Liga Mistrzów: czas na ostatni akord sezonu. Liverpool przeszkodzi "Królewskim" w wejściu do historii?

Sobotniego wieczora na Stadionie Olimpijskim w Kijowie dojdzie do pojedynku, na który czeka cały piłkarski świat. W meczu finałowym Ligi Mistrzów broniący tytułu Real Madryt podejmie rewelację tegorocznej edycji – Liverpool FC. Czy „Królewskim” uda się sięgnąć po trofeum trzeci raz z rzędu?

2018-05-26, 10:17

Liga Mistrzów: czas na ostatni akord sezonu. Liverpool przeszkodzi "Królewskim" w wejściu do historii?

Posłuchaj

Na Wyspach to bardziej doświadczony i bogatszy klub z Madrytu uchodzi za faworyta, ale po szeregu imponujących występów w tym sezonie nikt nie przekreśla szans popularnych "the Reds". O szczegółach - Adam Dąbrowski (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Faworytem spotkania są obrońcy tytułu, jednak trener Realu Zinedine Zidane zdaje sobie sprawę, jak ciężkie zadanie czeka jego zespół. Zdaniem Francuza, sobotni rywal może postawić jeszcze trudniejsze warunki, niż przeciwnicy podczas finałów w 2016 (wygrana po rzutach karnych z derbowym rywalem - Atletico) i w 2017 roku (4:1 z Juventusem Turyn).

- Ten sobotni finał może być najtrudniejszym z dotychczasowych. Może i Liverpool dawno nie zaszedł tak daleko, ale to klub z wielkimi tradycjami i wie, jak gra się takie mecze – przyznał „Zizou”, dla którego może być to ostatni mecz w roli trenera hiszpańskiego klubu.

Media w Hiszpanii i Francji łączą bowiem byłego słynnego piłkarza z objęciem drużyny narodowej. Po zakończeniu rosyjskiego mundialu Zidane miałby przejąć stery „Trójkolorowych” od swojego kolegi z boiska – Didiera Deschampsa. Zdobywca Złotej Piłki „France Football” z 1998 roku dotąd nie komentował jednak tych pogłosek.

Madrytczycy walczą o swój 13. w historii, a czwarty w ciągu ostatnich pięciu lat Puchar Europy. Od momentu przyjęcia przez te rozgrywki nazwy Ligi Mistrzów nikomu innemu nie udało się wygrać ich nawet dwa razy z rzędu.

REKLAMA

„Królewscy” stają przed szansą zostania pierwszą od 1976 roku drużyną, która będzie mogła cieszyć się z najważniejszego klubowego trofeum w Europie w trzech kolejnych edycjach. Ostatnimi, którzy dokonali tego osiągnięcia, byli piłkarze Bayernu Monachium w latach 1974-1976.

Liverpool także zalicza się do najbardziej utytułowanych europejskich drużyn. Puchar Europy „The Reds” zdobywali pięciokrotnie, po raz ostatni w 2005 roku. W Stambule pokonali wówczas po rzutach karnych AC Milan, w dużej mierze dzięki polskiemu bramkarzowi Jerzemu Dudkowi, który w serii rzutów karnych obronił dwie jedenastki.

Tamten mecz przeszedł do historii, gdyż Liverpool zremisował po dogrywce 3:3, mimo, iż po pierwszych 45 minutach to Włosi prowadzili trzema bramkami. Piłkarzom Milanu udało się zrewanżować Anglikom dwa lata później, gdy w Atenach wygrali z Liverpoolem 2:1. Był to ostatni występ „The Reds” w finale europejskich rozgrywek.

Przez kolejne lata „The Reds” mieli swoje problemy, jednak sytuacja zaczęła się zmieniać na lepsze, gdy w październiku 2015 roku drużynę objął Jurgen Klopp. Były trener Borussii Dortmund ma już w dorobku jeden finał europejskich rozgrywek z klubem z miasta Beatlesów. W decydującym meczu Ligi Europy w 2016 roku lepsza okazała się jednak Sevilla, zwyciężając 3:1.

REKLAMA

Na piątkowej konferencji prasowej Klopp tryskał dobrym humorem, nie szczędząc także dobrych słów swoim podopiecznym. Niemiec zdradził także złotą zasadę, jaka obowiązuje w szatni LFC od momentu rozpoczęcia przez niego pracy.

