przez szacunek dla osiągnięć Guardioli - życzę mu jak najlepiej. Wciąż ma przecież zaledwie 41 lat i cały piłkarski świat u swoich stóp. Co zrobi z doświadczeniem, jakie zebrał na ławce trenerskiej w Barcelonie - zależy tylko od niego.

REKLAMA

Podziel się swoją opinią na blogu autora tekstu - Na Spalonym

Marcin Nowak, polskieradio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej