"Puść mnie, bo będę krzyczeć"
Dwie godziny przed zniknięciem na granicy Gdańska i Sopotu Iwona Wieczorek pokłóciła się ze znajomym i przyjaciółką.
2010-09-24, 07:27
Dwie godziny przed zniknięciem na granicy Gdańska i Sopotu Iwona Wieczorek gwałtownie pokłóciła się ze znajomym i przyjaciółką. Czy rozwikłamy zagadkę, gdy dowiemy się, o co poszło? - docieka "Gazeta Wyborcza".
22-letni Paweł P. jest w całej historii jedną z najważniejszych postaci. To on ostatni widzi Iwonę. "Trzymałem ją za rękę i prosiłem, żeby nie odchodziła. Wybiegłem za nią z dyskoteki, wokoło pełno ludzi. Zaczęła się szarpać, grozić, że będzie krzyczeć. Nie chciałem robić sceny. Gdybym wiedział, jak to się skończy, nigdy bym jej nie puścił" - opowiada chłopak.
To Paweł wszczyna alarm, że z Iwoną musiało się stać coś złego. To on zaproponował żeby wynająć detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. Raptem okazało się, że całe śledztwo koncentruje się na nim. Podejrzewa go policja, matka Iwony, jasnowidz i detektyw Rutkowski. Chłopak twierdzi, że ma alibi.
Dwa miesiące po zaginięciu Iwony śledztwo prokuratury toczy się wolno i już nie rozpala mediów. Dowodów czyjejkolwiek winy ciągle nie ma, jest tylko statystyka. Ponad 90 procent morderstw popełnianych jest przez osoby z najbliższego otoczenia. Policja sprawdza samochody,posesje i życiorysy kolegów Iwony, z którymi bawiła się w noc zniknięcia.
REKLAMA
Policja bierze pod uwagę kilka scenariuszy.
kh
REKLAMA