- Od samego początku naszej współpracy obowiązuje zasada: ja jestem odpowiedzialny za porażki, piłkarze są autorami zwycięstw – zapewnił z uśmiechem na ustach.

Kijowskie starcie nie będzie jednak tylko pojedynkiem trenerów. Oczy kibiców i ekspertów będą zwrócone przede wszystkim na Cristiano Ronaldo i Mohameda Salaha. Słynny Portugalczyk, który już pięciokrotnie zdobywał Złotą Piłkę, w bieżącej edycji Ligi Mistrzów zdobył aż piętnaście bramek. Tylko dwóch goli brakuje 33-latkowi do wyrównania swojego osobistego rekordu z sezonu 2013/14, kiedy to 17-krotnie pokonywał bramkarzy rywali.

REKLAMA

W drużynie „The Reds” najskuteczniejsi są Brazylijczyk Roberto Firmino i Egipcjanin Salah. Obaj strzelili dotąd po 10 bramek. Zwłaszcza gra tego drugiego budzi zachwyt kibiców w całej Europie. 25-latek, obok znakomitych występów w Lidze Mistrzów, został także królem strzelców ligi angielskiej. Na boiskach Premier League zdobył 32 gole.

Fani angielskiego zespołu obawiali się nieco o dyspozycję Salaha w meczu finałowym. Jako praktykujący muzułmanin miał on bowiem przestrzegać reguł ramadanu – świętego miesiąca wyznawców tej religii, podczas którego od wschodu do zachodu słońca nie mogą oni jeść, ani pić. Sztab medyczny Liverpoolu zapowiedział jednak, iż piłkarz zdecydował się przerwać post na okres trzech dni, tak aby od czwartku do niedzieli być w optymalnej dyspozycji.

Oczywiście CR7 i Salah nie będą jedynymi znakomitymi piłkarzami, jakich zobaczymy na Stadionie Olimpijskim. W lepszej sytuacji kadrowej przed meczem są „Królewscy”. Zidane zabrał ze sobą do Kijowa wszystkich 24 piłkarzy pierwszego zespołu. Jedynym zmartwieniem dla Francuza może być dobór pierwszego składu.

O ile Ronaldo, Sergio Ramos czy Luka Modrić będą pewniakami do gry, o tyle „Zizou” będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy w wyjściowej jedenastce postawić na wracającego do wielkiej formy po kontuzjach Garetha Bale’a lub zawodzącego przez niemal cały sezon Karima Benzemę. Co ciekawe, były napastnik Olympique Lyon swój najlepszy mecz rozegrał w najważniejszym momencie, gdy w półfinałowym rewanżu z Bayernem Monachium zdobył dwie bramki.

REKLAMA

Nieco gorzej wygląda sytuacja Liverpoolu. W Kijowie nie zagra trzech kontuzjowanych zawodników, w tym podstawowy skrzydłowy Alex Oxlade-Chamberlain. Ze względu na zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie Anglik straci nie tylko sobotni finał, ale również nie wystąpi na mistrzostwach świata. Pozostali podstawowi żołnierze z armii Kloppa są jednak gotowi do gry o najważniejszy klubowy puchar w Europie.

Obok Salaha i Firmino główne role w drużynie z Liverpoolu powinni odegrać Senegalczyk Sadio Mane (kolejny muzułmanin, który musi stosować się do zasad ramadanu) oraz król asyst – James Milner. Anglik w trwającym sezonie aż dziewięciokrotnie popisywał się ostatnim decydującym podaniem, czym pobił rekord rozgrywek.

Obie drużyny są głodne triumfu. Obie mają już zapewniony udział w przyszłorocznych rozgrywkach, dzięki wysokim lokatom w krajowych ligach (Real był trzeci w lidze hiszpańskiej, a Liverpool finiszował na czwartej pozycji w Anglii). Ani trochę nie zmienia to jednak ich motywacji do sięgnięcia po upragnione trofeum.

Początek wielkiego finału o 20.45 na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Arbitrem głównym będzie Serb Milorad Mazić. 

REKLAMA

Paweł Majewski, PolskieRadio.pl, PAP  

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej