"Gdzie był świat, który widział i słyszał, i nic nie robił". Przemówienie byłej więźniarki

2020-01-27, 16:30

"Gdzie był świat, który widział i słyszał, i nic nie robił". Przemówienie byłej więźniarki
Batszewa Dagan. Foto: PAP/Łukasz Gągulski

- Stoję tutaj i nie wiem czy to prawda czy sen, że jestem z wami 75 lat po mojej wielkiej eskapadzie cierpienia - powiedziała Batszewa Dagan, była więźniarka Auschwitz podczas obchodów 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz-Birkenau. Wspominała, że udało się jej cudem uniknąć śmierci. - Gdzie był świat, który widział i słyszał, i nic nie robił, żeby ocalić tyle tysięcy ludzi - podkreśliła.

Posłuchaj

Przemówienie ocalonej Batszewy Dagan na uroczystościach w Auschwitz (PR24)
+
Dodaj do playlisty

Batszewa Dagan, była więźniarka Auschwitz, podkreślała, że trzeba tłumaczyć młodemu pokoleniu, co działo się w obozach zagłady - by taka tragedia nigdy nie mogła się powtórzyć.

- Wy jesteście naszym pocieszeniem - powiedziała była więźniarka Auschwitz, zwracając się do zebranych na ceremonii. Jak mówiła, wierzy, iż przyłożą starań do zachowania pamięci o historii tego miejsca i innych miejsc, gdzie niewinni ludzie szli na śmierć. - (Wierzę, że) będziecie czuć się odpowiedzialni za to, by takie nieszczęście nie powtórzyło się dziejach świata - mówiła.

Powiązany Artykuł

pap_prezydent1200.jpg
Prezydent: mamy obowiązek strzec pamięć o tym, co się tutaj wydarzyło

Piekło obozu

Była więźniarka opowiadała, że w obozie pracowała m.in. przy zabijaniu wszy, zbieraniu pokrzywy, też w tzw. Kanadzie, gdzie gromadzono rzeczy pomordowanych. Tam znalazła tam m.in. fotografie swoich nauczycieli z Łodzi z getta łódzkiego. Pamiętała, że ogolono jej głowę, pozbawiono spiętych w koronę warkoczy, do tej pory pamięta też wiersze i melodie, których autorami byli więźniowie obozu.

Jak wspominała, numer więźniarki bardzo dobrze zachował się na jej ręce do tego czasu.

Dodała, że trzeba pamiętać o tych, którzy ukrywali Żydów, pomagali im. Podkreśliła, że trzeba nauczać o tym, co się stało.

Wspominała też, że jedna z Belgijek nauczyła ją francuskiego. Postanowiła bowiem, że zrobi coś dla siebie - to - oprócz przyjaźni - pozwalało jej przetrwać. - Bez ołówka, bez papieru, bez niczego, ja się uczyłam i skończyłam Auschwitz-Birkenau z płynnym francuskim. A drugiej rzeczy, której się nauczyłam to wiersze i melodie, które tworzyli więźniowie i więźniarki - wspominała. - Jedną z nich była Krystyna Żywulska. Jej wiersz stał się naszą modlitwą. Nauczyłam się tego wiersza (...) "Wymarsz w pole". Nam był on znany, jako "wymarsz za bramę" i stał się naszą modlitwą" - oceniła. - Pomogło mi przeżyć to, że zdecydowałam zrobić coś dla siebie i sama wybierać to, co chcę, a nie to, co mi rozkazują - zaznaczyła.

"Wtedy to nie było wyzwolenie"

- Głównym źródłem siły były szalona żądza zemsty za tyle mąk, za tyle skarg, bagnety w mózg, sztylety w kark. Myśl o zemście stała się źródłem siły, aby znieść długie dni i noce ludzkich cierpień - powiedziała.

- Jeszcze jedna rzecz, która pomogła żyć w tym piekle to była przyjaźń, bo można było sobie znaleźć grupę ludzi, która pomagała jeden drugiemu, a więc Holokaust, Shoah to nie są tylko straszne rzeczy, a są sprawiedliwi świata, którzy pomagali i chowali - mówiła.

- Ale ja nie byłam wyzwolona 27 (stycznia - red.). Już słyszałyśmy kanony ruskiej armii, ale wtedy to nie było wyzwolenie, tylko wygnali nas na marsz - dodała. - Tam w piekle był to sen ściętej głowy - sen o wolności. Tam serce biło krzykiem zemsty za tyle cierpień, za czekanie w kolejce na śmierć z góry przeznaczonej, a kraje świata nie czyniły nic. I do dziś mam to uczucie, gdzie żeście wy wszyscy byli, gdzie był świat, który widział i słyszał i nic nie robił, żeby ocalić tyle tysięcy - pytała.

agkm

Polecane

Wróć do strony głównej