Lekkoatletyczne ME: Kszczot - dojście na szczyt kosztuje wiele
Adam Kszczot (RKS Łódź), który w Zurychu w pięknym stylu wywalczył złoty medal mistrzostw Europy w biegu na 800 m przyznał, że kilka lat temu chciał się wycofać ze sportu. Uważał, że lekkoatletyka nie zapewni mu przyszłości.
2014-08-16, 13:20
Posłuchaj
- Nie byłoby mnie tu i teraz, gdyby nie pomoc rodziców, przyjaciół i drobnych sponsorów. Na przełomie lat 2007/2008 chciałem zrezygnować ze sportu. Myślałem realnie o przyszłości, o zapewnieniu bytu sobie i rodzinie. Kto inwestuje w dzieci, młodzież? Do spijania śmietanki jest wielu chętnych. Jak będziesz mistrzem, będzie kasa. Ale dojście na szczyt kosztuje wiele, także zdrowia - powiedział.
Przypomniał, że za brązowy medal mistrzostw Europy w Barcelonie w 2010 roku dostawał ministerialne stypendium 1600 zł brutto miesięcznie.
- Sport to jest praca, a lekkoatletyka to nie piłka nożna. Tu nie ma wieloletnich kontraktów o niebotycznych kwotach. Czasami jest tak, że jeden mały błąd i... nie ma ciebie, wielomiesięczna praca idzie na marne. I to nie jest tylko problem fizycznego wysiłku, wielu wyrzeczeń. Trzeba też pracować głową, która bez relaksu, odpoczynku, będzie zawodzić - zaznaczył.
Kszczot przyznał, że dziś bardziej niż kiedyś docenia porady szkoleniowców.
- Mimo że zmieniłem trenera, nie zapomnę wkładu w moją karierę poprzedniego, Stanisława Jaszczaka. Od roku współpracuję ze Zbigniewem Królem, który bardzo dobrze opracował plan taktyczny, a ja go wykonałem. Miałem pięć, a nawet sześć różnych scenariuszy na ten bieg - powiedział złoty medalista.
Zwrócił też uwagę również wielkie wsparcie, jakie otrzymuje ze strony swojego fanklubu i nie tylko.
- Czekam już niecierpliwie na spotkanie z narzeczoną. W październiku zajdą wielkie zmiany u małego człowieka - poinformował.
REKLAMA
ps
REKLAMA