Premier League: z dużej chmury mały deszcz. Tottenham na remis z Chelsea

To miał być największy hit 14. kolejki Premier League. Ostatni mecz tych drużyn był pasjonującym widowiskiem, a "Koguty" wygrały 5:3, tyle nieoczekiwanie, co boleśnie bijąc zmierzającą po tytuł Chelsea.

Tym razem to piłkarze Mauricio Pochettino byli uznawani za faworytów, młody i głodny sukcesu zespół z północnego Londynu chciał ograć mistrza przed własną publicznością i wykorzystać ostatni kryzys drużyny "The Blues".

Jeśli celem Chelsea było nie przegrać tego spotkania, to został on osiągnięty. Dogodne okazje do strzelenia bramki można było policzyć na palcach jednej ręki, a kiedy do nich dochodziło, na wysokości zadania stawali bramkarze i obrońcy.

Tottenham, który w ostatnich tygodniach imponował formą, tym razem nie był wystarczająco zdeterminowany, by ograć jednego z odwiecznych rywali. Przed tygodniem w meczu z West Hamem piłkarze "Kogutów" zafundowali swoim fanom prawdziwy popis skuteczności, rozbijając inną drużynę z Londynu aż 4:1. W niedzielnym meczu nie przypominali tamtej drużyny, a ich przeciwnik nie był w stanie tego wykorzystać.

REKLAMA

Mecz z minuty na minutę coraz bardziej przypominał piłkarskie szachy, a obaj szkoleniowcy najwyraźniej wyszli z założenia, że ryzyko, które trzeba było podjąć, by zainkasować komplet punktów, jest zbyt duże.

Zamiast reklamy angielskiego futbolu, kibice dostali powód, by sceptyczne podchodzić do starć dużego formatu, które potrafią rozczarować niemal tak samo często, jak zaskoczyć niesamowitymi emocjami.

Największym plusem dla Tottenhamu jest fakt, że wyrównał swój klubowy rekord gier bez porażki - ostatnią ligową klęskę zaliczyli na otwarcie sezonu w meczu z Manchesterem United.

REKLAMA

ps