Ekstraklasa. Mięcięl: w naszej lidze nie daje się szansy Polakom
W piątek po zimowej przerwie wraca do gry Ekstraklasa. Przed startem rozgrywek o polskiej lidze mówił Marcin Mięciel, który zauważa postęp w poziomie polskiej piłki, jednak ma kilka uwag co do tego, jak prowadzone są niektóre kluby.
2015-02-12, 10:36
Posłuchaj
O poziomie polskiej ligi, transferach i walce o mistrzostwo z byłym napastnikiem m.in. Legii Warszawa, PAOK Saloniki i VfL Bochum, pięciokrotnym reprezentantem kraju Marcinem Mięcielem, rozmawiał Maciej Gaweł.
Maciej Gaweł: Na początek wiosennego sezonu mamy mecz Śląsk Wrocław - Legia Warszawa w ćwierćfinale Pucharu Polski. To faworyci do zdobycia tego trofeum. Czy po tym spotkaniu będzie już można powiedzieć coś o formie tych drużyn?
Marcin Mięciel: Myślę, że jeszcze nie. Forma będzie dopiero zwyżkowała z każdym dniem. Wiadomo jak to jest w polskiej lidze, po okresie zimowym drużyny są na różnym poziomie, każdy trener ma inną koncepcję przygotowań. Wiadomo, że Legia musi być szybciej w optymalnej formie, bo czekają ją mecze w Lidze Europy (w 1/16 finału, z Ajaxem Amsterdam - przyp. red.). Ma też większy potencjał i to wykorzysta we Wrocławiu
MG: Jak Pan ocenia poziom naszej ligi po rundzie jesiennej?
MM: Na pewno Legia idzie do przodu. Legia ma pieniądze, Legia pozyskuje coraz lepszych zawodników, gra w Lidze Europy, Pucharze Polski i w ekstraklasie. Reszcie zespołów wiedzie się różnie, większość ma problemy finansowe. Miejmy nadzieję, że rozstrzygnięcie nowych przetargów na prawa telewizyjne pozwoli im na złapanie oddechu. Moim zdaniem kluby powinny iść w jakość, a nie w ilość. Często widzimy, że ściąganych jest bardzo wielu zawodników z zagranicy tylko dlatego, że są tańsi. A po pół roku, po roku wyrzuca się ich. To nie przekłada się na jakość.
MG: Kto Pana zdaniem jest "królem polowania" w zimowej przerwie? Kto dokonał może nie tyle najbardziej efektownych, co efektywnych transferów?
MM: Zobaczymy w czasie wiosennej rundy. Wydawało się, że w letnim okienku transferowym takim "królem" była Lechia Gdańsk, a wyszło, że jest to duży niewypał. Lechia broni się przed spadkiem. To nie jest tak, że kupi się kilkunastu dobrych zawodników i każdy będzie grał. Nie wszyscy odnajdują się w danym klubie. Dopiero po kilku meczach zobaczymy kto tak naprawdę zrobił dobre transfery.
REKLAMA
MG: Najgłośniejszym transferem było przejście Sebastiana Mili ze Śląska do Lechii. Myśli Pan, że ten jednak chimeryczny zawodnik udźwignie presję oczekiwań w Gdańsku?
MM: Sebastian miał swoje wzloty i upadki, ale ostatnio jest na topie i myślę, że to będzie go jeszcze przez jakiś czas ciągnęło do przodu.
MG: Legia zapłaciła za Michała Masłowskiego według różnych źródeł około 800 tysięcy euro. To bardzo dużo jak na polskiego piłkarza z polskiej ligi. Czy nie jest to przepłacony zawodnik?
