Pierwsza trójka: Król Lew – Lwi Książę – Może być i Lew

2020-06-04, 13:44

Pierwsza trójka: Król Lew – Lwi Książę – Może być i Lew
Zdjęcie ilustracyjne.Foto: Shutterstock

Ruszyli. Zaczęły się, oczekiwane przez większość Polaków, powszechne wybory prezydenta Polski. Jedni mówią święto demokracji, inni – jej istota, jeszcze inni – wciągający, okrutny, czasem śmieszny spektakl. Wszyscy mają rację. Zachęcamy do przeczytania analizy dr. Tomasza Żukowskiego.

Kampania na ulicach, na wiecach, w parlamencie, telewizji i radiu, w mediach społecznościowych i w gabinetach - za kulisami teatru polityki rzeczywiście przypomina trochę walkę gladiatorów, ekscytujący wyścig rydwanów (oglądaliście "Ben Hura"?) albo Palio di Siena, zaciekłą gonitwę jeźdźców we włoskiej Sienie pokazaną w tle przygód Jamesa Bonda w 22. z serii filmie, "007 Quantum of Solace".

Powiązany Artykuł

iluminacja na palacu pap 1200.jpg
Polska na rozstajnych drogach, czyli majowe wybierania w czasach poczwórnej kohabitacji

A może zacznijmy tak: aby oddać uczestnikom kampanii wyborczej należną im podmiotowość, przypomnijmy raczej znane z dzieciństwa klechdy i bajki oraz wyobraźmy sobie kandydatów jako rycerzy (albo dzielnych szewczyków i krawców) walczących - nie zawsze czystymi metodami - o rękę kapryśnej księżniczki Opinii Publicznej. No i o (elekcyjny) tron. Miłośnik bajek dopyta: i o pół królestwa? Osoba bieglejsza w rachunkach i politycznych realiach Polski odpowie: na początek o jego część szóstą. Mamy przecież w królestwie trójpodział władz, a te wykonawcze są aż dwie.

Znamy – wciąż aktualizowane - sondażowe notowania głównych rywali. Wiemy też, że generalna sytuacja na przedwyborczej scenie w ostatnich dniach maja była zaskakująco podobna do tej z połowy stycznia tego roku. Wedle telefonicznych (CATI) badań IBRiS dla "Polityki" bardzo podobnie wyglądała deklarowana frekwencja (maj 60%, styczeń 58%). Także poparcie dla przedstawicieli dwóch głównych obozów było w obu miesiącach prawie identyczne. W sondażu z 29-30 maja Andrzej Duda mógł liczyć w pierwszej turze (po pominięciu wyborców aktywnych – niezdecydowanych) na 41%, Rafał Trzaskowski zaś - na 26,1%. W połowie stycznia Duda miał 41,7 %, a wybrana w partyjnych prawyborach przez członków PO Małgorzata Kidawa-Błońska – 26,3%. Spore różnice dotyczyły dalszych miejsc: Robert Biedroń zdecydowanie osłabł (z 7,7% na 2,3%), Szymon Hołownia się wzmocnił (z 6,3% do 12%).

Maksymalne pułapy poparcia

Nie zmieniły się też wyraźniej także minimalne i maksymalne elektoralne pułapy wyliczone kandydatom – dla pierwszej tury - przez autorów kolejnych raportów "Polityki". Duda w styczniu mógł liczyć w pierwszej turze na maksimum 51% głosów (w tym kilka punktów elektoratu zajętych przez rywali), w marcu 46%, w końcu maja zaś znów na 50-51%. Maksimum dla marszałek Kidawy-Błońskiej to w marcu 40%, a dla Trzaskowskiego pod koniec maja parę punktów mniej: 36% (cały czas mówimy o pierwszej turze!).

Gdy sytuacja kandydatów dwóch głównych obozów nie zmieniała się wyraźniej, w tle zwiększył się potencjał wyborczy Hołowni (maksymalny pułap w styczniu 20%, w końcu maja 36%), bardzo zdecydowanie zaś stracił Biedroń (spadek z 20% do 12% - czyli naturalnej niszy SLD). Jego problemem jest dodatkowo to, że – jak czytamy w ostatnim z raportów "Polityki": "co najmniej trzy czwarte tych wyborców, praktycznie rzecz biorąc, skreśliło już Biedronia".

