Dominik Życki: w Sydney-Hobart daliśmy z siebie wszystko, a nawet więcej [ROZMOWA IAR]
Dominik Życki z załogi polskiego jachtu Selma Expeditions, wrócił do kraju z Australii, gdzie uczestniczył w regatach Sydney-Hobart. Polska jednostka dopłynęła na metę w 3 dni, 22 godziny i 34 minuty. O swoich wrażeniach z regat opowiedział Tomaszowi Kowalczykowi.
2015-01-05, 09:13
Tomasz Kowalczyk: To była największa przygoda w życiu?
Dominik Życki: Jeżeli chodzi o żeglowanie morskie to zdecydowanie tak. To chyba jeden z najciekawszych wyjazdów, w których uczestniczyłem. Żeglowałem w sposób bardzo nietypowy, bo dotychczas były to krótkie trasy, na jachtach olimpijskich, blisko brzegu w maksymalnie dwugodzinnych wyścigach rozgrywanych w ciągu kilku dni. Sydney-Hobart to typowe morskie regaty, które pozwoliły mi zrealizować jedno z żeglarskich marzeń. Kiedy jako dziecko nie wiedziałem jeszcze, co to jest żeglarstwo, to już słyszałem nazwę Sydney-Hobart. Wiedziałem, że to jest wyzwanie; coś trudnego, coś co wymaga odwagi. Udało mi się wystartować w tych regatach dzięki załodze "Selmy”; dzięki temu, co przygotowali moi koledzy, wróciłem szczęśliwy i bogatszy o naprawdę fajne doświadczenie.
TK: A jak wyobrażenia o tych regatach różniły się od tego, co zastałeś na morzu?
DŻ: Spodziewałem się, że to tak będzie wyglądało. Trochę się bałem przed regatami, natomiast bardzo mile zaskoczyła mnie współpraca naszej załogi na jachcie. Było świetnie, wszyscy byli maksymalnie zaangażowani, dziewiętnastu facetów na pokładzie przez cztery dni i ani razu nie doszło do sytuacji konfliktowej. A trzeba powiedzieć, że "Selma” to nie jest duży jacht. Każdy był tak zaangażowany, tak poświęcony i tak zdeterminowany, żeby jak najlepiej wypaść.
REKLAMA
Jeżeli chodzi o same regaty, to bałem się pogody, bo akwen uchodzi za bardzo trudny ze względu na prądy przeciwne wiatrom i ze względu na ich zmienność. Najpierw mieliśmy wiatr od dziobu, potem silny wiatr od rufy, a potem słaby wiatr, który paradoksalnie sprawił nam dużo kłopotów. Nasz jacht nie chce płynąć przy słabym wietrze; po prostu stoi wtedy. Posuwaliśmy się tylko i wyłącznie z prądem i płynęliśmy dzięki dobrej decyzji naszych nawigatorów i dzięki temu, że wybraliśmy trasę żeby płynąć z prądem, nawet przy słabszym wietrze; dzięki temu posuwaliśmy się do celu.
TK: Podkreślałeś, że nie płyniecie po to, żeby zająć dobrą pozycję, bo nie macie takiej szansy, ale nie żałujesz, że nie udało się zająć lepszego miejsca?
DŻ: Wydawałoby się, że żeglarz regatowy, jak ja, będzie żałował każdego miejsca, które straciliśmy, ale nie! To był wyścig, o którym wiedziałem, że należy go po prostu ukończyć. Daliśmy z siebie wszystko i naprawdę wycisnęliśmy z "Selmy” wszystko, a nawet trochę więcej. Gdyby pierwszego dnia nie było tak słabego wiatru, to byśmy byli na mecie kilka godzin wcześniej, o ile nie kilkanaście. Gdyby na finiszu cały czas wiało, to też nie stracilibyśmy dwóch kolejnych godzin, a wtedy nasze miejsce mogłoby się znacząco różnić.
Jeżeli miałbym jeszcze raz wystartować w tym wyścigu, nie byłaby to Selma z tego względu, że nie można na niej popłynąć lepiej. Gdyby doszło w przyszłości do ponownego startu to już tylko na jachcie, który pozwoliłby wygrać tzw. "handicap competition", a marzeniem byłoby wystartować na „stustopowym ścigancie” pod polską banderą, czyli na takim szybkim jachcie, który pozwoliłby wygrać regaty w czasie bezwzględnym.
Dominik Życki jest mistrzem świata z 2008 roku, kiedy w klasie Star (razem z Mateuszem Kusznierewiczem) zwyciężył u wybrzeży Miami. Uczestniczył w igrzyskach olimpijskich w Pekinie i Londynie, zdobył też z Mateuszem Kusznierewiczem złoty medal mistrzostw Europy w 2012 roku i dwa srebrne w latach 2010 - 2011.
"Selma Expeditions” w klasyfikacji przeliczeniowej (handicap competition) powierzchni jachtu do powierzchni żagli zajęła 76. miejsce (w czasie bezwzględnym 94. lokata), a druga polska jednostka "Katharsis II” zajęła pod tym względem 67. pozycję (w czasie bezwzględnym 65.) .
REKLAMA
Tzw. "Tattersalls Cup”, przyznawany za zwycięstwo w klasyfikacji przeliczeniowej, wygrał jacht "Wild Rose”; w czasie bezwzględnym regaty Sydney-Hobart wygrał "Wild Oats XI”.
Poczynania jachtu "Selmy Expeditions" i podczas Sydney-Hobart można było śledzić na antenie Pierwszego Programu Polskiego Radia i portalu polskieradio.pl.
ps
REKLAMA