Norweska prasa: Kowalczyk wyciągnęła najdłuższą zapałkę
Norweskie media określają olimpijski bieg na 30 km jako wyjątkowo nerwowe, lecz fantastyczne widowisko.
2010-02-28, 17:32
 "Marit Bjoergen została królową igrzysk, lecz nazwiskiem dnia było  Kowalczyk" - napisał dziennik "Verdens Gang" o ostatniej kobiecej  konkurencji narciarskiej na trasach w Whistler.
Gazeta  podkreśliła, że "biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne to nawet czas  zwyciężczyni był imponujący i rekordowy. Dla Kowalczyk to pierwszy zloty  medal olimpijski i wielka radość".
Dziennik "Dagbladet" ocenił:  "Mimo że wynik tego ciężkiego jak ołów pojedynku na mokrym i lepkim  śniegu nie był taki, jakiego my zdenerwowani do granic wytrzymałości  Norwegowie byśmy sobie życzyli, to i tak przejdzie do historii  narciarstwa jako pokaz wspaniałej rywalizacji do ostatnich metrów".
Gazeta  podkreśliła, że "Bjoergen nie wyciągnęła wniosków z głoszonej przez  Szwedów taktyki, źle rozegrała ten bieg i w końcu licząc na swoje  sprinterskie umiejętności przegrała z silniejszą Kowalczyk".
"Po  kilku dniach, opisywanego szeroko konfliktu między tymi dwoma  biegaczkami, nastąpił czas rozstrzygnięcia i niestety dla nas olimpijska  królowa nie była w stanie wykrzesać dodatkowych sił.
W ostatecznej  rozgrywce to Kowalczyk wyciągnęła najdłuższą zapałkę i zdobyła swój  długo wyczekiwany złoty medal. Dla Bjoergen jest to również ogromny  sukces, ponieważ żaden norweski sportowiec nie zdobył aż tylu medali  podczas jednych igrzysk olimpijskich od 86 lat" - skomentował dziennik  "Aftenposten".
Bjoergen zdobyła w Vancouver pięć medali, w tym  trzy złote, srebrny i brązowy. Inni herosi norweskiego sportu, m.in.  biathlonista Ole Einar Bjoerndalen i biegacz narciarski Bjoern Daehlie  podczas jednej olimpiady zdobyli maksymalnie cztery medale.
dp