Dużą wartością raportu "Polityki" jest uzupełnienie badań ilościowych jakościowymi (szkoda, że grup fokusowych jest tak mało: po cztery w każdej z tegorocznych fal badania). Uczestników FGI (czyli naszych fokusów) proszono między innymi – to stare, sprawdzone narzędzie badawcze - o wskazanie zwierząt, z którymi kojarzą im się kandydaci. Właśnie taką metodą posłużyli się autorzy kolejnego, przedwyborczego raportu zamieszczonego we wtorek 2 czerwca w "Polityce": tygodniku poczytnym, programowo (centro) lewicowo-liberalnym, ale przyciągającym swą niezłą jakością szersze grono autorów (sam w nim kiedyś pisywałem, choć – to prawda - dość dawno).

A oto galeria zwierzęcych skojarzeń z fokusów "Polityki":

Andrzej Duda

"Wszystkie cechy podstawowe (prezencję, wykształcenie, żonę) posiada. Stoi po właściwej stronie i raczej się nie waha. Ma więc niemal wszystko, z wyjątkiem… niezależności. Co uwiera również naszych konserwatywnych badanych" (grudzień – grupa wyborców konserwatywnych).

"Być jak lew, który opiekuje się stadem i godnie się prezentuje. Tak wyborcy Dudy wyobrażają sobie prezydenta z obrazka, i tak też widzą samego Dudę. (…) Czy prawdziwe są zarzuty, że Duda "chodzi na smyczy Kaczyńskiego?". – Prezydent nie może wymyślić sam sobie i wdrożyć w życie. Od tego jest rząd." (marzec - miękki elektorat Dudy).

"Wizerunkowy regres prezydenta jest bezsporny. (…) Porównywano go do lwa, czyli archetypowego dobrego władcy. A dziś? Lew też się pojawił, choć skojarzono głowę państwa jeszcze z "kotkiem" (– Za łagodny, za bardzo się słucha); (…) Powinien być bardziej odważny, więcej własnego zdania); (…) Elektorat PiS ogólnie jest za Dudą, ale bez dawnego entuzjazmu" (maj - elektorat PiS wahający się, którego kandydata poprzeć).

Wśród wyborców opozycji A. Duda jest uważany za "polityka nieistotnego i żałosnego", porównywano go m.in. do "pieska chihuahua, strusia, leniwca, lemura. (…) Odrzucenie Dudy jest absolutne, choć brakuje nam stosownego cytatu. Badani nawet nie próbują uzasadniać bowiem swojej postawy, jakby rozumiała się sama przez się."

Powiązany Artykuł

pałac prezydencki free 1200.jpg
Publicysta: żaden z kandydatów nie może być pewien zwycięstwa w II turze

Małgorzata Kidawa-Błońska

"Najczęściej kojarzy się z żyrafą (– Chodzi dumna i wszyscy ją podziwiają). Ewentualnie antylopą, fretką (– Miłe stworzenie. Można ją przytulić i ona nas przytuli), łanią (– Elegancka, miła dla oka, dostojna), sarną (– Dystyngowana, ale musi mieć kogoś nad sobą). Czyli zwierzakami, które same są obiektem polowania (– Za delikatna, za miękka, mogą ją zakrzyczeć)" (marzec).

Rafał Trzaskowski

"Został uznany za przeciwieństwo poprzedniczki. Symbolicznego lwa, ale też koguta (– Gotowy do walki, zadziorny), konia pociągowego (– Silny, ciągnie do przodu) bądź rasy arabskiej (– Dostojny), kolczastego jeża (– Potrafi się bronić), delfina (– wyważony i pomocny), psa (– Przyjazny) (maj - wyborcy Koalicji Obywatelskiej).

"W grupie lewicowej podobnie: lew, koń, (…) tur (– Ciągnie całą Platformę)" (maj).
"W peeselowskiej – raz jeszcze lew (– Przywódca stada) oraz jego drapieżni krewniacy gepard (…) i lampart (– Energiczny, szybki, innowacyjny, nowoczesny). Tylko raz padło jednoznacznie lekceważące porównanie do zająca (– Hop do przodu)" (maj).

