Gortat ma nadzieję zagrać w najbliższym meczu

2013-03-07, 19:34

Gortat ma nadzieję zagrać w najbliższym meczu
Marcin Gortat . Foto: Wikipedia/Mwinog2777

Koszykarz Phoenix Suns Marcin Gortat, który doznał urazu prawej nogi w meczu NBA z Toronto Raptors, ma nadzieję, że za kilka dni będzie gotowy do gry.

Rentgen nie wykazał ani złamania, ani pęknięcia kości.
W czwartek polski koszykarz przejdzie badanie rezonansem magnetycznym, ale nie wiadomo, czy nawet w przypadku dobrego wyniku lekarze podzielą optymizm Polaka.
- Poczułem puknięcie, trzask w stopie i wiedziałem od razu, że to nie jest moja noga. Oczywiście, że mam siniaka, czuję ból, jednak lekarstwa działają całkiem dobrze. Myślę, że będę gotowy na sobotnie spotkanie z Sacramento. To moja opinia, bo lekarze twierdzą, że czeka mnie kilka dobrych dni odpoczynku, a może nawet dłużej niż tydzień - powiedział Gortat portalowi "Arizona Sports".
Do kontuzji Polaka doszło 48 sekund przed końcem pierwszej kwarty, gdy zebrał piłkę z bronionej tablicy po niecelnym rzucie Włocha Andrei Bargnaniego, a na jego prawą stopę przypadkowo nastąpił Amir Johnson.

Gortat największym twardzielem w Phoenix Suns

Gortat uchodził dotychczas za największego twardziela Suns. Zdarzyło mu się już grać z usztywnieniem dłoni, gdy tuż przed poprzednim sezonem doznał pęknięcia kciuka, a także z ochronnym plastrem na twarzy dwa dni po tym, gdy złamał nos w przypadkowym zderzeniu z kolegą z zespołu Steve'em Nashem.
Ma obecnie najdłuższą w drużynie serię występów. Od kiedy w grudniu 2010 roku przyszedł do zespołu w Arizony, zagrał we wszystkich 182 jego meczach, a w 139 ostatnich w pierwszej piątce.
Ewentualna nieobecność Gortata w sobotnim meczu będzie kolejnym osłabieniem Suns pod koszem. W trzech najbliższych spotkaniach zabraknie bowiem Jermaine O'Neala, który opuścił drużynę ze względu na sprawy rodzinne. Jego córka miała w środę poważną operację na otwartym sercu.

Polak potrzebny drużynie

Koledzy z drużyny są świadomi, jak wiele traci zespół pod nieobecność polskiego środkowego. Najbardziej odczuł to Goran Dragic.
- Zanotowałem sześć asyst w pierwszej kwarcie, gdy na parkiecie był Marcin. Po tym, jak zszedł nie miałem już żadnej. Zero do końca spotkania. Zespół nie grał w ogóle akcji typu pick-and-roll - powiedział słoweński rozgrywający.

 

man

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej