Oscar dla Wałęsy?
Film "Wałęsa. Człowiek z nadziei" był polskim kandydatem do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Dzieło Andrzeja Wajdy nominacji nie uzyskało, ale teraz okazuje się, że Oscara powinien dostać sam Lech Wałęsa. Oscara, a nie Nobla - pisze w felietonie dla portalu PolskieRadio24.pl Miłosz Manasterski.
2020-02-24, 09:00
Powiązany Artykuł
Wojciech Borowik: współpraca Lecha Wałęsy z SB jest oczywista
Portal tvp.info ujawnił kolejne taśmy nagrane w słynnej warszawskiej restauracji "Amber Room", ulubionym miejscu polityków i bogaczy. Tym razem usłyszeliśmy pogawędkę byłego premiera Leszka Millera i zmarłego w 2015 r. multimilionera Jana Kulczyka. Poznaliśmy dzięki niej motywacje polityczne, jakie przyświecały powstaniu filmu Andrzeja Wajdy "Wałęsa. Człowiek z nadziei".
Leszek Miller podzielił się również uwagą, dotyczącą słynnego "skoku przez płot". - Jedna rzecz nie jest prawdziwa, Lechu, niestety, nie skakał przez żaden płot. On mówi, że przeszedł boczną bramą, a mi nieżyjący już komandor Marynarki Wojennej mówił, że tak naprawdę to go przywieźli - mówił na taśmach obecny europoseł.
Twierdzenie, że Lech Wałęsa nie skakał, tylko został dostarczony na teren stoczni od strony morza przez odpowiednie służby, nie jest nowe. Mówiła o tym Anna Walentynowicz, mówiło wielu działaczy gdańskiej "Solidarności" już w latach 80. Pisał o tym również Leszek Miller na swoim blogu.
Powiązany Artykuł
Krzysztof Wyszkowski: Miller i Wałęsa działają przeciwko demokracji w Polsce
>>>[CZYTAJ TAKŻE] Nowa Platforma, stara (nie)wrażliwość [FELIETON]
REKLAMA
Z legendą przywódcy "Solidarności" rozprawił się w swoich publikacjach historyk Sławomir Cenckiewicz. Nie wszyscy jednak dają wiarę w to, że ikona polskiego ruchu robotniczego mogła współpracować ze Służbą Bezpieczeństwa. Zwłaszcza że sam Lech Wałęsa konsekwentnie temu zaprzecza. Opowieść o niezłomnym bohaterze miał podtrzymać i na nowo spopularyzować film Andrzeja Wajdy. Po to, by następnie, "odświeżonego" i na nowo wykreowanego bohatera od razu politycznie wykorzystać. Jak wszystko wskazuje - po raz kolejny. Tym razem przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.
- Teraz tylko trzeba tego Wałęsę w odpowiednim momencie [nakierować], żeby powiedział, że te kaczki, ta kaczka, to jest nieszczęście dla Polski - mówił w "Amber Room" Jan Kulczyk. Dzięki filmowi były prezydent, w glorii i chwale, miał wrócić na pierwsze strony gazet. Z jednoznacznym przesłaniem, że PiS to zło.
Powiązany Artykuł
"Świadomie i kłamliwie powielali mit Wałęsy". Woyciechowski o rozmowie Kulczyk-Miller
>>>[ZOBACZ RÓWNIEŻ] Pod unijnym pręgierzem [FELIETON]
Na taśmach z Pałacu Sobańskich, w którym znajduje się słynna restauracja, słyszymy, jak Jan Kulczyk zachwyca się również rolą Roberta Więckiewicza. Według milionera aktor w filmie Wajdy "gra Wałęsę pięć razy lepiej niż Wałęsa". Tu wydaje się jednak, że Jan Kulczyk nie ma racji, przeceniając kreację aktorską Więckiewicza. Bo w końcu to kreacja Lecha Wałęsy, mimo wielu niedoskonałości i ewidentnych braków, zdobyła uznanie na całym świecie. Z pewnością Robert Więckiewicz zagrał rolę szefa niezależnych związków zawodowych z większą klasą i wyczuciem dramatyzmu. Ale ani film jako całość, ani sam Robert Więckiewicz nie został doceniony przez Akademię Filmową nominacją do Oscara.
REKLAMA
Lech Wałęsa, grając wielkiego bohatera "Solidarności", zdobył tymczasem Pokojową Nagrodę Nobla, a kilka lat później triumfalnie zasiadł w fotelu prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. I to Wałęsa przekonał do siebie i swojej roli cały świat. I pozostaje wciąż, czy nam się to podoba, czy nie, obok św. Jana Pawła II, najbardziej rozpoznawalnym Polakiem, ikoną ruchów wolnościowych. Warto więc docenić jego umiejętności, choć dzisiaj trudno liczyć, by nagrodę Nobla dało się w jego przypadku wymienić na Oscara.
Miłosz Manasterski
REKLAMA