Robert Celiński w pogoni za oddechem: zagrać u Polańskiego, wygrać Everest Marathon i przebiec trasę Rajdu Dakar

2017-01-13, 13:00

Robert Celiński w pogoni za oddechem: zagrać u Polańskiego, wygrać Everest Marathon i przebiec trasę Rajdu Dakar
Robert Celiński trasy wokół Mount Everestu zna bardzo dobrze. Foto: Adrian Dmoch

- Tego, czego najbardziej się obawiam w życiu, to być człowiekiem bez pasji, stoczyć się na dno – powiedział Robert Celiński tuż po premierze filmu "Chasing the Breath – W pogoni za oddechem”. Ten scenariusz na pewno nie grozi biegaczowi, który bez kompleksów, konsekwentnie bije się o swoje cele, a co najważniejsze wyznacza sobie kolejne o czym opowiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl.

Jednym z celów dla Roberta jest wygranie Tenzing Hillary Everest Marathonu, a przynajmniej bycie pierwszym "białym człowiekiem” na podium rozgrywanego najwyżej na świecie biegu. 43-latek z Trzebieszowa trzy razy z rzędu był najlepszy wśród zawodników zagranicznych. W tym morderczym maratonie najwyżej sklasyfikowany był na 5. miejscu.

Podczas ubiegłorocznej próby na trasie Tenzing Hillary Everest Marathonu i w trakcie ostatnich przygotowań przed startem, powstał film "Chasing the Breath – W pogoni za oddechem”. Pierwszy pokaz filmu był okazją do rozmowy z Robertem Celińskim, który opowiedział między innymi o tym dlaczego zdecydował się na pokazanie swojej pasji – biegania – od tej trochę innej, bardziej intymnej strony.

"

Robert Celiński Chciałbym przebiec trasę Rajdu Dakar (...), wbiec na wszystkie najwyższe szczyty na siedmiu kontynentach

- Trochę się krępuję pewnych rzeczy które są w filmie, bo mówię o swoich marzeniach, o życiowych rozterkach, ale trzeba przez to jakoś przejść, bo rozterki ma każdy człowiek, każdy napalony gość, który robi szalone, czasami ekstremalne rzeczy. W filmie mówię o tym, co przeżywam w Himalajach, dzielę się myślami dobrymi, a także tymi mniej pozytywnymi. Mówię o lękach, o obawach, o strachu przed wysiłkiem, o tym czy zdołam się przełamać na trasie Tenzing Hillary Everest Marathonu.

Ciężki oddech, pot, grymas na twarzy mówiący o Twoim zmęczeniu, czasami nawet zdecydowanie uzasadnione, soczyste ostre słowa to "mięso” tego filmu. Komu pozwoliłeś z bliska obserwować Twoją walkę i dokumentować ją?  

- Zdjęcia do filmu realizował Adrian Dmoch. Poznałem go w Himalajach w 2015 roku, dzień przed startem w maratonie. Pod Everest w 2016 pojechaliśmy już razem. Adrian biegał ze mną, czy za mną, potem montował zdjęcia, dobierał muzykę. Część prac montażowych wykonał jeszcze tam, wysoko w górach.

Bardzo dobre zdjęcia - Adrian musiał nadążać za Tobą z kamerą pokonując trudne, prowadzące pod górę trasy, na dużej wysokości, gdzie powietrze jest niezwykle rozrzedzone - powstawały przez miesiąc, film trwa 55 minut. Na pewno nie wszystkie nagrane sceny znalazły się w finalnym produkcie.

- Musieliśmy zrezygnować z wielu ciekawych ujęć, ale jak się ma dużo materiału to się ma także wielki ból  - co wybrać z bogactwa tego wszystkiego? Staraliśmy się więc wybrać z tych ciekawych, rzeczy najciekawsze.

Wróćmy jeszcze na chwilę do tego, co było dla Ciebie najtrudniejsze podczas powstawania filmu. Bo są w nim elementy, które zawstydzają Cię wyjątkowo.

-  Są pewne rzeczy do których trudno jest się przyznać nawet sobie. Chodzi głównie o marzenia, że chciałbym na przykład zagrać w filmie mojego bohatera biegowego Janusza Kusocińskiego, chciałbym aby taki film wyreżyserował Roman Polański… Myślę, że z Kusocińskim mamy wiele wspólnego i mógłbym jego postać idealnie odtworzyć. Puszczam to w eter, może jakimś trafem dotrze to do twórcy "Pianisty" i Polański wykona do mnie telefon? Ale i tak trochę boję się, że ludzie sobie pomyślą, "Boże, jaki świr”.

Ale nie tylko tego się wstydzę. Trudne było także to, gdy podczas nagrań dzieliłem się rozterkami dotyczącymi miłości, tego jak się przyznaję, że być może kogoś skrzywdziłem, bo wybrałem sport. Myślę jednak, że takie rzeczy trzeba w sobie przełamywać i nie wstydzić się tego. Człowiek jest tylko człowiekiem i każdy ma bagaż takich rzeczy, których się krępuje. Dla mnie to jest forma oczyszczenia, nabierania śmiałości. Odkrywam się, ale stwarzam też sytuację, że może ktoś to usłyszy i będę mógł zrealizować kiedyś swoje marzenia.  

Zdjęcie Adrian Dmoch

Tak jak Andrzej Bargiel jest jedynym w tej chwili polskim skialpinistą, który zdobywa ośmiotysięczniki, zjeżdża z nich na nartach i potem pokazuje tę działalność w filmach, tak Ty próbujesz za pomocą obrazu pokazać bieganie w górach wysokich. Zamierzasz jakoś rywalizować ze zdobywcą "Śnieżnej Pantery” w sferze sztuki filmowej?

Powiązany Artykuł

Andrzej Bargiel 1200 f.jpg
Andrzej Bargiel w rekordowym czasie poskromił "Śnieżną Panterę"

- Przyznam się, że Andrzej imponuje mi tym co robi. Nie miałem jednak okazji obejrzeć filmów z jego ostatniej wyprawy, gdzie pobijał rekord "Śnieżnej Pantery”, ale mam nadzieję, że będę miał okazję je zobaczyć i przyjrzeć się jego wizji i pasji. Chętnie zobaczę jak powstał film z jego udziałem pod względem montażu, jak Andrzej przedstawia sceny ze swojego życia, jak trenuje, całą tę otoczkę. I kto wie, może pewne rzeczy będę starał się wykorzystać w swoich kolejnych filmach.

A będą kolejne?

W kolejnej odsłonie chciałbym pokazać przygotowania i start w maratonie na zamarzniętym jeziorze Bajkał, chciałbym też, aby Adrian towarzyszył mi podczas biegu dookoła masywu Mont Blanc, tam może nawet uda nam się zrobić ujęcia z helikoptera, czy drona. Chciałbym pokazać jak wyglądają takie biegi od kuchni. Pokazać towarzyszące im emocje, to, co siedzi w środku w człowieku przed, podczas i po starcie, a nie tylko piękny triumf.

W filmie nie poznaliśmy Twoich wszystkich marzeń. Skoro już wiesz, że warto je zwerbalizować i być może szybciej urzeczywistniać, powiedz o czym jeszcze marzysz?

Chciałbym przebiec trasę Rajdu Dakar, tę w Ameryce Południowej. Planuję także projekt wbiegnięcia na wszystkie najwyższe szczyty na siedmiu kontynentach plus dwa szczyty, które leżą na pograniczu dwóch kontynentów – Elbrus i  Kinabalu. Oczywiście na Mount Everest da się wbiec do pewnego momentu, w tych wyższych partiach będę się oczywiście wspinał. Podobny projekt realizuje w tej chwili Kílian Jornet Burgada (kataloński biegacz górski, jest on pomysłodawcą projektu "Szczyty mojego Życia" - Summits of my Life – przyp. red.). W tym roku próbował wbiec na Everest, ale mu się to nie udało, ale ma już na koncie sześć szczytów. Ja w tym roku dokonałem już pierwszego rekonesansu wbiegając na Górę Kościuszki, najwyższy szczyt Australii.

To trochę wygląda tak, jakbyś zapowiadał rywalizację z Kílianem Jornetem na wzór tej pomiędzy Jerzym Kukuczką i Rainholdem Messnerem. Oni rywalizowali o to, który szybciej skompletuje czternaście najwyższych szczytów Himalajów i Karakorum. Wyścig wygrał Messner, to on jest pierwszym zdobywcą Korony Himalajów i Karakorum, ale Kukuczka dokonał tego w krótszym czasie.

- Trochę mało czasu, bo on jednak jest daleko z przodu, ale kto wie, może z pomocą sponsorów, bo to się wiąże z dużymi kosztami, w jeden rok mogłoby mi się to udać. Jornet skompletował sześć szczytów w dwa lata. Brakuje mu tylko Everestu. Przy dobrej logistyce, rozpoznaniu tras można zrobić to szybciej.

"

Robert Celiński Spełniam marzenia, marzę dalej, ale i tak boję się, że ludzie pomyślą "Boże, jaki świr"

Trzeba przyznać, że Twoje plany są imponujące. Powróćmy jednak jeszcze do filmu "Chasing the Breath – W pogoni za oddechem”. Film będzie można oglądać na festiwalach górskich. Gdzie jeszcze będzie można go zobaczyć?

 – Trwają rozmowy z kinami studyjnymi w całej Polsce. Chcemy pokazywać ten film w kinach, do których publiczność przychodzi z innym nastawieniem, że tak powiem bardziej inteligentnym nastawieniem, gdzie jest bogatszy repertuar, nie tylko filmowe hamburgery. Zależy nam, aby trafić do takiej właśnie publiczności.

Doświadczenie, które zdobywasz z każdym kolejnym startem w Himalajach, czy innych miejscach świata jest bezcenne. Co może Ci pomóc w pokonaniu lokalnych biegaczy podczas Tenzing Hillary Everest Marathonu w 2017roku?

- Przed tegoroczną wyprawą (Tenzing Hillary Everest Marathonu jest rozgrywany zawsze 29 maja, w rocznicę pierwszego zdobycia najwyższej góry świata. Dokonali tego w 1953 roku Edmund Hillary i Tenzing Norgay – przyp. red.) chciałbym wybrać się na kilkumiesięczne zgrupowanie gdzieś do Etiopii, USA lub Kenii. Trenować na średniej wysokości 2000, czy nawet 3000 metrów n.p.m. I z tej wysokości pojechać się aklimatyzować w Himalaje. W tym upatruję możliwość ukończenia maratonu przynajmniej na trzecim miejscu.

*Pokaz przedpremierowy filmu "Chasing the breath” odbył się 11 stycznia 2017 roku w kinie Luna w Warszawie. Ci, którzy mają do zdobycia swój własny Everest, lub jak to bywa na początku roku myślą o wyznaczeniu sobie jakiegoś celu, powinni go zobaczyć.

Rozmawiała Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl

Polecane

Wróć do strony głównej