W podsumowaniu swego ostatniego raportu autorzy piszą:
"Prezydent Warszawy najwyraźniej wypełnił lukę, która do tej pory ciągnęła w dół całą opozycję. (…) Uśredniony wyborca opozycji wcale nie oczekiwał nowego typu przywództwa, miękkiej charyzmy, daleko idącej aktualizacji programowej. Wyrafinowane publicystyczne wywody były mu z gruntu obce. W cenie był za to kandydat w średnim wieku, dobrze się prezentujący i wykształcony, a zarazem energiczny, wyrazisty, bitny. Pod świetnie skrojonym garniturem powinny prężyć się mięśnie. (…) Zamiast tego wyborcy dostali jednak dostojną, ale łagodną niczym łanię Kidawę-Błońską. (…) Aż pojawił się Trzaskowski, który najwyraźniej wreszcie spełnia kryteria boksera z doktoratem."

Szymon Hołownia

"Badanym podoba się ruchliwość kandydata. Podkreślają jego inteligencję, elokwencję, poczucie humoru. Choć nie wiedzą, czego się po nim spodziewać. To nadal »jajko niespodzianka« (– Nie ma stałego poglądu; – Zmienia zdanie, jak w sprawie aborcji). (…) Niby bezpartyjność Hołowni jest brana za atut. (…) Ale z drugiej strony brak zaplecza może stanowić problem (– Nie wiadomo, kto za nim stoi". (…) Jedni porównywali go do żółwia (– Trochę powolny), inni do psa (– Nie boi się spróbować). Ale też do zająca (– Jest przynętą) oraz koali. Jeśli doszukiwano się cech drapieżnika, to bardziej potencjalnych niż faktycznych ("wilczek", "lisek")" (marzec).

"Badani najczęściej doceniają jego zdolności dostosowawcze. To, jak umościł się w nieprzyjaznym świecie polityki. Kojarzono go ze sprytnym lisem bądź stosującą mimikrę surykatką. W tym samym badaniu bywał zarówno lwem (– Inteligentny, dosadnie mówi), jak i myszką (– Dużo gada, a żadnych konkretów). Czasem jaskółką (– Świeżość, początek wiosny, nowe spojrzenie), innym razem sroką (– Bystry i inteligentny. Co ukradnie, to zaniesie do własnego gniazda)" (maj).

Powiązany Artykuł

chwedoruk rafal PR1 1200x660.jpg
Kosiniak-Kamysz albo Hołownia w II turze? Chwedoruk: to już zupełnie nierealne

***

Z lektury fragmentów kolejnych fal raportu przedwyborczego "Polityki" jasno wynika, że szczególną rolę wśród wymienianych przez ludzi zwierząt odgrywa lew. Dlaczego? Co o tych zwierzętach wiemy? Na początek uczynna ciocia wikipedia.

"Lew afrykański, lew (Panthera leo) – gatunek mięsożernego ssaka lądowego z rodziny kotowatych (…). Jedyny kot żyjący w zorganizowanych grupach socjalnych (…). Samce zajmują się zdobywaniem i obroną terytorium oraz ochroną stada (…). Samice polują i opiekują się lwiątkami. (…) Na przekór popularnemu określeniu "król dżungli" lew jest zwierzęciem otwartych równin. (…) Lwy dobrze się adaptują do wielu środowisk, lecz preferują sawanny bogate w ssaki kopytne, gdzie – obok hieny cętkowanej – są drugim wielkim drapieżnikiem. Zasiedlają również tereny krzaczaste, górskie i półpustynne."

A teraz komentarz analityków. Kogo oczekują Polacy? Wnioski z kolejnych pomiarów są do siebie podobne. "Zawieruszył się przystojniak w dobrze skrojonym garniturze, z reprezentacyjną żoną u boku. Tak samo zresztą kulturalny negocjator z lewicowego obrazka. Zaroiło się za to od lwów, orłów i żubrów. Czyli wizerunków władzy budzącej respekt i szacunek, symboli patriotycznej dumy, okazów niewzruszonego spokoju i stabilności. (...) Co wskazuje, że na dnie duszy nadal nam się pewnie marzy ojciec narodu w starym dobrym stylu" (grudzień).

Oczekiwania co do zachowań kandydata - lwa są przy tym znacząco inne pośród zwolenników obozu prezydencko-rządowego niż w szeregach anty-PiS-owskiej opozycji. Jeśli chodzi o tych pierwszych, to "nie tyle nawet konfrontują swojego kandydata z ideałem, ile lepią ów prezydencki ideał z cech przypisywanych Dudzie (– Powinien dbać o naród; – Mieć dobry kontakt z ludźmi; – Spełniać obietnice). Być jak lew, który opiekuje się stadem i godnie się prezentuje" (marzec).

Tym z opozycji rozum, i obywatelskie wychowanie, podpowiadały, że "powinni szukać statecznego męża stanu, ojca narodu, "prezydenta wszystkich Polaków". Ale już ukryta emocja kreśliła zupełnie inny obraz pożądanego wielkiego stratega i zarazem bezwzględnego drapieżnika. Kogoś sprytnego, zwinnego i kąsającego. (…) Gdyż w świecie zwierząt ów idealny prezydent miękkich wyborców opozycji powinien być lwem, tygrysem, lampartem bądź gepardem (– Nie atakuje na oślep, tylko wybiera ofiarę i dopada)" (maj).

A więc lew – symbol dobrej, prawomocnej władzy albo lew walczący – w imieniu swojej "zorganizowanej grupy socjalnej" i wspólnie ze swą rodziną – o odzyskanie dominacji nad sawanną. Skąd takie klisze? Z baśni i współczesnej kultury masowej (antropomorfizujących te zwierzęta). No i z krwawych filmów przyrodniczych oglądanych w domu, czy w kolejce do dentysty. Ale i z konfliktów opowiedzianych przez Disneya. Pamiętacie Państwo Mufasę, Simbę i Skazę?

Mała – no może nie całkiem mała - wątpliwość i pytanie do autorów z "Polityki"

Kogo zatem mamy w wyobraźni badanych? Po pierwsze, młodego Króla Lwa dojrzałego u boku starszego władcy. Po drugie atakującego Lwiego Księcia, pretendenta do tronu: bezwzględnego drapieżnika, zwinnego i kąsającego, który "nie atakuje na oślep, tylko wybiera ofiarę i dopada". No i jeszcze ten trzeci: kameleon. Bo i żółw, i zając. I myszka, lew. Gdzie w tym, generalnym i ciekawym obrazie (na ile dokładnie odzwierciedlającym realia polskiego społeczeństwa - nie da się odpowiedzieć; to tylko 4-6 fokusów w każdej fali pomiarów) jest miejsce dla tytułowych koguta i kotka z czerwcowej publikacji?

To prawda, oba zwierzątka pojawiają się w raportach z badań grup fokusowych, ale przecież nie w roli dominującej. Wydaje się, że autor tytułu nadużył swej władzy interpretacji danych, szkodząc obu kandydatom. Tak, bo i jednego i drugiego odarł z pokrewieństwa z rodem lwa (Dudę mniej: "kotek" to także małe lwiątko). Co więcej, jeśli wyjedzie się poza opłotki stolicy łatwo dowiedzieć się, że w przyrodzie to kotki (które szybko dojrzewają) częściej pokonują koguty, niż odwrotnie, zwłaszcza gdy czworonogi polują drużynowo (czego koguty, zdaje się, nie potrafią).

Mała prywata, czyli fotografia Belli, kotki Małgorzaty i Tomasza Żukowskich Mała prywata, czyli fotografia Belli, kotki Małgorzaty i Tomasza Żukowskich


Jest jednak także większa wątpliwość dotycząca źródeł, zarejestrowanej przez badanie i opowiedzianej przez jego autorów, zmienności wizerunku prezydenta Dudy. Jak owe skoki w górę (marzec) i w dół (maj) wytłumaczyć, gdy jego ilościowe notowania (patrz dane IBRiS), ale także wskaźniki zaufania stosowane przez inne ośrodki mówią zgodnie: od miesięcy prawie constans.

Przyjrzyjmy się sposobowi doboru badanych grup fokusowych. To będą pełne cytaty, abym czegoś nie przekręcił w omówieniu tekstów.

Grudzień: "Wywiady odbyły się w sześciu grupach fokusowych. (…) Podstawowym kryterium przy rekrutacji była deklarowana orientacja światopoglądowa badanych. Tym samym w trzech grupach konserwatywnych przeważali zwolennicy PiS, a w dalszej kolejności – Konfederacji. Dwie lewicowo-liberalne były miejscem spotkania sympatyków Lewicy oraz progresywnie zorientowanych zwolenników PO. Natomiast w grupie konserwatywno-liberalnej znaleźli się zwolennicy Platformy (w jej raczej tradycyjnym wydaniu), PSL i Konfederacji".

