Połknij różową pigułkę

Lewicowość Sławomira Sierakowskiego musi być do zaakceptowania dla publicystów poczytnych tygodników i piewców „społeczeństwa obywatelskiego”.

2007-06-25, 10:30

Połknij różową pigułkę

Zawrzało, gdy „Rzeczpospolita” poinformowała, że Sławomir Sierakowski, twórca i redaktor naczelny „Krytyki Politycznej”, będzie miał w telewizji program publicystyczny. A właściwie – dwa programy. Zawrzało na prawicy i na lewicy. Czy Sierakowski, ikona lewicowości zaaprobowanej przez media głównego nurtu, przez zgryźliwych nazywany „Smierdiakowem polskiej publicystyki”, wart jest tego hałasu?

Historia „Krytyki Politycznej” i jej lidera, to najlepszy przykład na to, jak się zdobywa popularność wśród opiniotwórczych środowisk III Rzeczpospolitej. Krótki instruktaż na temat przełamywania salonowej zmowy milczenia, czy raczej – sprytnego wkomponowania się w wytwarzaną przez nią „nad-rzeczywistość”. To opowieść o tym, jak znaleźć się w świecie, w którym lewicowa ideowość jest mile widziana, gdy oswojona, a przez to niegroźna; ideowość i radykalizm, za które otrzyma się pochwałę od Janiny Paradowskiej z „POLITYKI” i nie usłyszy inwektyw ze strony „Gazety Wyborczej”, arbitra smaku czasów transformacji; ideowość, która pozwala Sierakowskiemu bawić na Zjeździe Gnieźnieńskim, debatować tam o humanizmie laickim i chrześcijańskim, a nadto pisać we wstępie do „Rewolucji u bram” Slavoya Žižka, że „powinniśmy podjąć ryzyko zaburzenia liberalnego konsensusu” (skądinąd słusznie – zaburzać nie znaczy burzyć, wszak sztuką jest gonić króliczka, a nie go złapać). To opowieść o ideowości tak intelektualnie wysublimowanej, że niemal zupełnie wyjałowionej z refleksji nad sytuacją społeczną kraju. Ideowości dającej subtelną nutę radykalizmu kolejnym wydaniom „Europy”, łamom „Rzeczpospolitej”, „Dziennika”, „Wyborczej”. Oto ideowość jak różowa pigułka, która tego, co ją połknie, bezpiecznie przenosi na drugą stronę kulturowej transgresji! Jak słodko być bourgeois i poczuć dreszcz emocji w cieniu ostrza gilotyny, które – szczęściem – okazuje się być tylko „narracją”. To nie to samo, co słuchać Ikonowicza albo Bugaja, czy też męczyć się nad lekturą „Trybuny Robotniczej”, „Dalej!” lub popaść w ideową dezorientację przy lekturze „OBYWATELA”. To nawet nie to samo, co ignorować teksty w „Trybunie”. Dzięki różowej pigułce można chwilę posmakować lewicowości i nadal – jak poeta – mieć w dupie małe miasteczka.

U początków tej towarzysko-ideowej historyjki Andrzej Urbański kokietował na łamach „GW” jej szanownych czytelników, że w telewizji powinno znaleźć się miejsce dla lewicy. Czyli dla Sierakowskiego. Zastanawia mnie, czy prezes TVP faktycznie połknął różową pigułkę, czy jedynie udaje, że jego horyzont poznawczy zamyka lewicowość w nurcie „KP”. Tzw. „pluralizm medialny” ma to do siebie, że zamyka rzeczywistość w ramach oswojonych poglądów, idei, koncepcji i – last but not least – twarzy. Na zewnątrz są ci, których nazywa się oszołomami i nienawistnikami (albo wcale się ich nie nazywa, jakby nie istnieli), którzy nie mieszczą się w kadrze: ze swymi sylwetkami, poglądami, emocjami, obcością. Takiej lewicy nie spodziewam się prędko w TV, ani publicznej, ani – tym bardziej – prywatnej. Intelektualne psy Pawłowa lubią słuchać piosenek, które już znają, potrafią powtarzać poglądy zaaprobowane przez wysokonakładowe pisma, wiedzą jak reagować na określone, subtelnie podawane bodźce. Pokojarzono lewicę z Sierakowskim – i niech tak zostanie. Skazano lewicowość na skojarzenia z roszczeniowością, „socjalem” albo gejami – widać tak musi być. Niechże ta lewicowość, skoro już ma się pojawić w telewizji publicznej, będzie do przełknięcia dla neoliberalnych bonzów i reklamodawców, dla publicystów poczytnych tygodników, dla piewców „społeczeństwa obywatelskiego” spełniającego się w akcjach billboardowych. Niech zanadto nie angażuje przeciętnego widza, który – nie pozwólcie wszyscy idole neoliberalizmu! – mógłby ocknąć się z dogmatycznej drzemki. Połknij różową pigułkę! A co z tymi, których na jej widok mdli? Żaden kłopot – przez lata nauczyli się z tym żyć. Oglądają w TV PULS „Pod prąd” Jerzego Zalewskiego i myślą czasem, ile pięknych, niesztampowych historii, z prawa i z lewa, usłyszeli dzięki temu, że nie lubią różowych pigułek.

REKLAMA

Krzysztof Wołodźko

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej