„300” z Budryka

2008-01-21, 10:53

„300” z Budryka

Górnicy z Budryka nie chcą, by ich płace zależały od drastyczności protestu, tylko od wydajności ich pracy.

Górnicy z Budryka nie chcą, by ich płace zależały od drastyczności protestu, tylko od wydajności ich pracy.

Szyb kopalni, źr. wikipedia.pl, na lic. GNU

„Chcemy porozumienia! Chcemy porozumienia!” - skandują górnicy pracujący w KWK Budryk w Ornontowicach. Ich największym marzeniem jest powrót do pracy, ale na uczciwych warunkach. W tym wypadku uczciwych oznacza - takich samych jak w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

KWK Budryk w Ornontowicach to jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza, kopalnia na Śląsku. Prawdziwa żyła złota. W ubiegłym roku kopalnia „na czysto” zarobiła ok. 50 mln złotych. Jednocześnie wynagrodzenia w Budryku należą do najniższych w górnictwie. To od 1300 zł. netto dla początkującego górnika, przez do 2300 zł. dla doświadczonego pracownika przodka, który wyrabia w soboty i niedziele nadgodziny. Pięć kopalń Jastrzębskiej Spółki Węglowej zarobiło w sumie 150 mln złotych. Mimo to średnia płaca w Budryku jest o ok. 700 zł brutto niższa niż średnia w JSW, a o ok. 500-600 zł brutto niższa niż w kopalni „Krupiński”, której załoga jest najgorzej opłacaną w JSW. Gdy strajk się rozpoczynał chodziło o podwyżki o 700 zł. Później górnicy chcieli już zarabiać tyle, co ich koledzy w „Krupińskim”, czyli o 500 zł brutto więcej niż teraz.

- Górnicy z kopalni Budryk zarabiają średnio o ok. 700 złotych mniej niż ich koledzy z Jastrzębskiej Spółki Węglowej, choć wydajność ich pracy jest większa – mówił Bogusław Ziętek, szef Komisji Krajowej Sierpnia ’80 - jednego ze związków prowadzących strajk w Ornontowicach. Jeden ze strajkujących dodaje: „Tu jest czwarty stopień zagrożenia metanowego. Zjeżdżamy codziennie na dół, mając przed oczami górników z Halemby. W tym roku każdy z nas wypracował dla kopalni zysk rzędu 18 tysięcy złotych. Ja na rękę biorę tysiąc pięćset. Mam czwórkę dzieci.”

Najczęstszym zarzutem pod adresem strajkujących jest to, że swoimi żądaniami mogą doprowadzić do zniszczenia kopalni. Jest to zarzut o tyle nietrafny, że koszt podwyżek, których domagają się górnicy to ok. 8 mln złotych rocznie, czyli 16 proc. ubiegłorocznego zysku netto Budryka. Wcale nie tak dużo, szczególnie w porównaniu z szacowanymi już na ok. 30 mln złotych kosztami wstrzymania wydobycia.

Związkowcy i górnicy wskazują, że znacznie większym zagrożeniem dla zysku kopalni są wątpliwe z ekonomicznego punktu widzenia decyzje kolejnych zarządów. Krzysztof Łabądź, szef komisji zakładowej Sierpnia ’80 w Budryku, mówił, że „powszechnie znany jest w kopalni przykład budowy tamy izolacyjnej murowanej z kostki. Kiedyś taką tamę o powierzchni około 15 metrów budowało pięciu ratowników przez dwie dniówki. Zgodnie jednak z polityką zatrudniania firm zewnętrznych, kopalnia teraz płaci za budowę takiej tamy około 10 tysięcy złotych. Na pewno wielu ludziom to się opłaca, ale nie opłaca się to kopalni, która płaci za tę samą pracę więcej, ani nie opłaca się to pracownikom, którzy zarabiają marne grosze w firmach zewnętrznych. A mogliby pracować bezpieczniej i za sprawiedliwsze wypłaty w kopalniach. A sama kopalnia też by na tym zaoszczędziła.” Jak wskazują związkowcy na skutek wątpliwych decyzji kolejnych zarządów Budryk może tracić nawet 10 mln złotych rocznie.

Bogusław Ziętek zaprzecza, by strajk w Budryku dotyczył zaledwie niewielkiej grupki pracowników. - Strajkują prawie wszyscy pracownicy fizyczni, zatrudnieni bezpośrednio przy wydobyciu i przeróbce węgla. Nikt nikogo do strajku nie zmusza, a wypowiedzi o "terrorystach" i tym, że większość nie popiera strajku są powtórzeniem propagandy z lat 80., kiedy o strajku w Stoczni Gdańskiej władza mówiła, że strajkują "warchoły", a odpowiedzialne związki zawodowe popierają rządzących” – dodaje. Ponad czterystu górników, którzy prowadzą strajk, to zdecydowana większość pracowników dołowych (w proteście nie bierze udziału ok. 250, którzy w większości są na L4). Strajkuje także większość zatrudnionych przy obróbce węgla. Nie jest to oczywiście większość pracowników firmy, gdyż kopalnia zatrudnia 2,5 tys. osób, ale na tę liczbę składają się i pracownicy administracyjni, i ci pracujący nad ziemią. A jak mówią górnicy „trudno, żeby księgowa siedziała z nami pod ziemią”.

Wbrew temu, co można usłyszeć, górnicy czują się odpowiedzialni za kopalnię. To w końcu miejsce, w którym zarabiają na byt swój i swoich rodzin. Grzegorz Bednarski z ZZ Kadra mówi: „Załoga KWK „Budryk” jest najlepsza w Polsce. Po ostatnim strajku, kiedy podpisaliśmy porozumienie, zobowiązaliśmy się, że odrobimy wszystkie straty, związane z protestem. Spełniliśmy to. Ludzie pracowali w soboty.” Jedna ze zwrotek strajkowego hymnu, który powstał pod ziemią, brzmi: „Załoga nasza prężna jest/ Gotowa do pracy/ Jak miną wreszcie strajku dni/ Nadrobim te straty.”

Pozostaje mieć nadzieję, że górnicy możliwie szybko dostaną szansę spełnienia tych obietnic. Tym bardziej, że w jednym zgadzają się z premierem Tuskiem. Nie chcą, by ich płace zależały od drastyczności protestu. Chcą, by zależały od wydajności ich pracy.

Tomasz Borejza

Polecane

Wróć do strony głównej