SLD nie poradził sobie z mafią pedofilską. Szokująca historia z początku wieku

2019-05-16, 12:36

SLD nie poradził sobie z mafią pedofilską. Szokująca historia z początku wieku
Leszek Miller był premierem gdy rozegrał się największy skandal pedofilski w III RP. Teraz jest kandydatem Koalicji Europejskiej do PE. Foto: sld.org.pl

Lider Koalicji Europejskiej Grzegorz Schetyna skrytykował rząd za brak walki z pedofilią. Jednak to za rządów jego koalicjanta, SLD, miał miejsce największy pedofilski skandal w III RP. Winni do dziś właściwie nie zostali ukarani.

- Widać, że pan i pana rządy nie rozwiążą tego problemu. My musimy i zadbamy o bezpieczeństwo naszych dzieci. Rozprawimy się z pobłażaniem i zmową milczenia - mówił przed dyskusją w Sejmie nt. zaostrzenia kar za pedofilię Grzegorz Schetyna, przewodniczący Platformy Obywatelskiej. Ostatecznie krytycznie o projekcie wypowiedziały się kluby: PO-KO, Nowoczesnej i PSL-UED. Klub PiS był za.

Projekt przewiduje podwyższenie kar m.in. za rozbój (obecnie od 2 do 12 lat więzienia, po zmianach od 2 do 15 lat więzienia); rozbój z użyciem broni (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia); doprowadzenie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia); udział w zorganizowanej grupie przestępczej (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia); porwanie dla okupu (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia); pozbawienie wolności ze szczególnym udręczeniem (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia); handel ludźmi (obecnie od 3 do 15 lat więzienia, po zmianach od 3 do 20 lat więzienia).

"Tylko nie mów nikomu"

Pedofilia stała się tematem numer jeden po premierze filmu braci Sekielskich "Tylko nikomu nie mów", który opowiada o księżach pedofilach. Wstrząsające zeznania ofiar oraz konfrontacje z częścią oprawców wywołały mnóstwo reakcji, a walka z pedofilią stała się elementem kampanii wyborczej.

Grzegorz Schetyna wini obóz władzy za brak zdecydowanych działań w kwestii pedofilii, mimo że kilka dni po premierze pod obrady Sejmu trafił projekt nowelizacji Kodeksu karnego, o którym mowa wyżej.

Pedofilia to problem występujący w wielu grupach społecznych czy zawodowych, wśród księży jest znacznie mniej powszechny niż wśród innych profesji.

"Pedofile z Dworca Centralnego"

Częścią Koalicji Europejskiej jest Sojusz Lewicy Demokratycznej. Za rządów tej partii (2001-2005) doszło do ujawnienia tzw. mafii pedofilskiej lub grupy "pedofilów z Dworca Centralnego". W 2003 roku dziennikarze śledczy tygodnika "Wprost" - Piotr Kudzia, Grzegorz Pawelczyk, Jacek Błaszczyk i Magdalena Rychter - w serii artykułów opisali wpływową i bezkarną grupę pedofilów warszawskich, w której skład miały wchodzić osoby publiczne - politycy, celebryci czy biznesmeni.

Na kanwie publikacji w 2005 roku powstał film Sylwestra Latkowskiego pt. "Pedofile". Grupa działała przez lata w okolicach Dworca Centralnego. Wedle prokuratury oskarżeni wyłapywali w okolicach dworca młodych chłopców, często uciekinierów z ośrodków wychowawczych, i proponowali im po kilkadziesiąt do 100 zł bądź alkohol, po czym wykorzystywali ich seksualnie. W 2002 roku dziewięciu mężczyzn zostało skazanych na od roku do pięciu lat więzienia, wyrok był znacznie niższy niż wnioskowany przez prokuraturę. Mimo że nawet dobrowolne obcowanie z nieletnim jest przestępstwem, sąd zasłaniał się faktem, że wykorzystywani 12- i 13-letni chłopcy zdawali sobie sprawę z tego, w czym uczestniczą, i robili to dobrowolnie.

"Wprost" pisał o tym, że "policjanci z warszawskiego Śródmieścia od lat wiedzą, że na ich terenie działają pedofile, z których jeden był w III RP ministrem, drugi jest znanym autorem programów telewizyjnych, inny - wiceprezesem dużego banku, kolejny - posłem, jeszcze inny - znanym reżyserem filmowym. Kiedy policjanci przesłuchiwali pedofilów o głośnych nazwiskach, naciskano na nich, by nie sporządzali z tych przesłuchań protokołów. Kiedy opisali te naciski i złożyli raport komendantowi stołecznej policji, od oficera wydziału spraw wewnętrznych otrzymali ustne polecenie, żeby przestali się tą sprawą zajmować, a raport uznali za niebyły. Raport nigdy zresztą do komendanta nie dotarł".

Film Latkowskiego nie odbił się głośnym echem, mimo że dziennikarz przedstawił w nim skandaliczne kulisy śledztwa ws. pedofilskiej mafii. Jeden z oskarżonych odbył np. 30-minutowe przesłuchanie, po czym trafił na osiem miesięcy do aresztu i wyszedł jakby nigdy nic. Premierem wówczas był Leszek Miller, wielkopolska "jedynka" Koalicji Europejskiej w wyborach do Parlamentu Europejskiego, a prokuratorami generalnymi - politycy jego ugrupowania, czyli SLD, dziś części tejże koalicji.  

