Próbował zabić dwumiesięcznego synka. Rusza proces 30-latka

2019-12-09, 19:48

Próbował zabić dwumiesięcznego synka. Rusza proces 30-latka
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: IAR/Krystian Dobuszyński

Przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga rozpoczął się proces 30-letniego Daniela G. oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad dwumiesięcznym synem i o usiłowanie zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Matka dziecka, 20-letnia Dagmara N., odpowiada za narażenie Kamilka na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Przemoc wobec niemowlęcia zauważył asystent z Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jabłonnie, który 7 września 2018 r. przyszedł do rodziny w podwarszawskim Chotomowie na rutynową wizytę. Pracownik opieki spostrzegł u chłopca obrażenia i wezwał pogotowie.

Powiązany Artykuł

blok osiedle dom 1200 free.jpg
Konin: zmarła 14-miesięczna dziewczynka, która wypadła z okna

>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Tragedia na jarmarku bożonarodzeniowym w Luksemburgu. Nie żyje dziecko

Malec został przewieziony do Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza w Warszawie. Tam okazało się, że Kamilek ma połamane żebra, kość łonową, kości czaszki i siniaki na całym ciele. Wówczas Daniel G. został zatrzymany i trafił do aresztu.

Ojciec dziecka, który w przeszłości karany był za pobicie, prokuratura początkowo zarzuciła znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem. Jednak prokurator generalny Zbigniew Ziobro, z uwagi na brutalność czynu, stwierdził, że kwalifikacja powinna się zmienić.

Zarzuty dla rodziców

Ostatecznie 30-latek usłyszał zarzuty znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad swoim wówczas dwumiesięcznym synkiem oraz usiłowanie zabójstwa chłopca z zamiarem ewentualnym.

30-latek miał się nad nim znęcać w okresie od 1 lipca do 7 września 2018 r., czyli od chwili narodzin maluszka. Z kolei matka chłopca 20-letnia Dagmara N. usłyszała zarzut niedopełnienia obowiązków oraz narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

W poniedziałek w Sądzie Okręgowym Warszawa-Praga ruszył proces w tej sprawie.

- Daniela poznałam w wakacje w ośrodku terapii alkoholowej - powiedziała na sali rozpraw Dagmara N. Dodała, że nie znęcała się nad synkiem. - Nie przyznaję się do zrobienia krzywdy dziecku - mówiła.

"Wziął dziecko i cisnął nim przez cały pokój"

Z jej zeznań wynika, że gdy Daniel G. dowiedział się o ciąży, to na początku się cieszył. Potem jednak para zaczęła się ze sobą kłócić. Mężczyzna był agresywny, miał używać wobec niej przemocy, wyrzucać kobietę z domu, a po narodzeniu dziecka miał przeszkadzać mu jego płacz. Dagmara N. stwierdziła, że Daniel G. miał problemy z alkoholem i mógł mieć problemy z hazardem.

Powiązany Artykuł

1200_policja_shutterstock.jpg
Lubelskie: zwłoki dziecka w hostelu. Policja bada sprawę

>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Zwłoki dziecka ukryte w skuterze pod siedzeniem, matka zatrzymana

- Kiedyś Kamil płakał, miał gorączkę. Daniel G. wziął dziecko i cisnął nim przez cały pokój - zeznała 20-latka. Na pytanie sądu, dlaczego wtedy nie wezwała pogotowia odpowiedziała: "Bałam się, że odbiorą mi dziecko".

Zeznała też, że Daniel G. powiedział jej, iż kiedyś Kamil wypadł mu z wózka lub fotelika. - Nie uwierzyłam mu. Padały wulgaryzmy wobec dziecka (...) Krzyczał na dziecko - powiedziała, a na pytanie sądu, dlaczego nie wyprowadziła się z malcem z domu stwierdziła, iż bała się partnera.

"Przyczyna obrażenia miała coś wspólnego z Dagmarą"

Również Daniel G. nie przyznał się do winy. Z jego wcześniejszych zeznań wynika, że chłopiec najpierw miał mu spaść z przewijaka, a jakiś czas później upaść na podłogę, kiedy trzymał go na barku i odwrócił się, by wyrzucić pieluchę do kosza.

W sądzie jednak zmienił wersje. - Potwierdzam jeden upadek ten we wrześniu, ten, kiedy spadł mi z barku. Nie było żadnego upadku z przewijaka. Wymyśliłem ten upadek, żeby partnerka nie poszła siedzieć. Przypuszczam, że przyczyna tego obrażenia miała coś wspólnego z Dagmarą, dlatego wymyśliłem przewijak - mówił na sali rozpraw. Dodał, że za pierwszym razem dziecko miało obrażenia, "które szybko zeszły".

Opowiadał również, że gdy maluch miał problemy z trawieniem, to naciskał na jego brzuch. - Uciskałem brzuch, żeby się wypróżnił. Widziałem, że brzuch był czerwony, ale nie było zasinień - mówił w sądzie.

"Złamania czaszki były następstwem urazu"

Przyznał jednak, że nie chodzili z Dagmarą N. z chłopcem do lekarza. Byli na jednej wizycie kontrolnej, podczas której u Kamila wykryto świerzb.

Powiązany Artykuł

PAP Szczecinek podejrzany o gwałt 1200.jpg
13-miesięczne dziecko mogło paść ofiarą gwałtu. Zatrzymano podejrzanych

>>>[CZYTAJ RÓWNIEŻ] Kielce: nie żyje niemowlę, które wypadło z balkonu. Ojciec był pijany

- Irytowało mnie, że pracowałem bardzo dużo. Dziecko płakało w nocy, a kobieta do niego nie wstawała, tylko ja do niego wstawałem - tłumaczył w sądzie.

W trakcie poniedziałkowej rozprawy zeznawali też biegli z zakresu medycyny, którzy wykluczyli wersję podawaną przez mężczyznę. - Złamania czaszki były następstwem urazu mechanicznego - stwierdzili i dodali, że takie obrażenia mogły powstać właśnie m.in. w wyniku upadku na podłogę.

jp

Polecane

Wróć do strony głównej