PŚ w skokach: Stoch wyobrażał sobie, że wyląduję tak daleko
Bohaterem sobotniego konkursu drużynowego Pucharu Świata w skokach narciarskich był Kamil Stoch. W Planicy wynikiem 251,5 m poprawił rekord obiektu i Polski. "Nie wyobrażałem sobie, że wyląduję tak daleko" - przyznał.
2017-03-25, 14:57
Posłuchaj
. "Spełniłem swoje marzenie" - powiedział po konkursie wicelider klasyfikacji generalnej PŚ (IAR)
Dodaj do playlisty
Polacy zajęli trzecie miejsce i praktycznie zapewnili sobie pierwszy triumf w klasyfikacji Pucharu Narodów. Wyprzedzić mogą ich już tylko Niemcy, ale i szanse są czysto matematyczne.
- To znaczy dla nas bardzo wiele, bo zwycięstwo w tej klasyfikacji to sukces wszystkich. Wielu ludzi, a nie tylko jednego zawodnika - podkreślił Stoch.
W sobotę, w ostatnim konkursie drużynowym w sezonie, trener Stefan Horngacher postawił na złotą ekipę z mistrzostw świata. Obok Stocha, w składzie znaleźli się Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Maciej Kot.
REKLAMA
Formą zaimponował przede wszystkim Stoch, który w finale skakał po fenomenalnej próbie Stefana Krafta. Austriakowi zmierzono 251 m i wydawało się, że na Letalnicy dalej wylądować się już nie da.
- To było moje wielkie marzenie, żeby wylądować poza 250. metrem, natomiast nie sądziłem, że to się stanie podczas tego weekendu, a zwłaszcza tutaj w Planicy - przyznał Stoch, podwójny mistrz olimpijski z Soczi.
Na pytanie, czy dotknął jakąś częścią ciała zeskoku, odparł:
- A kto powiedział, że szorowałem? Jakie to ma znaczenie? Wylądowałem, ustałem, rekord jest.
REKLAMA
Wiceliderowi klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zależało na tym, żeby przede wszystkim podziękować osobom, które były w tym sezonie współautorem sukcesów.
- To niesamowity rok dla całej naszej ekipy i dlatego chciałem podziękować z całego serca nie tylko zawodnikom, ale też trenerom, naszym rodzinom, kibicom, wszystkim pracownikom PZN i Adamowi Małyszowi. Każdy kto miał nawet minimalny wkład w nasze sukcesy zasługuje na podziękowania - podkreślił.
Jednocześnie zauważył, że sezon się jeszcze nie skończył. Pozostał ostatni konkurs – indywidualny w niedzielę.
- Przed nami jeszcze jeden dzień latania, czerpania z radości z tego, co robimy. Trzeba trzymać się na nogach i być skoncentrowanym - zaznaczył.
REKLAMA
Przed piątkowym konkursem wydawało się, że Stoch może walczyć o drugą w karierze Kryształową Kulę. Był w nim jednak piąty i do lidera pucharowej klasyfikacji Krafta traci obecnie 86 pkt. Po tych zawodach przyznał, że już nie wierzy w końcowy triumf.
- Może dlatego presja jest teraz zdecydowanie mniejsza i udało się trochę w sobotę polatać. To był jednak trudny konkurs, ponieważ walczyliśmy z drużyną Austrii do samego końca. Słyszałem, że Kraft skoczył bardzo daleko i wiedziałem, że w tym wszystkim muszę odnaleźć siebie i swój system koncentracji. Zrobić to, co potrafię - opowiadał o swoich emocjach.
Ale jak tylko wybił się z progu wiedział, że jest w stanie wyciągnąć z tego skoku bardzo dużo.
- Nie wiedziałem tylko, jak będzie na dole. W lotach narciarskich bardzo duże znaczenie ma to, jakie są warunki zwłaszcza w dolnej części zeskoku. Nie było żadnego strachu, chciałem jeszcze, jeszcze i jeszcze dalej - podsumował.
REKLAMA
Źródło: x-news
W niedzielę w finale sezonu wystąpi pięciu biało-czerwonych: Stoch, Kot, Żyła, Kubacki i Jan Ziobro.
ps
REKLAMA