Zjechał na nartach z 8 tys. metrów, ale nie czuje się bohaterem (TYLKO U NAS)

28 godzin podchodzenia z bazy na szczyt. Wcześniej tygodnie podróży i miesiące przygotowań. Wszystko po to, by w niecałe półtorej godziny zjechać na nartach z dachu świata.

2013-11-29, 07:00

Zjechał na nartach z 8 tys. metrów, ale nie czuje się bohaterem (TYLKO U NAS)
Andrzej Bargiel. Foto: Marcin Kin

Na szczycie Shishapangmy (8 013 m n.p.m.), było mało miejsca. Śnieg do pasa, wiatr i przenikliwe zimno. Andrzej Bargiel, 25 latek z Zakopanego miał tam być razem z bratem Grzegorzem. Niestety musiał wejść sam. Grzegorz podczas wspinaczki z bazy do obozu pierwszego wpadł w wodę. Do połowy ud stał w zimnej, lodowcowej wodzie. Wprawdzie doszli do obozu razem, ale Grzegorz ciężko się przeziębił i nie miał szans na atak szczytowy.

Andrzej Bargiel postanowił iść sam. Teraz, albo nigdy. Pogoda była nieprzewidywalna, a prognozy zapowiadały jeszcze jej pogorszenie - pisał na swoim blogu prowadzonym podczas wyprawy młody narciarz. W obozie III na wysokości 7500 spotkał hiszpańskich wspinaczy, którzy w nocy mieli wyjść na szczyt, ale zrezygnowali. Ich szerpowie uznali, że w takich warunkach wejście jest niemożliwe.

Gdy dowiedzieli się, że Andrzej zamierza samotnie wejść na góre i zjechać na nartach mocno się zdziwili i szczerze doradzili, jak najszybszy zjazd do bazy.

- Wyruszyłem o 8 rano. Większość drogi brodziłem w śniegu po pas. Padał mocno śnieg, wiało. W pewnym momencie nic nie było widać. - relacjonował na blogu.- Zrobiło się naprawdę stromo. Śniegu było tak dużo, że musiałem iść na czworakach. W pewnym momencie obok mnie zeszła samoistnie lawina.

REKLAMA

Ostatnie 200 metrów podejścia było naprawdę niebezpieczne.

O 13:00 czasu miejscowego, po 28 godzinach wspinaczki Andrzej Bargiel stanął na szczycie Shishapangmy. Pół godziny później ruszył w dół. Na nartach. Zjazd trwał 1 godzinę 20 minut.

W ten sposób młody zakopiańczyk, Andrzej Bargiel przeszedł do historii polskiego narciarstwa. Jest pierwszym Polakiem, który zjechał z ośmiotysięcznika. Czekający na niego w bazie brat Grzegorz, fotograf Marcin Kin, himalaista i filmowiec Dariusz Załuski oraz kucharz Renzzi odetchnęli z ulgą.

- Narty naprawdę są niezwykłe - pisał na blogu po dotarciu do bazy - po raz kolejny sobie to uświadomiłem. Przypomniałem sobie moje początki na wsi, kiedy jeździłem z okolicznej górki na drewnianych nartach. Poczułem bardzo dużą satysfakcję z tego, co zrobiłem. To było moje marzenie i spełniło się; to znaczy - sam je spełniłem

REKLAMA

Andrzej Bargiel i Marcin Kin spotkali się na Uniwersytecie Warszawskim z publicznością w ramach Filmoteki Aktywnego Człowieka organizowaniej przez Spotkania z Filmem Górskim. Wyprawa na Shishapangmę odbyła się w ramach programu Sunt Leones.

as, www.andrzejbargiel.com

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej