PjongCzang 2018: mistrzyni olimpijska Ester Ledecka marzy o prywatnej kucharce. "Zależy mi na zdrowym żywieniu"
Czeszka Ester Ledecka, która na igrzyskach w Pjongczangu zdobyła złote medale w narciarstwie alpejskim i snowboardzie, marzy o zatrudnieniu prywatnej kucharki, która jeździłaby z nią na zawody. Być może zrealizuje pomysł, bo za dwa tytuły otrzyma 3,5 mln koron (560 tys. zł) nagrody.
2018-02-26, 07:45
- Chciałabym mieć kucharkę, która przygotowywałaby posiłki na każdych zawodach. Zależy mi na zdrowym żywieniu, a nie jest to proste podczas zawodów. Moja mama nie może się zajmować także i tym - powiedziała podwójna mistrzyni olimpijska.
Jej mama Zuzanna jest szefową zespołu Ledeckiej, w którym pracuje pięć osób - czterech Czechów oraz amerykański trener snowboardowy Justin Reiter.
22-letnia Ledecka jest pierwszą olimpijką, która zdobyła dwa złota w dwóch dyscyplinach na jednych igrzyskach - wygrała supergigant w narciarstwie alpejskim oraz snowboardowy slalom gigant równoległy.
Nagroda Czeskiego Komitetu Olimpijskiego to tylko część gratyfikacji, jakie otrzyma Czeszka za sukcesy w Pjongczangu. Kolejne miliony trafić mogą na jej konto z umów sponsorskich.
- Wszyscy wiedzą, że jesteśmy gangiem bogaczy - żartowała Ledecka w Pjongczangu. Dodała, że pieniądze wspomogą cały jej sześcioosobowy team, bo ona nie ma głowy do spraw finansowych, którymi zajmuje się jej mama.
Rodzice zainwestowali na początku w szkolenie Ester kilkanaście milionów koron. Podporządkowali treningom - głównie w Karkonoszach - oraz startom córki w zawodach Pucharu Świata całe swoje życie. Teraz "inwestycja" się zwraca.
Ledecka kontynuuje olimpijską tradycję w rodzinie - jej dziadek hokeista Jan Klapac był z drużyną wicemistrzem olimpijskim w Grenoble w 1968 roku, zaś cztery lata wcześniej w Innsbrucku cieszył się z brązu. Jest także mistrzem świata z 1972 r.
mb
REKLAMA