Opłacalna rezygnacja
Stanisław Janecki: Sprawa Misiaka zakończyła się jego rezygnacją, gdyż PO uznało, że się to jej bardziej opłaci.
2009-03-18, 11:03
Posłuchaj
Stanisław Janecki: Sprawa Misiaka zakończyła się jego rezygnacją, gdyż z kalkulacji wyniknęło, że to się bardziej opłaci PO.
- Jeśli praktyki podobne do działań Tomasz Misiaka są w świecie polityki powszechne, karanie jednego konkretnego senatora nie ma żadnego sensu – uważa Stanisław Janecki, redaktor naczelny tygodnika „Wprost”. Jego zdaniem Misiak mógł być tym, który jako jedyny z wielu wpadł w sidła.
- Zastanawiające jest, czy w sprawie Misiaka tak naprawdę chodzi o Misiaka. Być może w tle tych doniesień toczą się rzeczy o wiele większe, które także dotyczą styku świata biznesu i polityki, tyle, że na wyższym szczeblu – mówił w komentarzach w Programie Trzecim Polskiego Radia Janecki.
Naczelny „Wprost” zaznaczał, że materiały śledcze podobne do artykułu o Misiaku często powstają dzięki „woli politycznej” określonego środowiska. - Łatwiej jest wtedy dziennikarzom dotrzeć do materiałów, które istnieją, ale do tej pory były poza ich zasięgiem. Wtedy wybucha afera, ale o innych przypadkach podobnych praktyk się nie mówi – tłumaczył.
REKLAMA
Stanisław Janecki uważa, że sprawa Misiaka zakończyła się jego rezygnacją, gdyż z kalkulacji wyniknęło, że to się bardziej opłaci PO. - Misiak był ważną postacią Platformy na Dolnym Śląsku. Pamiętajmy, że kampanii do Parlamentu Europejskiego nie prowadzą ludzie z marginesu partyjnego – mówił Janecki. Zaznaczył, że rezygnacja senatora z członkostwa w PO i koordynowania wyborów tej partii do europarlamentu nie odbierze opozycji argumentów do krytykowania koalicji.
Janecki przyznał, że dziwi go dlaczego wciąż nie udało się stworzyć listy działalności, którzy nie wolno łączyć z funkcjami w administracji publicznej, gdyż rodziłoby to konflikt interesów. - Wystarczyłoby zrobić odpowiedni okólnik i każdy, kto by złamał zasady nie łączenia funkcji, traciłby stanowisko – zaznaczał. Dodał, że żadna partia tego nie robi, głównie dlatego, że jest „ileś pieniędzy na rynku do wyjęcia” i dopóki nikt nie krzyczy „łapaj złodzieja”, to „pieniądze są wyjmowane”. – Tam, gdzie są pieniądze, tam się po nie sięga, a im się jest bliżej władzy, tym ma się więcej możliwości zrobienia tego w taki sposób, żeby nie łamać prawa, tylko pewne standardy – kwitował Janecki.
(not. sż)
REKLAMA