Marzec: "Opieramy się na czterech pogłębionych wywiadach w grupach fokusowych. Z udziałem nie do końca jeszcze zdeklarowanych zwolenników opozycyjnych kandydatów (dwie grupy), miękkich wyborców Kidawy-Błońskiej (jedna) oraz Dudy (również jedna)".

Maj: "Oto więc nasze badanie jakościowe: cztery pogłębione wywiady w grupach fokusowych, składających się z wyborców (kolejno) PiS, KO, Lewicy i PSL. Takich jednak, którzy nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji, kogo poprzeć w wyborach prezydenckich".

Zauważyliście już, że te grupy fokusowe mają po prostu wyraźnie różny skład i wnioski płynące z nich nt. społecznego postrzegania kandydata – inkumbenta (czyli Pana Prezydenta) nie są, nie mogą być, porównywalne? W końcu roku 2019 zarejestrowano opinie o Andrzeju Dudzie w trzech grupach konserwatywnych w których "przeważali zwolennicy PiS, a w dalszej kolejności – Konfederacji". W marcu 2020 r. zbadano poglądy jednej grupy "miękkich wyborców (...) Dudy", w maju zaś wyborców PiS (nie wiemy - aktualnych, czy tych z zeszłorocznych wyborów), "którzy nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji, kogo poprzeć". To oczywiste, że opinie o prezydencie Dudzie w drugiej z tych grup (tej marcowej) będą najlepsze (oni Dudę "miękko" już wybrali). W tej pierwszej, grudniowej, będą podobne, ale trochę gorsze (to zwolennicy PiS, też Konfederacji), w ostatniej – z końca maja - prawdopodobnie najgorsze (zbadano ludzi, który popierają PiS, ale z jakiegoś powodu nie wiedzą, na kogo głosować w wyborach prezydenckich; z ich perspektywy Duda może być słabym ogniwem obozu, który popierają).

Taki dobór, w kolejnych falach badania, grup służących pomiarowi wizerunku Andrzeja Dudy całkowicie podważa wiarygodność kluczowego wniosku z tekstu: "Wizerunkowy regres prezydenta jest bezsporny". Jak jest, kiedy w świetle udostępnionych badań tego nie da się po prostu ustalić (nieporównywalne grupy), a wyniki badań ilościowych czynią taką hipotezę mniej prawdopodobną od innego (wynikającego z badań IBRiS dla "Polityki") przypuszczenia: liczba zbieranych przez Dudę głosów po restarcie kampanii jest w ostatnim tygodniu względnie stabilna, górny zaś próg poparcia w pierwszej turze po marcowym wahnięciu w dół powrócił do stanu ze stycznia.

Tak więc: za potwierdzenie kameleonowatości Hołowni - plus, za frapujący opis różnic między gazelą Kidawą-obiektem polowań a marzeniem o lwie-drapieżcy - dwa plusy, za wychwycenie syndromu zbiorowego myślenia (i potwierdzania nabytych via media tożsamości i emocji) w grupach opozycyjnych – także dwa plusy ("odrzucenie Dudy jest absolutne (…). Badani nawet nie próbują uzasadniać bowiem swojej postawy, jakby rozumiała się sama przez się"). Z drugiej strony za koguta mały minusik (za użycie go w tytule, obserwacja jest trafna), a za "kotka" wyciągniętego z rękawa aż trzy, może nawet cztery minusy. Tak się po prostu nie robi.

***

Jako że znamy już skład wielkiej trójki i wiemy, że mamy do czynienia z lwią rodziną, przejdźmy do omówienia każdego z rywali do prezydentury.

