Paweł Wojciechowski: chcę jak najszybciej wrócić na szczyt
Mistrz świata w skoku o tyczce od grudnia nie trenuje na pełnych obrotach, nie będzie bronił tytułu na mistrzostwach świata w Moskwie. - Myślę, że to co do tej pory robiłem nie pójdzie na marne i niedługo wrócę do skakania - mówił Paweł Wojciechowski w rozmowie z Tomaszem Zimochem.
2013-08-15, 17:24
Na mistrzostwach świata w koreańskim Daegu Wojciechowski zaspał na konkurs finałowy, ale z wynikiem 5,90 m wygrał. To był jedyny złoty medal, z jakim polscy lekkoatleci wrócili z Korei. Radość skończyła się szybko. Niedługo po mistrzostwach doznał urazu mięśnia dwugłowego.
- Na szczęście jestem już na końcu drogi tego leczenia. Oby tych problemów było coraz mniej, bo czas goni, czas nagli. Konkurencja nie śpi - mówił tyczkarz.
W rozmowie z Tomaszem Zimochem lekkoatleta wyjaśnił, że nie tylko mięsień dwugłowy nie funkcjonował tak jak powinien.
- Najpierw było felerne uderzenie w czaszkę - trzy złamane kości. Potem, gdy wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze i miały być dobre skoki naderwałem wspomnianą "dwójkę". To znowu zabrało kilka miesięcy treningów. Do tego dochodzą jeszcze problemy z kolanem, które ciągną się do dzisiaj - wyjaśnił polski zawodnik.
REKLAMA
Paweł Wojciechowski dodał, że pomocy szukał również u doktora piłkarzy Bayernu Monachium Wohlfarta-Mullera.
- Bardzo specyficzny facet. Dostałem od niego ponad 50 zastrzyków przeciwbólowych. Na ponad 6 tygodni było lepiej, ale powrót do treningów po tych zabiegach okazał się niemożliwy - stwierdził. - Myślę, że to co do tej pory robiłem nie pójdzie na marne. Staram się nie obciążać kontuzjowanych partii, ale resztę treningu wykonuję normalnie. Nie próżnuję - dodał Wojciechowski.
mr
REKLAMA