Warsaw Sports Group Open 2017: wielki tenis powrócił na korty Legii. Nadal wygrał w Polsce, a potem w Paryżu
We wtorek na kortach Legii rozpoczął się turniej "Warsaw Sports Group Open". Kibice mogą zobaczyć m.in. Igę Świątek oraz Annę Hertel. - Kiedyś w Sopocie grał Rafael Nadal, a chwilę później wygrał po raz pierwszy Rolland Garros. Taki jest cel naszych turniejów: budowa marki - mówi Artur Bochenek, prezes "WSG".
2017-06-20, 12:26
Posłuchaj
Warszawa chce wrócić do pięknych tenisowych tradycji i znów gościć najlepsze tenisistki. Pierwszym krokiem w realizacji tego celu jest organizowany na kortach Legii kobiecy turniej tenisowy o puli nagród 25 tysięcy dolarów.
Skąd pomysł na reaktywację tenisa na kortach Legii?
- Początek miał miejsce, kiedy wyremontowano korty Legii i aktualnie są one najlepszym obiektem tenisowym w stolicy. Po latach 70. i 80., które były latami świetności, obiekt z czasem popadł w ruinę. Na trybunach kortu centralnego, rosły drzewa. To była tragedia. Dzięki staraniom prezesa stowarzyszenia Jerzego Hertla i jego uporowi, obiekt z czasem doprowadzono do używalności. To był pierwszy motor napędowy do rozpoczęcia szkolenia młodzieży. Kilku dobrych zawodników, którzy skończyli kariery, chciało kontynuować przygodę z tenisem. Dzięki temu, mamy dobrą kadrę trenerską w Legia Tenis Schools. To było kilka lat temu, kiedy dziś 18-letni Kacper Źuk, miał wtedy lat osiem. On był naszym pierwszym oczkiem w głowie. Zmobilizował i zdeterminował nas do dalszej pracy i budowy lepszych struktur. Z czasem pojawiły się Ania Hertel i Iga Świątek. Z czasem nasza grupa zaczęła się liczyć na arenie krajowej, a potem w turniejach europejskich, aż do zawodów o randze ITF - mówi w rozmowie z Legia.Net Artur Bochenek, szef turnieju.
Z jedynką w turnieju Warsaw Sports Group Open zobaczymy 153. na światowych listach Bułgarkę Elitsę Kostową. W turnieju głównym singlistek wystąpi 11 polskich tenisistek. Katarzyna Piter i Katarzyna Kawa miały zagwarantowany udział dzięki odpowiedniemu rankingowi. Iga Świątek, Stefania Rogozińska-Dzik, Anna Hertel i Maja Chwalińska otrzymały od organizatorów dzikie karty, a pięć innych naszych tenisistek awansowało do turnieju z kwalifikacji.
REKLAMA
- Lista startowa się zmieniała. Pierwszym terminem jest ten, do którego zawodniczki mogły się zgłaszać. Był to 1 czerwca. Przez sześć kolejnych dni, tenisistki mogły się wypisać z zawodów. Tak jest, że zawodniczki zgłaszają się do kilku turniejów, nie wiedzą, gdzie się dostaną i dlatego mogą zrezygnować. Potem jest jeszcze reguła, która przy dobrym wyniku we wcześniejszych zawodach, można odpuścić kolejne. W tej sytuacji były Paula Kania czy Magda Fręch. W ostatniej chwili wycofała się też Polona Hercog (245 WTA) - wyjasnia Bochenek i dodaje.
- Mamy naprawdę dobry skład. Z numerem pierwszym rozstawiona jest Bułgarka Elica Kostowa będąca na 153. miejscu w rankingu WTA. Takie zawodniczki rzadko grają nawet w turniejach z pulą nagród wynoszącą 60 tysięcy dolarów. Zebraliśmy grono tenisistek z drugiej i trzeciej setki rankingu. Sesił Karatanczewa była kiedyś w ćwierćfinale Rolland Garros. Drugim biegunem jest młodzież wspinająca się po kolejnych szczeblach. Przykładem niech będzie Białorusinka Wiera Łapko, która w 2016 roku wygrała juniorski Australian Open. To kapitalna zawodniczka i kwestią czasu jest, kiedy będzie w czołowej pięćdziesiątce. Warto oglądać dziewczynę, która wkrótce będzie walczyła w Wielkim Szlemie.
Kiedyś w Warszawie, jeszcze na kortach Warszawianki, świetnie radziła sobie Ana Ivanović. Nieznana wtedy dziewczyna…
- Tak samo, jak kiedyś w Sopocie grał Rafael Nadal, a chwilę później wygrał po raz pierwszy Rolland Garros. Taki jest cel naszych turniejów: budowa marki. Nigdy nie będą to zawody, na których pojawią się setki kamer z całego świata. Jesteśmy po wielkim szlemie we Francji, a przed Wimbledonem. Możemy jednak budować markę, która będzie przyciągała najbardziej utalentowaną młodzież.
REKLAMA
(ah, legia.net)
REKLAMA