Atak na prezydenta Gdańska. Świadek: nikt tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić sprawcy

2019-01-14, 03:21

Atak na prezydenta Gdańska. Świadek: nikt tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić sprawcy
Nożownik obezwładniony przez ochronę po ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza podczas 27. finału WOŚP. Foto: PAP/Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

- Ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie – powiedziała pani Joanna, która była świadkiem ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Jej zdaniem ochroniarze zareagowali po dłuższej chwili. – Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. On chodził i się cieszył – mówiła.

Do ataku na Adamowicza doszło w Gdańsku w niedzielę wieczorem. Atak przeprowadził mężczyzna, który podczas odliczania do "Światełka do nieba" o godz. 20.00 wtargnął na scenę. Prezydent Gdańska trafił w ciężkim stanie do szpitala. Rzecznik prezydenta Gdańska Magdalena Skorupka-Kaczmarek na konferencji powiedziała dziennikarzom, że prezydent Gdańska jest operowany. Jak poinformował prezydent Andrzej Duda, lekarze przywrócili akcję serca Adamowicza.

Pani Joanna w rozmowie z TVN 24 wyjaśniła, że wraz z córką uczestniczyła w "Światełku do nieba" WOŚP. Relacjonowała, że po tym, jak prezydent miasta skończył przemówienie, zaczynało się odliczanie.

- Córka do mnie mówi po chwili: "mamo zobacz, ten pan ma nóż, ten ktoś trzyma nóż". Ja zwróciłam uwagę, że się ktoś tam po prostu przewrócił, ale nikt z nas nie był świadomy tego, że to był właśnie Paweł Adamowicz. Byłyśmy na tyle przerażone, że tak naprawdę zaraz się stamtąd zwinęłyśmy, odeszłyśmy od sceny – powiedziała kobieta.

W jej ocenie "jedyne, co było tak naprawdę bardzo widoczne to to, że ten człowiek, który trzymał nóż, cały czas chodził po scenie". - Nikt go tak naprawdę nie był w stanie obezwładnić. On chodził i się cieszył z tego – podkreśliła.

Zapytana w rozmowie, czy powodem tego była nieobecność służb, czy szok, odparła, że ta sprawa na pewno zaskoczyła wszystkich, którzy tam stali. – Jednak policji nie było widać tam żadnej. Była zewnętrzna firma ochroniarska; sprawcę obezwładnili tak naprawdę młodzi chłopacy z tej firmy – powiedziała pani Joanna.

Kobieta zaznaczyła przy tym, że reakcja ochrony nastąpiła "po dłuższej chwili". – On chodził po scenie i trzymał nóż w bodajże prawej ręce, jak dobrze pamiętam, i tylko wykrzyczał, że siedział pięć lat w więzieniu przez PO – dodała.

Pytana, czy napastnik zachowywał się agresywnie, odpowiedziała: "on się cieszył, że to zrobił. To było widać. To nie był taki agresywny człowiek, który wbiega, coś robi i zaraz ucieka. On po prostu chlubił się tym, co zrobił". 

PAP


Polecane

Wróć do strony głównej