Mecz Gwiazd NBA: Pięć powodów, by nie lubić All Star Game

W Nowym Orleanie trwa Weekend Gwiazd NBA, którego zwieńczeniem będzie mecz w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego. Czy ten show musi każdego zachwycić? 

2017-02-19, 13:44

Mecz Gwiazd NBA: Pięć powodów, by nie lubić All Star Game

Mecze Gwiazd na żywo oglądam od 1994 roku. Wcześniej z odtworzenia, na TVP 2 z niezapomnianym komentarzem Włodzimierza Szaranowicza ("Hej, hej, tu NBA"), czy z kasety VHS - dla młodych kibiców to takie plastikowe coś z taśmą magnetyczną w środku. 100 razy większa od płyty DVD czy Blu-Ray.

Powiązany Artykuł

nba 1200.jpg
JAKUB CZERNIKIEWICZ - O TABLICĘ

Mecz z 1993 roku do dzisiaj znam na pamięć. Hala w Salt Lake City, imponujący początek Zachodu i ostateczne zwycięstwo. MVP było dwóch - John Stockton i Karl Malone. Białego rozgrywającego ciężko było lubić. Gdyby w latach 90-tych XX wieku zapytać koszykarzy NBA o najbardziej znienawidzonych przeciwników, wskazali by właśnie jego. Opryskliwy, brutalny, wsadzający łokieć, gdy sędzia odwrócił głowę. Debiutował wtedy Shaq O'Neal, po gwiazdorskim parkiecie biegały takie dinozaury jak Larry Nance (jego syn fruwa teraz nad koszami w Los Angeles Lakers) czy Brad Daugherty.

Z każdym rokiem, może z wyjątkiem renesansu na początku XXI wieku, Mecz Gwiazd - i cały weekend - coraz bardziej denerwował. W Nowym Orelanie zapewne osiągnie swoje apogeum, które i tak za rok będzie jeszcze większe. Dlaczego?

REKLAMA

Youtube.com

1. Polak w All Star Game. Autentycznie lubię Marcina Gortata. Dużo bardziej jako człowieka niż jako koszykarza. Talentu pewnie dużo więcej miał drugi w historii Polak w NBA - Maciej Lampe - ale głowa nie ta. Pewnie w całej NBA nikt nie stawia lepszych zasłon od Marcina. Wielki facet udziela się społecznie, nigdy nie był - i nie będzie - bohaterem jakiegoś skandalu.  Obejrzałem niedawno reportaż Roberta El Gendy'ego o Gortacie. Gdy mówił o ludziach w szpitalach i tym, że mu tak naprawdę nic nie wiemy o problemach, poruszyło mnie. MG naprawdę ma poukładane w głowie. I nigdy nie pomstował na kibiców czy władze NBA, że nie wybrały go do Meczu Gwiazd. Nie zagra też w tym roku. Wbrew nagonce polskich dziennikarzy i kibiców, którzy widzieli dwa mecze na krzyż. Gortat nie musi tam grać, żeby przejść do historii,

2. Występy artystyczne. Nicki Minaj, Ne-Yo, Outkast. Człowiek czeka cały dzień, próbuje się przespać, ale i tak nic z tego nie wychodzi. Czeka do późna w nocy, a tam na dzień dobry dostaje koncert muzyczny. Przeplatany reklamami. Hymny śpiewają gwiazdy, których nie kojarzę. Szkoda, że Marvina Gaye'a nie ma już z nami.

REKLAMA

Youtube.com

3. Najlepsi nie wsadzają. Kiedyś w konkursach wsadów startowali naprawdę Najwięksi. Julius Erving, Michael Jordan, Dominique Wilkins, Kobe Bryant, Vince Carter. Na konkurs wsadów czekało się od wielu tygodni, potem jeszcze kilka o nim rozmawiało. Mnie przestał bawić, gdy wygrywali Nate Robinson (fakt, jestem od niego wyższy, ale do obręczy nigdy nie dolecę), czy odziany w strój Supermana Dwight Howard. Ostatni był bardzo dobry, ale po pierwsze Zach laVine był gorszy od Aarona Gordona, po drugie obaj w NBA i tak pełnią rolę "klaunów" od wsadów, którzy w prawdziwej grze niewiele znaczą. LeBron James nigdy do konkursu nie przystąpił...

4. Brak pozycji. Denerwują mnie wybory pierwszych piątek. Po co prawo głosu - z całym szacunkiem - dostali kibice? W tegorocznej pierwszej piątce Wschodu najwyższy jest Giannis Antetokounmpo, który gra na 1-2-3. Gdzie są centrzy? Brak pozycji oznacza brak obrony. Ile rzucą w tym roku? Po 170 punktów?

5. Bo nic nie daje. Drużyny grają o nic. MVP All Star Game nikt nie pamięta. W baseballu mecz gwiazd oznacza przewagę boiska w finale. A tu tylko gonitwa za wsadami i indywidualnymi akcjami. Gdzie te czasy, gdy Iverson i Marbury prowadzili Wschód do pogoni? Gdzie prawdziwa obrona, chociaż w ostatniej kwarcie? Dla gwiazd NBA to wakacje. Dostają kilka dni wolnego, potem powoli wracają do sezonu zasadniczego. 

REKLAMA

Kuba Czernikiewicz


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej