ME piłkarzy ręcznych: kolejne nerwy Polaków w meczu z Białorusią?
Bramkarz reprezentacji Piotr Wyszomirski obawia się, że kolejny mecz na mistrzostwach Europy, w poniedziałek w Krakowie (20.30), może być znowu horrorem.
2016-01-24, 20:39
Posłuchaj
Drugi trener reprezentacji Jacek Będzikowski przed meczem z Białorusią (IAR)
Dodaj do playlisty
- Ostatnie nasze spotkania z Białorusinami pokazały, że to trudny przeciwnik i znowu może być horror. Mają bardzo dobrą drugą linię, bo jak nie Siarhiej Rutenka to Barys Puchouski lub Siarhiej Szyłowicz, skrzydłowi też niczego sobie. I w bramce pokazał się w tym turnieju młody Wiaczeslau Saldacenka - powiedział 28-letni golkiper węgierskiego Pick Szeged.
Powiązany Artykuł
ME w piłce ręcznej 2016
Rozgrywający reprezentacji kraju Piotr Chrapkowski jest podobnego zdania. Przypomniał, że najbliżsi rywale pokazali się z dobrej strony w pierwszej rundzie Euro 2016 w Polsce.
- Białorusini w pierwszej fazie mistrzostw pokazali, że są niebezpieczni, z Norwegami przegrali tylko dwoma bramkami, pokonali Islandię, minimalnie ulegli Chorwatom. Mają jedną mocną strzelbę z tyłu Siarhieja Rutenkę, któremu też pomagają inni, bo gdy on ściąga na siebie uwagę przeciwników, to pozostali koledzy potrafią to wykorzystać - podkreślił 27-letni Chrapkowski, obecnie zawodnik Vive Tauron Kielce.
REKLAMA
Po sobotniej porażce z Norwegią 28:30, która wydłużyła drogę biało-czerwonych do półfinału, zawodnicy przeprowadzili między sobą męską rozmowę.
- Po kolacji wszystko sobie wyjaśniliśmy. Padały mocne słowa. To był podobny mecz do pierwszych dwóch. Trzeba było wygrać, była duża presja, z którą sobie trochę nie poradziliśmy. Z Francją nie było takiego obciążenia psychicznego i wszystko nam wychodziło (wygrana 31:25 - red.) - zaznaczył Wyszomirski.
Chrapkowski podziela zdanie kolegi, że na rezultacie pojedynku ze Skandynawami zaważyła w dużym stopniu zbytnia nerwowość.
REKLAMA
- Margines błędu został wyczerpany w tych mistrzostwach i taki mecz już nie może nam się przytrafić. Z Norwegią zagraliśmy podobnie jak z Serbią na początku, tyle, że teraz bez happy endu. Widać było, że jesteśmy zdenerwowani, graliśmy tak jakbyśmy mieli spętane nogi i zabrakło luzu, takiego jak z Francją. Gramy u siebie, mamy wsparcie trybun i powinniśmy to wykorzystywać - podkreślił.
Receptą na Białoruś powinna być bardziej agresywna defensywa. Kadrowiczów martwi to, że od pewnego czasu nie wykorzystują w pełni sytuacji, gdy któryś z przeciwników otrzymuje dwuminutową karę.
- W obronie musimy być bardziej agresywni, nie możemy być bierni i pozwalać na rzuty bez kontaktu, bo Rutenka to na pewno wykorzysta. Trzeba będzie wyjść do dziewiątego metra i twardo się zderzyć. Od miesięcy jednym z naszych największych mankamentów jest gra w przewadze. Często się zdarza, że wręcz regularnie nie wykorzystujemy tego elementu - podsumował Chrapkowski.
REKLAMA
bor
REKLAMA