Kary grzywny ws. awantury w redakcji "Wprost". Komentarze dziennikarzy
Dziennikarz śledczy Michał Majewski i wydawca "Wprost" Michał M. Lisiecki zostali uznani za winnych przemocy lub gróźb wobec funkcjonariuszy i skazani na kary grzywny w związku z wydarzeniami z 2014 r. Wyrok sądu skomentowali znani przedstawiciele mediów.
2020-02-06, 09:48
18 czerwca 2014 r. prokuratura wraz z ABW weszła do redakcji "Wprost" z żądaniem wydania nośników nagrań rozmów podsłuchanych polityków. Redakcja odmówiła, w związku z czym prokuratura zarządziła przeszukanie. Doszło do szarpaniny, kiedy redaktor naczelny pisma Sylwester Latkowski nie chciał wydać laptopa, powołując się na obowiązek ochrony informatorów.
"Zaraz minie 6 lat i chyba nie pomylę się, jeśli napiszę, że to był ostatni raz, gdy ludzie z tak różnych światów powiedzieli: »Stop, tak władza postępować wobec mediów nie może«. Od Moniki Olejnik po Cezarego Gmyza, od Wojciecha Czuchnowskiego po Samuela Pereirę, od Bertolda Kittla po Michała Rachonia, od Katarzyny Kolendy-Zaleskiej po Rafała Ziemkiewicza. Tuziny dziennikarzy, pełna paleta redakcji od Gazety Polskiej, Sieci przez Rzeczpospolitą, Dziennik, RMF, Radio Zet po Newsweeka, TVN i Wyborczą" - komentuje skazany na karę 18 tys. zł grzywny Michał Majewski. Oprócz niego na karę 20 tys. zł grzywny skazany został wydawca "Wprost" Michał M. Lisiecki.
Powiązany Artykuł

Latkowski o akcji ABW: funkcjonariusz wyłamywał mi palce
W tekście we "Wprost" Majewski pisze, że zapadł wyrok pierwszej instancji i wydała go sędzia Monika Tkaczyk-Turek z Sądu Rejonowego w Warszawie. Proces wytoczony został z oskarżenia Józefa Gacka prokuratora dowodzącego akcją we Wprost.
REKLAMA
Podstawą oskarżenia i wyroku jest artykuł 224 § 2 kodeksu karnego, który mówi o tym, że podlega karze ten, kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia funkcjonariusza publicznego do przedsięwzięcia lub zaniechania prawnej czynności służbowej.
"Chodzi dokładnie o tę, wszystkim tak dobrze znaną scenę, gdy agenci ABW próbują wyrwać komputer Latkowskiemu. W żadnym razie nie było tam przemocy z mojej strony, czy też gróźb. Przypisane mi zachowania po prostu nie miały miejsca. Kto ma wątpliwości, może obejrzeć popularny do dziś filmik w YouTube. I żeby było jasne, proces w najmniejszym stopniu nie wskazał, bym używał przemocy, czy też komuś groził. Nie padło ani jedno obraźliwe słowo!" - pisze Majewski.
Obrona dziennikarzy
Sprzeciw wobec postępowania i wyroku wyraziło wielu dziennikarzy i komentatorów, podkreślając absurdalność wyroku.
REKLAMA
Słabość służb
W czerwcu 2014 r. tygodnik ujawnił nagrania ówczesnych szefów MSW Bartłomieja Sienkiewicza i NBP Marka Belki oraz posła PO Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. W kolejnych dniach ujawniono kolejne rozmowy, między innymi byłego rzecznika rządu Pawła Grasia z szefem PKN Orlen Jackiem Krawcem oraz ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z byłym ministrem finansów Jackiem Rostowskim.
REKLAMA
W 2018 r. Michał Majewski na antenie radiowej Jedynki podkreślił, że afera taśmowa i kolejne publikowane nagrania świadczą o słabości polskich specsłużb. - Sytuacja jest chaotyczna, mamy do czynienia z wieloma osobami, które zostały nagrane – mówił Majewski. – Moim zdaniem służby polskiego państwa powinny się zainteresować tym, gdzie są te nagrania i doprowadzić do ich wychwycenia – zaznaczył dziennikarz.
- Ja mam nadzieję, że żadnych zarzutów, ani ja, ani Michał Majewski, ani inni dziennikarze, którzy są autorami tekstów w tygodniku "Wprost", nie dostaną, bo niby za co? Za to, że od siedmiu lat służby państwa polskiego nie są w stanie upilnować dokumentów? Tajnych, najtajniejszych, które ponoć są w jednym egzemplarzu - skomentował. Powtórzył, że przeciek dokumentów nastąpił w 2007 roku. - Mamy na to konkretne dowody. Ten przeciek nie nastąpił teraz - mówił w sierpniu po wizycie w prokuraturze Sylwester Latkowski.
pg
REKLAMA