"Filmy z udziałem kilkumiesięcznych dzieci"

Kilka lat przed wydaniem wyroku dziennikarze "Wprost" przeprowadzili prowokację. Jeden z nich wszedł w środowisko pedofilów. - Dużo się mówi o dziennikarstwie śledczym. W dużej mierze opiera się na informacjach udostępnionych przez takiego czy innego urzędnika czy funkcjonariusza. Tutaj była od początku nasza inicjatywa, sami do tego doszliśmy. Dopiero w momencie finalnym, gdy mieliśmy wystarczające dowody i możliwości przyłapania ich na gorącym uczynku, poprosiliśmy policję, aby doprowadzić do procesu sądowego - mówił w filmie Grzegorz Pawelczyk, dziennikarz tygodnika.

Jak wyglądała prowokacja? "W Łodzi reporter »Wprost« spotkał się z Wagą, jednym z nieformalnych szefów pedofilskiej siatki. Waga wracał z Mazur, gdzie wymieniał się materiałami z innymi pedofilami. Przywiózł sześć dysków CD zawierających prawie sześć godzin filmów pedofilskich i kilka tysięcy zdjęć. Były wśród nich filmy z udziałem kilkumiesięcznych dzieci, nakręcone w Polsce. Waga zgodził się zrealizować wymyślone przez nas zlecenie klienta z Belgii: nakręcenie filmu z udziałem kilkuletnich dziewczynek (wcześniej kręcił już takie filmy). Na następne spotkanie w kawiarni internetowej przywiózł dziewięć płyt CD z filmami i zdjęciami. Miał także gotowy scenariusz zamówionego filmu. Jako obiekty wybrał Ewę i Karolinę, które już wykorzystywał, płacąc rodzicom po kilkaset złotych. - Z jedną z nich są kłopoty. Dlatego kupiłem eter. Jeśli będzie robiła problemy, to ją puknę w głowę i uśpię. Ewa i Karolina to przyszłościowy towar. Z Karoliną będziemy mogli się zabawiać jeszcze z sześć lat, a z Ewą o dwa lata dłużej - tłumaczył Waga. Zaplanował, że rodziców dziewczynek zawiezie na grzyby i »wypożyczy« od nich Ewę i Karolinę" - pisał w 2002 roku tygodnik.

"Do stolika, przy którym siedział reporter »Wprost«, przysiadł się mężczyzna koło trzydziestki. To Andrzej I., wrocławski prawnik. W internecie posługiwał się pseudonimem Waga. - Nakręcę małego pornosika. Będę z tą małą sam na sam. Wezmę ją na kolana, włożę paluszek, gdzie trzeba - opowiadał Waga. W zamkowej restauracji siedziało kilkanaście osób. W pewnym momencie kilku mężczyzn poderwało się od stolików, założyło na głowy kominiarki i rzuciło się w kierunku Wagi. Za moment z zewnątrz wpadło jeszcze kilku zamaskowanych policjantów. Wszyscy byli funkcjonariuszami Centralnego Biura Śledczego. Rzucili Wagę na ziemię, zakuli w kajdanki i wyprowadzili z lokalu. Akcję obserwowali reporterzy »Wprost«. W najbliższych dniach do aresztu może trafić od 50 do 60 osób" - opisuje dalej "Wprost".

Jak pisaliśmy wyżej, w procesie padły symboliczne wyroki. Dziennikarze "Wprost" stwierdzili nawet, że śledztwo jest "torpedowane". "Kto osłania pedofilską ośmiornicę, kto blokuje dochodzenie w tej sprawie? Jak daleko sięgają wpływy polskich pedofilów? Po czterech miesiącach w miejscu stoi śledztwo w sprawie największej w Polsce afery pedofilskiej wykrytej przez reporterów »Wprost« i telewizji Polsat. Wszystko zmierza do tego, by sprawa skończyła się niczym lub oskarżeniem płotek. Policjanci z Centralnego Biura Śledczego byli odsuwani od sprawy. Zajmowały się nią zaledwie dwie osoby: prokurator oraz policjantka dysponująca telefonem i maszyną do pisania. Kilka dni temu funkcjonariuszkę tę od śledztwa odsunięto, co oznacza cofnięcie go do początku. Zmowa milczenia sprawia, że pedofile bezkarnie kontynuują swój zbrodniczy proceder" - pisali w 2003 roku autorzy prowokacji i serii artykułów.

Sprawców makabrycznego procederu nie spotkała surowa kara, niektórych nie spotkała żadna kara. Skazano pięć osób, dwie w zawieszeniu, trzy na wyroki około trzech lat pozbawienia wolności. Dodatkowo skazanym zaliczono na poczet odbywania kary czas spędzony w areszcie. Skąd tak niskie wymiary kary? Sprawę skomentował wtedy ówczesny prezydent Warszawy, śp. Lech Kaczyński.

- Środowisko pedofilów ma tak duże wpływy i szerokie poparcie, że praktycznie to oni decydują, jak się w Polsce z tą patologią walczy. Co oznacza, że się z nią nie walczy - mówił wówczas późniejszy prezydent Polski.

dcz/Wprost.pl/rmf24.pl/TVP Info/PAP

Polecane

Wróć do strony głównej