Powiązany Artykuł

East News Andrzej Duda konwencja 1200.jpg
Andrzej Duda ze zdecydowaną przewagą nad rywalami. Nowy sondaż wyborczy

Młody Król Lew

To waga ciężka. Pełna, pięcioletnia kadencja w Polsce i w światowej polityce. No i partnerstwo (czasem trudniejsze, czasem nie) przywódców w drużynie, grupie socjalnej, elit prawicy. W latach 2014-15 Andrzej Duda zaczyna jako promowany uczeń wspierany przez dominatora w obozie prawicy. Tak postrzegany jest nieuchronnie także jako młody, elekcyjny, republikański król. Stąd skojarzenie z kotkiem. Dla jednych – z przeciwnego obozu – zgódźmy się, że złośliwe, pogardliwe, dla drugich, bliższych prawicy – mówiące także o politycznej młodości, uczeniu się – konkretnymi działaniami, codzienną, prawie pięcioletnią pracą – coraz skuteczniejszego pełnienia najgodniejszej z ról w elekcyjnej rodzinie. W opowieściach o życiu na sawannie i w dżungli (kiedyś by powiedziano: w relacjach z pustyni i z puszczy) to nie razi.

Jak się okazuje, taka generalna zgodność bywa możliwa w świecie polskiej polityki (choć oczywiście nie zawsze i nie na zawsze). Opowiadanie z realnego świata polskiej demokracji to z jednej strony kilkanaście prezydenckich wet, czasem w sprawach ważnych i najważniejszych, ogłoszonych przez ponoć »w pełni niesamodzielną« głowę państwa w warunkach współpracy decydentów (prezydenta – premiera – lidera całej formacji) wywodzących się z tego samego obozu. To wskaźnik samodzielności, którego nie odnotował ani Bronisław Komorowski w czasach premierowania Donalda Tuska i Ewy Kopacz, ani Aleksander Kwaśniewski w okresie "twardej, męskiej przyjaźni" z Leszkiem Millerem.

Z drugiej strony to jednoznaczne wsparcie urzędującego Andrzeja Dudy w obecnej kampanii przez jego polityczne zaplecze z roku 2015 (no, może z wyjątkiem niedawnego wywiadu Jarosława Gowina). To wsparcie znacznie większe, bardziej dynamiczne, niż kiedyś Platformy dla uległego wobec niej B. Komorowskiego.

Lwi Książę, czasami kogut

Rafał Trzaskowski to – używając innej metafory, tym razem ze świata sportów kontaktowych - waga półciężka z szansami na szybką zmianę kategorii w górę. Autorzy raportu "Polityki" piszą o nim "waga ciężka" ale – moim zdaniem - nie mają racji. Jest prezydentem Warszawy, największego miasta w Polsce i jej stolicy, ale to jednak ktoś, kto nie pełnił jeszcze żadnej z najważniejszych funkcji w skali państwa. Zgoda: jest dzisiaj politycznie bardziej ważki, niż Andrzej Duda był wiosną 2015 roku, przed pierwszą turą wyborów. Ówczesny Duda miał za sobą ważną funkcję w Kancelarii Prezydenta, rolę wiceministra sprawiedliwości, rzecznika klubu PiS, europarlamentarzysty i posła, szybko wędrował w górę w ówczesnych, przedwyborczych sondażach. Mimo to jego pozycja była – wtedy, w kwietniu roku 2015 – słabsza niż Trzaskowskiego teraz (na przełomie maja i czerwca roku 2020).

Powtórzę raz jeszcze: Trzaskowski waży dziś dużo, coraz więcej, ale to ciągle (jeszcze) nie waga ciężka. Jego pozycja w anty-PiS-ie bez wątpienia nie jest tak silna, jak obecne miejsce Andrzeja Dudy w obozie Zjednoczonej Prawicy. Prezydent przez te pięć lat po prostu urósł.

No a w anty-PiS-ie królem jest ciągle – choć na oddalającej go od władzy emigracji, na innej, dużo ważniejszej dla niego sawannie – były szef Platformy, najdłużej urzędujący premier w czasach III RP (to naprawdę duża sztuka), czyli Donald Tusk.

"Kotek" z przyszłością

Rafał Trzaskowski jest w tej drużynie nadzieją (choć przecież nie dla wszystkich), "cudownym dzieckiem", a więc – przynajmniej do niedawna – "lwiątkiem", dla życzliwych mu politycznie platformerskich lwic – "kotkiem" z wielką przyszłością.

