Justyna Kowalczyk zemdlała po wywiadzie: miałam słabszy dzień
Tuż po Orlen Warsaw Marathon, podczas rozmowy z dziennikarzami mistrzyni olimpijska Justyna Kowalczyk zemdlała. - Nie straciłam przytomności, tylko zemdlałam, a to duża różnica. Miałam słabszy dzień - wyjaśnia Kowalczyk w rozmowie z "Faktem”.
2014-04-14, 18:00
Kowalczyk odwiedziła Warszawę z okazji Orlen Warsaw Marathon. W sobotę narciarka wzięła udział w biegu charytatywnym, dzień później w uroczystości przekazywania samochodu wylosowanemu szczęśliwcowi.
- Nie straciłam przytomności, tylko zemdlałam, a to duża różnica. Miałam słabszy dzień. Po pierwsze, w nocy dość krótko spałam, a poza tym, w tłumach ludzi zawsze się gubiłam. Kamery, wywiady, zamieszanie... To nie moje środowisko i zawsze duży stres. Pewnie to były przyczyny. Dawno nie byłam aktywna medialnie, ostatnio, poza jedną konferencją prasową w Krakowie, jest wokół mnie cisza i chyba się trochę odzwyczaiłam - wyjaśnia przyczyny słabości Kowalczyk i dodaje. - Jakieś pół godziny wcześniej przekazywaliśmy samochód wylosowanemu szczęśliwcowi i już wtedy czułam się jakby trochę "ogłuszona”. Później mówiłam panom ochroniarzom, którzy byli ze mną, że kręci mi się w głowie i coś jest nie tak. Chcieli mi dać się napić, ale pomyślałam, że szkoda czasu - zdradza Kowalczyk.
Narciarka udzieliła wywiadu, a niedługo potem zrobiło się jej ciemno przed oczami i upadła. - Chwilę później miałam badanie ekg, sprawdzono mi poziom glukozy i wypuszczono. Wszystko jest w porządku, proszę się nie martwić. Zdarza się, pewnie większości. Teraz już sobie leżę i oglądam telewizję. Najadłam się, napiłam... Wcześniej się trochę „przegrzałam”. Nie ma powodu do niepokoju, ja w każdym razie jestem spokojna - uspokaja mistrzyni.
Weekend w stolicy był dla narciarki bardzo pracowity. Kibice prosili o zdjęcie z mistrzynią, a Justyna Kowalczyk po prostu nie odmawiała.
(ah, za "Fakt")
REKLAMA
REKLAMA