Gregor Schlierenzauer: brąz smakuje jak mon cheri i merci

2010-02-16, 09:19

Gregor Schlierenzauer: brąz smakuje jak mon cheri i merci

20 lat i pasmo sukcesów. Gregor Schlierenzauer od soboty do prywatnej galerii może dołożyć także brązowy medal olimpijski z Whistler.

PAP: Jak smakuje ten brązowy medal?

Gregor Schlierenzauer: Jak połączenie mon cheri i merci. Trochę słodyczy, trochę goryczy.

Goryczy?

G.S.: Przecież mogło być lepiej.

Które z pytań dziennikarzy najbardziej pana denerwuje?

G.S.: Niech pani zgadnie.

Może te o oczekiwania na dużej skoczni?

G.S.: Pudło. Czy mam już dziewczynę.

I jaka pada odpowiedź?

G.S.: Ciągle ta sama, czyli nie. Teraz już potrafię się z tego śmiać, ale wcześniej denerwowało mnie, że ludzie koniecznie chcą ingerować w moją prywatną sferę.

Jest pan osobą publiczną. Kibice chcą wiedzieć wszystko.

G.S.: Zdaję sobie z tego sprawę. Staram się nauczyć z tym żyć, ale nie jest to łatwe. Ceną popularności jest to, że nie mogę zachowywać się jak normalny człowiek. Muszę uważać na wszystko i wszędzie. Jestem pod ciągłą obserwacją i wpadka wiele by kosztowała.

Gdy stał pan na podium na Medal Plaza w Whistler, jakie uczucia panu towarzyszyły?

G.S.: Miałem gęsią skórkę. Dopiero wtedy do mnie dotarło, co ja zmajstrowałem. Oddałem w swoim życiu dwa skoki w igrzyskach i mam medal.

Nie boi się pan, że kiedyś to pasmo sukcesów się skończy? Na razie nie zaznał pan smaku prawdziwej porażki.

G.S.: Zdaję sobie sprawę z tego, że życie nie polega tylko na miłych jego stronach i czasami trzeba z niebios zejść na ziemię. Tak będzie też w moim przypadku. Gdy przestanę być w czołówce postaram się jeszcze bardziej konsekwentnie pracować. Sztuką będzie właśnie wtedy nie zwalniać. Nie chcę teraz o tym myśleć. Jestem jednak przekonany o tym, że z porażkami też będę potrafił żyć. Po tym poznaje się gwiazdę.

dp

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej