Kłopoty "zdrowotne" marszałka Grodzkiego
Marszałek Tomasz Grodzki twierdzi, że plan wizyty na Podkarpaciu ma tak napięty, że "nie będzie czasu na zrobienie siusiu". Tymczasem wstrzymywanie moczu prowadzi do wielu poważnych schorzeń. Co jeśli któreś nieszczęśliwie dopadnie marszałka i np. nie będzie mógł wygłosić kolejnego orędzia? - pisze dla PolskiegoRadia24.pl Magdalena Złotnicka.
2020-02-01, 10:01
Marszałek Senatu RP, profesor nauk medycznych Tomasz Grodzki, postanowił zaszczycić Podkarpacie. Tam bierze udział w spotkaniach dotyczących m.in. tego, jak naprawić system ochrony zdrowia. Nie wiem, jak mieszkańcy Podkarpacia, ale ja tam Grodzkiemu, jeśli chodzi o zdrowie, przestałam ufać. Czy moje wątpliwości budzi edukacja naukowa pana marszałka? Uchowaj Boże! Także do doświadczenia zawodowego i odbytej praktyki lekarskiej żadnych zastrzeżeń nie mam. Silnie za to nadwątliło moje zaufanie jedno niewinne zdanko, wygłoszone przez Grodzkiego na konferencji prasowej. Otóż nieco zaskoczonych dziennikarzy poinformował on, że plan wizyty jest tak napięty, że "jak to mówią młodzi ludzie: nie będzie czasu na zrobienie siusiu. Ale to dobrze".
Tymczasem nie tylko każdy lekarz, ale też każdy w miarę rozsądny człowiek wie, że jak nie ma kiedy wykonać wspomnianej czynności fizjologicznej, to dobrze wcale nie jest. Wstrzymywanie moczu prowadzić może bowiem do wielu przykrych następstw. Od infekcji układu moczowego, przez kamicę nerkową – a nawet do sytuacji, w której długotrwałym skutkiem może być problem z kontrolowaniem czynności fizjologicznych! Dziwią się Państwo, że piszę o tak wstydliwych w sumie skutkach? Naturalia non sunt turpia, czyli tłumacząc z mądrości starożytnych Rzymian: to, co naturalne, brzydkim nie jest.
Wyzłośliwiam się niepotrzebnie, a co gorsza bezpodstawnie. Tomasz Grodzki zna bowiem negatywne skutki wstrzymywania moczu, tylko bohatersko postanowił je lekceważyć, poświęcając się dla Polski. Tym bardziej trzeba przywołać go do opamiętania. Wszyscy wszak wiemy, że marszałek Senatu jest – jak sam raczył nam przypominać – trzecią osobą w państwie. Jako taki powinien ze szczególną troską dbać o własne zdrowie i znajdować czas na korzystanie z toalety. Cóż bowiem będzie, jeśli nieszczęśliwie nabawi się którejś z wyżej przeze mnie wymienionych przypadłości i np. nie będzie w stanie wygłosić kolejnego orędzia? Przecież dla Polski byłaby to katastrofa! Zatem gorąco proszę pana marszałka, w imieniu swoim i obywateli, by znalazł czas na chodzenie do toalety.
Nawiasem mówiąc, warto zauważyć, że wypowiedź o sikaniu to niejedyne godne uwagi słowa Grodzkiego w ostatnim czasie. Otóż na spotkaniu Klubu Obywatelskiego w Rzeszowie z jego ust padła mądrość, która zapewne zmieni oblicze nauki światowej. Otóż gdy cały świat drży przed koronawirusem, Grodzki odkrył mechanizm rozprzestrzeniania się tego niebezpiecznego zarazka. Otóż rozprzestrzenia się on tak, jak… polskie dążenie do suwerenności w zakresie stanowienia prawa? - Bo my, trzeba powiedzieć, z prymusa staliśmy się kłopotem Unii Europejskiej. Ten wirus, jak wirus koronawirus... w Brukseli się boją, że on się zacznie rozszerzać. To już są Węgry, już innych korci – analizował marszałek. Może należałoby pomyśleć o jakiejś medycznej nagrodzie?
REKLAMA
A na poważnie: o ile z mówienia o sikaniu na oficjalnych konferencjach można się po prostu śmiać, o tyle porównywanie sytuacji politycznej do choroby, która zdążyła zebrać już na świecie śmiertelne żniwo, jest co najmniej niesmaczne. A na pewno aroganckie. "Doktor ma zawsze prawie trochę arogancji, nawykając do tego, że w nim widzą i czczą zbawcę, słuchają go jak wyroczni" – pisał Józef Ignacy Kraszewski przeszło dwa wieki temu. Mówi się, że nasi narodowi literaci różne rzeczy przewidywali. Kraszewski, jak widać, przewidział marszałka Grodzkiego.
Magdalena Złotnicka
REKLAMA