MM: Powiem szczerze, że piłkarza w tym wieku (25 lat - przyp. red.) z polskiej ligi ja bym za takie pieniądze nie kupił. Ale jeśli prezes ma tyle, to cóż, każdy dysponuje swoimi pieniędzmi jak chce. Ale będzie trudne, żeby ten transfer się zwrócił. Jedyną szansą jest to, że Masłowski zagra świetne mecze w eliminacjach Ligi Mistrzów i Legia awansuje do tych rozgrywek. Wtedy piłkarz się zwróci, a Legia odzyska pieniądze.
MG: Pieniądze wydają przede wszystkim Legia, Lechia i Lech. Pozostałe kluby raczej starają się o transfery bezgotówkowe. Czy nie powinna to być okazja dla młodzieży, która chyba nie jest do końca dobrze wykorzystywana i wprowadzana do seniorskiej piłki?
MM: Fajnie by było gdyby rzeczywiście tak było. Ale tak nie jest. Masowo ściąga się obcokrajowców, którzy może są troszkę tańsi, ale nie daje się szansy Polakom. Druga rzecz jest taka, że trenerzy szukają zawodników ogranych. Kiedy pyta się jednego czy drugiego szkoleniowca dlaczego nie weźmie młodego, on mówi, że walczy o byt. Nie może patrzeć przyszłościowo i czekać aż ten młody wypali za rok czy dwa, ponieważ wtedy tego trenera, i może następnego też już nie będzie w klubie. To jest problem polskiej piłki. Za często się zmienia trenerów i każdy patrzy tylko na to co jest dzisiaj. Bierze jakiegoś obcokrajowca, który gdzieś tam już pograł i ma nadzieję, że on da jakość już dzisiaj. Ale niestety najczęściej tak nie jest.
MG: Przed nami jeszcze 11 kolejek sezonu zasadniczego i siedem rundy finałowej, które praktycznie znów zdecydują o tym kto będzie mistrzem a kto spadnie. Podoba się Panu to, że ten system został utrzymany?
MM: Na pewno kibicom to się podoba, bo są emocje do ostatniego gwizdka. Dla Legii to jest dobre bo może walczyć na trzech frontach. Trener Berg może wystawiać dwie "jedenastki" i nawet przy stracie punktów może utrzymać pozycję w lidze. Dla innych zespołów tak samo. Myślę, że większość jest zadowolona. Tak naprawdę Zawiszy Bydgoszcz dzisiaj ciężko by się było utrzymać, a tak punkty się podzieli i będzie miał jeszcze szanse. To jest fajne dla kibiców i przede wszystkim dla telewizji, która płaci za prawa do transmisji. Pamiętamy jak było dawniej - oglądało się jeden, dwa mecze na koniec, a reszta nikogo nie interesowała. Karty były rozdane na kilka kolejek przed końcem, a teraz mecze są emocjonujące do ostatniej chwili.
REKLAMA
MG: A gdy Pan wciąż grał i odebrano by Pana drużynie połowę punktów, to cieszyłby się Pan?
MM: To na pewno miałbym inne zdanie. Oczywiście jeśli zabiera się te punkty zawodnikowi, którego zespół ma dużą przewagę to na pewno nie jest z tego zadowolony. Ale pieniądz rządzi sportem, a kibice chcą mieć emocje do końca.
MG: W powszechnej opinii Legia jest absolutnym faworytem do wygrania ligi. Widzi Pan kogoś kto może na poważnie nawiązać z nią walkę i odebrać jej mistrzowski tytuł?
MM: Wydaje mi się, że jedynym zespołem, który może powalczyć z Legią jest Lech Poznań. Dużo będzie zależeć od tego jak Legia będzie grała w Lidze Europy. Jeżeli przejdzie Ajax Amsterdam, trener Berg będzie rotował zawodnikami, będzie grał na dwa składy i nie wiadomo jak to wypadnie. Do teraz wygląda to dobrze ale czy tak będzie dalej dopiero zobaczymy. Wtedy Lech ma szansę dogonić Legię. Ale jeżeli Legia odpadnie i skupi się na lidze to już będzie ciężko.
Press Focus/x-news
REKLAMA
REKLAMA