NBA: rakiety spadły na Salt Lake City. Utah Jazz bez szans w starciu z Rockets
Koszykarze Houston Rockets pokonali na wyjeździe Utah Jazz 113:92 w półfinale Konferencji Zachodniej ligi NBA i w serii play off prowadzą 2-1. W drugiej parze Golden State Warriors w Nowym Orleanie ulegli miejscowym Pelicans 100:119, ale także wygrywają 2-1.
2018-05-05, 11:32
Rockets to najlepsza drużyna sezonu zasadniczego. Po niespodziewanej porażce w meczu numer dwa, szybko wrócili na właściwe tory. Już po pierwszej połowie prowadzili 70:40 i spotkanie praktycznie było rozstrzygnięte.
Teksańczyków do wygranej poprowadził James Harden. Słynny brodacz zdobył 25 punktów i miał 12 asyst. Również 25 pkt na swoim koncie zapisał rezerwowy Eric Gordon.
- Trafialiśmy niemal z każdej pozycji, ale wszystko zaczyna się od dobrej postawy w defensywie, a tym razem w obronie byliśmy naprawdę świetni. Zmusiliśmy rywali do wielu strat i wyprowadzaliśmy skuteczne kontrataki - ocenił trener Rockets Mike D'Antoni.
Dla pokonanych najwięcej punktów - 17 - uzyskał Royce O'Neale.
- Rockets byli zdeterminowani i skupieni na tym co chcą osiągnąć. My natomiast w wielu obszarach praktycznie im się nie opieraliśmy - przyznał szkoleniowiec Jazz Quin Snyder.
Kolejny mecz odbędzie się w niedzielę, również w Salt Lake City. Rywalizacja potrwa do czterech wygranych spotkań.
"Wojownikom" natomiast, po dwóch planowych zwycięstwach we własnej hali, w piątek przydarzył się słabszy dzień. Niemal od początku niewielką przewagę mieli Pelicans, którzy w trzeciej kwarcie powiększyli ją do 25 punktów. Takiej straty obrońcy tytułu zniwelować już nie potrafili.
Polegającym na rzutach z dystansu Warriors tym razem brakowało skuteczności. Zza łuku trafili tylko w dziewięciu z 31 prób. Pelicans osiągnęli 50-procentową skuteczność rzutów z gry, a w ofensywie napędzali ich przede wszystkim Anthony Davis i Rajon Rondo. Pierwszy uzyskał 33 pkt i 18 zbiórek, drugi miał aż 21 asyst.
- Nie będziesz miał asyst, jeśli twoi koledzy będą pudłowali. Cała drużyna grała świetnie. Chłopaki byli aktywni, szukali pozycji, a mnie pozostawało tylko im podać piłkę - podkreślił Rondo.
Dla Warriors 26 punktów zdobył Klay Thompson. Kevin Durant dołożył 22, a wracający do formy po kontuzji Stephen Curry - 19. 30-latek trafił tylko sześć z 19 rzutów.
- Po prostu za bardzo się spieszyłem przy oddawaniu rzutów. To nic wielkiego i nie mam zamiaru się tym jakoś specjalnie przejmować - powiedział Curry.
Piąty mecz zaplanowano na niedzielę w Nowym Orleanie.
ah