Dziś – wkraczając podmiotowo do dużej, naprawdę twardej polityki – stał się dla swej drużyny lwim Księciem, choć – uwaga! - jednym z kilku (są tu także starzejący się w Chobielinie bez spełnienia swych planów i marzeń Radosław Sikorski, ambitny, utrwalający swą funkcję pierwszego po naczelnym lwie z Brukseli, Borys Budka, wielki książę Senatu marszałek Grodzki, no i – oczywiście - książę z pieczary Grzegorz Schetyna).

Trzaskowski, wykorzystując sprawnie atuty wiążące się z nową rolą, przebija się ku centrum decyzyjnemu opozycji, wchodząc w tym celu w rolę animatora międzyobozowego, ostrego konfliktu. Jest głównym atakującym, naciera i na prezydenta, i rząd, i TVP. Badani przez "Politykę" stronnicy anty-PiS-u trafnie to wychwycili: czyni to trochę jak młody kogut. Jego stronnikom, także z obrzeża drużyny, to się (jak wynika przynajmniej z trzech – trochę mało - fokusów dla "Polityki") podoba. Czy jednak nie oddala go od celu numer jeden, sięgnięcia po strój Dostojnego Lwa, bliskiego zarazem tożsamościowo i programowo zwykłym mieszkańcom wyborczego świata? No i od wiarygodnego noszenia owego kampanijnego kostiumu po polskiej scenie politycznej?

Dlatego – od niedawnego wystąpienia w Poznaniu – jeszcze nie kandydat (podpisy nie zebrane), jeszcze przed ogłoszeniem wyborów (to stało się dopiero dziś), zaczął wchodzić już (czas pędzi) w rolę drugoturowego kandydata otwierającego się na środek, a nawet na wyborców centroprawicy. Od koguciej zadziorności do otwartości i rozwagi. Czy, w fazie wzmożonego zaciekawienia opinii publicznej nową, świeżą, kandydaturą, takie wewnętrznie niespójne wolty pomogą (zyskujemy nowych, nie tracąc starych), czy zaszkodzą (obniżając wiarygodność wizerunku wśród śledzącej go uważniej niż innych kandydatów publiczności)?

***

Wróćmy do analizy wizerunków trzech głównych rywali do prezydentury. Czytelnikom jestem w tym momencie winien odpowiedź na pytanie: dlaczego trzech, a nie dwóch? Przecież "Polityka" na podstawie aktualnych badań wymieniła w tytule tylko dwóch konkurentów do pierwszego urzędu w Polsce.

Moja odmienna decyzja wynika z własnych obserwacji sceny politycznej, w tym wtórnej analizy wielu sondaży. Uwzględniłem także m.in. niedawną opinię Marcina Dumy z "Dziennika Gazety Prawnej": "widać, że Hołownia jest cały czas w grze. Wystarczy jeden czy dwa błędy Trzaskowskiego i Hołownia może wrócić do głównej stawki".

Powiązany Artykuł

pap_ddua1200.jpg
Majowe burze w księstwie sondaży i mediów, czyli dlaczego prezydent Duda równocześnie traci i zyskuje

Dystans pomiędzy nimi – tu kolejna słabość raportu – trzeba bowiem mierzyć nie szansami na osiągniecie progu 30% (dla Hołowni to rzeczywiście skrajnie trudne), ale uzyskaniem promila-dwóch więcej od konkurenta: np. Hołownia 19,1%, Trzaskowski 18,8%. To już tylko o kilka punktów więcej niż ma pan Szymon obecnie i przy wywalczeniu prawa do trzeciego krzesła w medialnych debatach, hipotetycznie możliwe. Ale kto mu takie krzesło zechce podsunąć?

Kameleon, czyli może być i Lew

Szymon Hołownia z całą pewnością nie ma problemów z noszeniem kampanijnych kostiumów. To nie przypadek, że trzeci, ostatni (przynajmniej dziś) z polityków, którzy – wedle badań opinii - mają szansę na prezydenturę, kojarzy się badanym z tak wieloma zwierzętami. Bo to i żółw i zając. Myszka i lew. Chyba najtrafniej oddali ten fenomen badani mówiący: "to kameleon".

Bo rzeczywiście: Hołownia jest Leonardem Zeligiem polskiego życia publicznego (kiedy już to powiedziałem pierwszy raz publicznie, odkryłem, że przede mną porównania tego użyła rzecznik SLD pani Anna Maria Żukowska; tu wyjaśnienie: podobieństwo naszych nazwisk jest najzupełniej przypadkowe, nie oznacza podobieństwa poglądów, ale – jak się okazuje – nie wyklucza zbieżności skojarzeń).

Pamiętacie tego bohatera czarno-białego, stylizowanego na dokument, amerykańskiego filmu z roku 1983? Grał go Woody Allen (także reżyser dzieła), zaś leczącą Zeliga lekarkę i partnerkę - Mia Farrow. Choroba bohatera polegała na tym, że upodabniał się do osoby, z którą przebywał. Wśród Chińczyków stawał się Chińczykiem, wśród Indian – Indianinem. Potrafił wcielić się w każdego.

Pamiętacie CV Szymona Hołowni: dwa niedokończone nowicjaty, nie skończone studia psychologiczne, praca dziennikarza w "Gazecie Wyborczej", tygodniku "Ozon" i "Przeglądzie Katolickim". Prowadzenie programu "Bóg w wielkim mieście", szukanie talentów w TVN, wreszcie program "Mamy Cię". A czy chcecie poznać szczegółowo jego poglądy? Czy potraficie je określić dokładniej poza odczuwaniem wrażenia, że są chyba podobne do Waszych, a sam Szymon jest po prostu taki jakiś sympatyczny?

Taki wizerunek i umiejętność jego zmiany, dostosowywania do zewnętrznych oczekiwań, to w świecie kampanii zdominowanych przez telesektor inforozrywkowy zaleta niezwykła. Może pomóc. Tylko jak być, stawać się, lwem, kiedy nie spotykasz się w ich gronie? Gdy trzeba walczyć o krzesło w lwich jamach i w medialnych punktach rozmów z tymi zwierzętami? W mediach społecznościowych to się udaje, ale w wielkich flotyllach mediów bardziej tradycyjnych - już mniej.

A może szkodzi mu porównywanie przez wyborców wizerunków jego i Trzaskowskiego? Zacytuję najnowszy z raportów "Polityki", ten z 2 czerwca: "W grupie zwolenników KO już nie było większych wątpliwości, na kogo postawić. Preferowany dotąd Hołownia okazał się opcją zastępczą (...) Dylemat »Trzaskowski czy Hołownia« zaprzątał również uwagę wyborców Lewicy. Za Hołownią niekiedy przemawiała jego świeżość i niezależność (...) innym razem okazywało się to obciążeniem (– Bezpartyjność może być plusem i minusem, bo Hołownia nie ma doświadczenia)".
Dziś w czwartek 4 czerwca, nie do końca wiemy, jaki jest trend notowań tego kandydata w sondażowniach. W jednych zyskuje, w innych traci.

Powiązany Artykuł

1200 wybory.jpg
Wybory prezydenckie 2020. Zobacz, jak dopisać się do spisu lub wpisać do rejestru wyborców

Zegary wyborcze nastawione i uruchomione przez Sejm, Senat, panią marszałek Witek i PKW zaczęły swój bieg. Ruszyli. Wreszcie już ruszyli.

***

W tekście wykorzystano:

- "Kogo wybierają wyborcy", Polityka nr 51/2019 (3241) z dnia 17.12.2019,
- "Przepływy i odpływy", Polityka nr 6/2020 (3247) z dnia 04.02.2020,
- "Dogodzić, nie zaszkodzić", Polityka nr 7/2020 (3248) z dnia 11.02.2020,
- "Wędrówka ludów", Polityka nr 11/2020 (3252) z dnia 10.03.2020,
- "Kampania jednego kandydata", Polityka nr 15/2020 (3256) z dnia 07.04.2020,
- "Kogut przeciw kotkowi", Polityka nr 23/2020 (3264) z dnia 02.06.2020.

***

Tomasz Żukowski jest socjologiem i politologiem. Wykłada na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Analizuje i komentuje polskie życie publiczne od przeszło trzech dekad. W latach 2008-2010 był doradcą Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Jest współredaktorem i współautorem książki "Wartości Polaków a dziedzictwo Jana Pawła II" (2009). W latach 1994-96 odpowiadał za badania społeczne w OBOP TVP. Trzykrotnie był członkiem Rady CBOS. Pisywał do wielu tygodników i gazet, w tym do "Polityki".

pg

Polecane

Wróć do strony głównej