Łódź: wniosek o areszt dla podejrzanego o usiłowanie zgwałcenia

 - Zarzuty dotyczące usiłowania zgwałcenia dwóch kobiet i naruszenie nietykalności cielesnej kolejnej pokrzywdzonej - postawiła w czwartek 29-latkowi łódzka prokuratura. Śledczy skierowali też do sądu wniosek o jego aresztowanie. Mężczyźnie grozi kara do 12 lat więzienia.

2019-02-28, 15:12

Łódź: wniosek o areszt dla podejrzanego o usiłowanie zgwałcenia
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: policja.gov.pl

Poinformował o tym rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Dodał, że podczas przesłuchania podejrzany nie przyznał się do zarzucanych przestępstw, zasłaniając się niepamięcią. Rzecznik zaznaczył, że do środy prokuratura posiadała informacje o dwóch zdarzeniach, których sprawcą mógł być 29-latek, tj. o usiłowaniu zgwałcenia przy ul. Wigury 23-letniej studentki i naruszeniu nietykalności cielesnej 41-letniej kobiety, do którego doszło kilka minut wcześniej przy Galerii Łódzkiej na al. Piłsudskiego.

Podkreślił, że pokrzywdzone rozpoznały podczas okazania mężczyznę, jako napastnika. - Niezależnie od tego, policyjne laboratorium kryminalistyczne przeprowadziło badania śladów biologicznych, które wykazały, że na kurtce i spodniach 29–latka znajdują się ślady krwi zaatakowanej przy ul. Wigury kobiety - powiedział.

Jak poinformował Krzysztof Kopania, w środę zgłosiła się kolejna ofiara w wieku 28 lat, która miała być zaatakowana przez młodego mężczyznę u zbiegu ul. Nawrot i Kilińskiego. Według śledczych, z dokonanych ustaleń wynika, że była ona uderzana przez napastnika, doszło do szarpaniny. Oboje przewrócili się na ziemię, wówczas to pokrzywdzonej udało się wyrwać i zbiec. Napadnięta nie doznała obrażeń. - Z opisu przebiegu zdarzenia wynika, że atak miał podłoże seksualne, dlatego też zakwalifikowano je jako usiłowanie zgwałcenia - poinformował rzecznik.

Z kolei w czwartek rano do prokuratury zgłosiła się 22-latka. Z jej twierdzeń wynika, że do ataku ze strony 29–latka doszło także na nią. Miało to miejsce przy jednym z hoteli na ul. Kilińskiego, prawdopodobnie gdy podejrzany szedł w stronę ul. Wigury. Kobieta była atakowana słownie, nie reagowała, a następnie uciekła. Wówczas młody mężczyzna zaczął krzyczeć, że mogłaby już nie żyć.

- Zdarzenie to można ewentualnie traktować w kategoriach gróźb karalnych. Jest to czyn ścigany na wniosek. Kobieta takiego wniosku nie złożyła, twierdzi, że gróźb się nie obawia. Dlatego to zdarzenia nie zostało ujęte w przedstawionych podejrzanemu zarzutach - wyjaśnił Kopania.

29-latek nie przyznaje się do winy

Rzecznik poinformował, że podczas czwartkowego przesłuchania mężczyzna nie przyznał się do popełnienia zarzucanych przestępstw. W wyjaśnieniach podał, że w nocy z niedzieli na poniedziałek w towarzystwie znajomych z pracy spożywał alkohol - wódkę i piwo.

Byli tej nocy w różnych restauracjach. Potem trafił do nocnego klubu. Pamięta, że po wyjściu stamtąd poszedł na stację benzynową. Co działo się dalej, nie przypomina sobie. Twierdzi, że pamięć odzyskał dopiero, gdy obudził się w domu.

29–latek usłyszał w Prokuraturze Rejonowej Łódź–Śródmieście zarzuty dotyczące usiłowania zgwałcenia dwóch kobiet w wieku 23 i 28 lat oraz naruszenie nietykalności cielesnej kolejnej pokrzywdzonej w wieku 41 lat. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 12. Prokuratura śródmiejska skierowała do sądu wniosek o jego tymczasowe aresztowanie na trzy miesiące. Ma być on rozpoznany jeszcze w czwartek.

REKLAMA

Badanie prawidłowości działań policjantów

Krzysztof Kopania poinformował, że w odrębnym śledztwie badana jest kwestia prawidłowości działań podejmowanych w trakcie interwencji przez funkcjonariuszy policji.

Przypomniał, że podczas wtorkowego przesłuchania 23-latka potwierdziła zastrzeżenia, które wcześniej zamieściła na portalu społecznościowym. Zaznaczył, że jedna z kwestii spornych dotyczy informacji, którą posiadała policja bezpośrednio po zdarzeniu podczas przeprowadzanej interwencji. - Pod tym kątem trwają przesłuchania. Zabezpieczone zostały dokumenty, które są przedmiotem analiz. Istotne znaczenie będą miały także rozmowy prowadzone pomiędzy zgłaszającą, a dyspozytorem Centrum Powiadamiania Ratunkowego bądź z innymi wyspecjalizowanymi podmiotami, z którymi pokrzywdzona szukając pomocy prowadziła rozmowy - wyjaśnił.

Dodał, że przebieg interwencji nie został zarejestrowany przez kamery znajdujące się na wyposażeniu podejmujących interwencje policjantów. Trwają ustalenia, dlaczego tak się stało, w tym czy wpływ na to miał czynnik ludzki, czy też było to konsekwencją wadliwej pracy sprzętu. 

msze

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej